27. Rodzinne opowieści

1.2K 108 49
                                    

- Jakim cudem skończyliście tak obici? - kręciła głową z niedowierzaniem mama. - Albo wiesz? Nie, chyba nie chcę wiedzieć... - zawiązała bandaż na głowie Mayumi.

- A ja chętnie posłucham! - zawołał zaraz ojciec, kończąc opatrywanie głowy Mikey'ego. - Aki z pewnością również.

Akihiko jak dotąd siedział obok Mayumi, nie odzywając się ani słowem, jedynie trzymając ją za ramię i patrząc z czystym przerażeniem na obitą twarz siostry. Teraz w jego oczach odbiło się zainteresowanie.

- Co się stało? - zapytał.

Ale oboje, Mikey i Mayumi, milczeli. Patrzyli bez wyrazu w ziemię, jakby nie docierały do nich pytania. Potem spojrzeli na siebie, ale szybko odwrócili wzrok. Wydawało im się niezręczne o tym mówić. A poza tym, jak mieli powiedzieć o śmierci Baji'ego? Nie mogli przecież...
Ojciec Mayumi westchnął. Mama posłała mu wystraszone spojrzenie.

- O nie! - krzyknęła, zwracając uwagę dwójki nastolatków. - Ja już wiem, do czego ty zmierzasz!

- Żono moja najdroższa, o czymże ty mówisz? - tata zaczął dezynfekować rany na twarzy Mikey'ego.

- Nie powiem tego na głos! - kobieta przykładała wacik do policzka Mayumi. - Ani mi się śni! I nie zaczynaj nawet!

- Mówisz o...

- Stop!

- Naszym spotkaniu? - pan Izahaya rozciągnął usta w złośliwym uśmiechu.

- O zgrozo... - kobieta wzniosła oczy do nieba.

- Tak! - Aki klasnął w dłonie, puszczając na chwilę ramię Mayumi. - Mikey o tym nie słyszał! Musisz mu opowiedzieć, tato!

Mikey posłał pytające spojrzenie panu Izahayi. Mężczyzna chwilę patrzył mu w oczy, a wyraz jego twarzy złagodniał. Mikey pomyślał, że Mayumi ma kolor oczu po ojcu. O włosach nie miał zdania, bo mężczyzna miał je już siwe.
Teraz pan Izahaya uśmiechnął się i zaczął opatrywać kolejną ranę.

- To było dawno temu, kiedy byłem piękny i młody. - westchnął, pogrążając się we wspomnieniach. - Na pewno moja córka wspominała ci, że należałem do gangu. Taki niewielki gang, szybko się rozsypał i nie był popularny. Ale był czas, kiedy naparzaliśmy się niemal cały czas. I wygrywaliśmy całkiem sporo! Niestety, po każdej walce, wychodziliśmy z siniakami. No i przyszedł taki dzień, kiedy nam skopali dupska tak porządnie, że aż wstyd o tym mówić. - zaśmiał się. - Wracałem wtedy z tej walki, posiniaczony i zakrwawiony, wszystko mnie bolało. Mało tego, jeden z naszych został wtedy poważnie pobity, prawie na śmierć. Więc szedłem tak, zrezygnowany i obolały, do domu. I wiesz, ludzie czasem mówią o tym, że spotykają anioła na swojej drodze. - pan Izahaya uśmiechnął się rozmarzony. - Ja takiego anioła spotkałem właśnie wtedy, kiedy przechodziłem obok placu zabaw. - rzucił swojej żonie czułe spojrzenie. - Ai była wtedy wystrojona i wydawała mi się z zupełnie innego świata niż ja. Ale zauważyła mnie. I od razu rzuciła się, by mi pomóc. Opatrzyła mnie i pocieszyła. - wypiął dumnie pierś. - A potem ja ją poderwałem i tym sposobem znalazłem sobie żonę!

Pani Izahaya parsknęła śmiechem, przylepiają plaster na policzek Mayumi.

- No i se zrobił dwójkę dzieci, mądrala jeden. - spojrzała na Mikey'ego, któremu w oczach tliło się zainteresowanie. - A wiesz, co mówił na początku? „Żadnych dzieci", mówił. „Zero zobowiązań, bo to nie dla mnie". Takie bzdety gadał!

- Ale ty namawiałaś! - bronił się mężczyzna.

- Tylko na pierwsze! Drugie sam mi zaproponowałeś!

