Mayumi chrapnęła gwałtownie, gdy usłyszała dzwonek swojego telefonu. Obróciła się na bok i na oślep wymacała komórkę.
- Halo? - ziewnęła do słuchawki.
- Mayu-chan! Mikey zniknął! Nie ma go! - krzyczał Draken.
- Uspokój zad. - mruknęła Mayumi. - Jest u mnie.
Usłyszała westchnięcie godne zrezygnowanego rodzica.
- Zrujnujecie mnie... - powiedział Draken. - Mogłaś mi dać znać.
- Myślałam, że ci napisał. - ziewnęła. - Chcesz czegoś konkretnego? Nie jestem jeszcze w stanie umysłowym, który rozumie i ogarnia, co się dzieje...
- Zaraz u was będę. - westchnął. - Jeden wart drugiej, naprawdę... Czy ty pamiętasz, że dziś mamy się zmierzyć z Walhallą?
- A... No jasne, że tak. - Mayumi jedyne, co zrobiła, to zacisnęła mocniej powieki. - Ale jeszcze wcześnie...
- Właśnie dlatego nie powinniście spać razem. - znów westchnął Draken. - Gdyby nie to, już dawno bym go obudził. Pewnie siedzieliście do późna. Jak tylko was dorwę...
- Dobra, to kiedy będziesz? - zapytała rozespana dziewczyna. - Zdążę się jeszcze zdrzemnąć?
- Daj mi dwadzieścia minut. Jeszcze z wami sobie pogadam!
I rozłączył się. Mayumi rzuciła telefon z powrotem na szafkę nocną.
Dwadzieścia minut to długo? myślała. Chyba nie... Chyba muszę wstać... Cholera, Mikey'ego też przyda się obudzić...
Zmusiła się, by otworzyć oczy. Zerknęła na zegarek. Dochodziła dziesiąta. W normalny dzień już dawno byłaby na nogach. Ale położyła się spać po północy i teraz musiała nadrobić stracone godziny snu. Ziewnęła i przeciągnęła się. Chwilę jeszcze rozważała, czy faktycznie chce jej się wstawać.- Mikey! - zawołała, dalej siedząc na łóżku, a gdy nie dostała odpowiedzi, powtórzyła. - Mikey!
- Co? - odpowiedział jej rozespany głos.
- Draken tu będzie za dwadzieścia minut!
- No i?
- Nie chce mi się wstać...
Chwila milczenia. A potem śmiech i zdecydowana odpowiedź:
- To nie wstawaj. - ziewnął. - Ken-chin sobie poczeka...
Mayumi znów się położyła. Czyli jednak się zdrzemnie...
~*~
- Wy pieprzone lenie! - Draken rzucił Mayumi jej kurtkę. - Mówiłem ci, żebyś już wstawała!
- Ale Mikey powiedział, żebym spała dalej... - odpowiedziała mu urażona dziewczyna.
- Mikey, wstawaj! - chłopak zerwał koc ze swojego chrapiącego przyjaciela.
Mikey leniwie otworzył oczy i uśmiechnął się.
- O, hejka, Ken-chin. - ziewnął przeciągle. - Dlaczego krzyczysz?
- Ja wam zaraz dam! - wrzasnął Draken. - Mayu-chan...!
Obrócił się i urwał. Zmierzył Mayumi wzrokiem od góry do dołu, po czym się obrócił. Mikey, zaciekawiony jego zachowaniem, wychylił się, by dojrzeć swoją przyjaciółkę.
Mayumi naciągała właśnie na siebie biały podkoszulek. Niby nic nadzwyczajnego, ale... Mikey odkrył jakąś dziwną przyjemność w skanowaniu jej ciała wzrokiem. Draken natychmiast pacnął go w głowę.- Wstydu nie masz?! - krzyknął. - Szacunku trochę dla kobiety, ty zwyrodniały dupku!
- Ale...!
- Gapiłeś się? - zapytała rozbawiona Mayumi. - A to niby ja jestem ta z fetyszami...
- Nie gapiłem się! - naburmuszył się Mikey.
- Ach, to nic złego, Mikey! - oparła dłonie na biodrach. - Mam boskie ciało, więc nie mam nic przeciwko!
Narzuciła kurtkę na ramiona. Poczuła się teraz doceniona. Mikey na nią patrzył. Ta myśl niezmiernie ją cieszyła i satysfakcjonowała.
Draken rzucił bandażem w Mikey'ego.- Ty się lepiej skup na sobie. - powiedział. - Kiedy indziej popatrzysz sobie na Mayu-chan.
Teraz twarz Mayumi buchnęła czerwienią i dziewczyna uciekła do swojego pokoju.
- Muszę tylko wziąć kilka rzeczy! - zawołała. - Nie przeszkadzajcie sobie!
Draken odprowadził ją wzrokiem i westchnął cicho, po czym zwrócił się do Mikey'ego:
- Co za utrapienie...
- Co takiego? - zapytał Mikey, owijając się bandażem wokół brzucha.
Draken wbił w niego spojrzenie. Było mu niezwykle ciężko utrzymać w tajemnicy przed nim, że wie o uczuciach Mayumi. Było mu też smutno, że dziewczyna miała z nim tyle problemów. Może powinien jej pomóc? Wystarczyłoby, że powie Mikey'emu co i jak... Ale z drugiej strony, nie miał pojęcia, co odpowiedziałby sam Mikey...
- Nic. - pokręcił głową.
- Co jest? - zaśmiał się Mikey. - Ukrywasz coś przede mną, Ken-chin?
- Nie. - Draken westchnął. - Mayu-chan...
- Co z nią?
Draken patrzył na niego w ciszy. Naprawdę miał ochotę o wszystkim mu powiedzieć. Ale nie mógł. Miał wrażenie, że Mayumi by mu tego nie wybaczyła. Już o tym rozmawiał z Junko. Stwierdziła, że Mayumi byłaby wściekła. I zawiedziona, że sama nie dała sobie rady.
- Pamiętaj, że ona zawsze będzie po naszej stronie. - powiedział w końcu. - Możesz na nią liczyć.
Mikey zawiązał bandaż i spojrzał na Drakena. Uśmiechnął się.
- Przecież wiem. - powiedział. - Mayu-chan jest w końcu moją przyjaciółką.
Drakenowi drgnęła powieka. Jaki głupek!
Mayumi wyszła z pokoju. Ochłonęła już i stwierdziła, że znów jest w stanie funkcjonować normalnie. Ale ledwo weszła do salonu, a kompletnie ją zamurowało. Mikey stał, przewiązany bandażem na brzuchu i, cholera jasna, wyglądał jak bóg seksu! Mayumi poczerwieniała i wycelowała w niego palcem:- Nie byłam gotowa! - strużka krwi popłynęła z jej nosa, więc Mayumi natychmiast przysłoniła go ręką. - Dlaczego nikt mnie nie ostrzegł?!
- Mayu-chan, krwawisz... - zaczął Mikey.
- No ciekawe dlaczego?! - huknęła.
Pobiegła po chusteczki do kuchni, odprowadzana rozbawionym spojrzeniem Mikey'ego i lekko zażenowanym wzrokiem Drakena. Wetknęła sobie chusteczki do nosa i znów spojrzała na Mikey'ego. Była wściekła, że wyglądał tak cholernie dobrze. Była pewna, że będzie jej to przeszkadzało przez całą walkę z Walhallą.
Uspokój się, Mayumi! krzyczała w myślach. Nie możesz się dekoncentrować! Zepnij swój zboczony zad!- Dobrze! - krzyknęła z determinacją i zapięła kurtkę. - Walhalla, nadchodzimy!
I z całych sił starała się odgrodzić swoje myśli od obnażonej klatki piersiowej Mikey'ego.
CZYTASZ
Miłosna gonitwa - Mikey x OC
Fiksi PenggemarSpotkanie, przyjaźń, rozstanie i znów spotkanie. To wszystko było jak jedna wielka gonitwa.