Mayumi nagle pochyliła się do przodu, po czym zerwała się z kanapy i pobiegła do łazienki. Pani Izahaya westchnęła zmartwiona i poszła za córką. Ojciec Mayumi przywołał Akiego do siebie gestem. Chłopczyk podbiegł do niego i przytulił się.

- Będzie dobrze. - szepnął tata. - To na pewno nic takiego.

Usłyszeli kaszel i domyślili się, że Mayumi wymiotuje. Mikey spuścił wzrok i zagryzł wargę.

- Tak mi przykro. - powiedział cicho. - Gdybym... Gdybym tylko bardziej się starał...

- Ty widzisz, jak ty wyglądasz? - uniósł brew pan Izahaya. - Nie mam lustra przy sobie, ale możesz mi uwierzyć, że po twoim wyglądzie, nie wierzę, że się nie starałeś.

- Tak, ale... Mogłem zrobić więcej. - Mikey przyłożył dłoń do czoła. - Ona tyle już dla mnie zrobiła... Wydaje mi się, że nie odwdzięczam jej się wystarczająco.

Pan Izahaya uśmiechnął się.

- Jesteś dla niej bardzo ważny, wiesz? - powiedział, opatrując ostatnią ranę. - Dlatego tak bardzo o ciebie dba. I to, co teraz mówisz, wskazuje na to, że ona też jest ważna dla ciebie.

Mikey'emu serce zabiło mocniej. Co to za dziwne uczucie? Jakby o czymś zapominał, czegoś nie zauważał. Co to było? Co to mogło być...?
Drzwi do łazienki otworzyły się i Mayumi wyszła, chwiejąc się na nogach. Mama szła obok, gotowa ją złapać. Zaprowadziła córkę do jej pokoju i wróciła do salonu. Uśmiechnęła się łagodnie do Mikey'ego.

- To na szczęście nic takiego. - powiedziała. - Zwykłe wymioty. Nie krwią, ani kałem. Powiedziała, że oberwała w brzuch. Poszła spać.

Mikey ukrył twarz w dłoniach. Zachciało mu się płakać. To wszystko była jego wina...

- Przepraszam. - poczuł, jak łzy płyną z jego oczu. - To nie tak powinno się skończyć...

- Nie rycz, młody. - pan Izahaya poklepał go po plecach.

Mikey podniósł na niego załzawione oczy. Szybko przetarł je ramieniem, zawstydzony ukazaniem chwili słabości.

- Mayumi jest silna. - uśmiechnął się mężczyzna. - Nie zrobiłeś nic złego. - poklepał go lekko po policzku. - Przygotuję ci kanapę...

- Właściwie... - Manjiro zawahał się. - Czy mógłbym... Spać z Mayu-chan? - spuścił wzrok. - Nie chcę jej dziś zostawiać...

Tata Mayumi powstrzymał swoje wewnętrzne „ja" przed zadaniem pytania, czy prezerwatywy też mu przynieść. Dodatkowo spojrzenie jego żony, które czuł na plecach, pomagało mu w pozbyciu się tego pomysłu. Zamiast tego, cały zadowolony powiedział:

- Oczywiście. Chodź!

Zaprowadził go do pokoju Mayumi i zaraz wyszedł. Mikey stanął nad łóżkiem dziewczyny, trzymając w ręce poduszkę. Zadrżała mu dolna warga. Mayumi smacznie już spała, zupełnie bezbronna i na pewno wykończona. Jej twarz zdobiły teraz opatrunki i siniaki. Mikey poczuł, jak nowe łzy spływają po jego policzkach. Wczołgał się pod kołdrę obok Mayumi i objął ją w pasie, przyciskając twarz do jej piersi, która unosiła się i opadała w miarowym tempie. Wtedy Mayumi westchnęła i położyła mu dłoń na włosach.

- Nie płacz. - wyszeptała. - Wszystko jest w porządku.

- Przepraszam, Mayu-chan... - załkał Manjiro. - To wszystko moja wina...

- Nieprawda. - pogładziła go po głowie. - Śpij już, Mikey.

Mikey zamknął oczy, czując jak spokojne bicie serca jego przyjaciółki uspokaja go i kołysze do snu.
A ostatnią jego myślą przed zaśnięciem było: Czy Mayumi była naprawdę tylko jego przyjaciółką?

Miłosna gonitwa - Mikey x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz