Untitled Part 4

2.6K 148 14
                                    

Wpis 2

Przeszłość.

Ingrid

Nienawidziłam tego palanta. Był dla mnie robakiem, którego chciałam rozdeptać, zwykłym gnojem. Chciałam mu nawrzucać prosto w twarz, co o nim myślę i zapewne nie byłyby to, ładne słowa.....

Świat finansów Nowego Jorku wbrew pozorom wydaje się ogromny. Pamiętam jak stawiałam w nim pierwsze kroki, wydawał się nieprzebyty, zawiły. Był stawem, w którym pływało tyle ryb. Okazało się jednak , że świat pieniądza jest zamknięty, nieufny. A bogaci, obracają się z bogatymi, każdy się po części zna. I jeśli zapracujesz na szacunek jednego klienta, masz ich nagle pełne portfolio. A nawet oni zaczynają zabiegać o ciebie.

Pięć lat pracowałam na swój sukces. Zachłysnęłam się nim i rozsmakowałam jak w dobrym winie. Kolacje, imprezy, przygodne romanse, wszystko szybko, bo nie ma czasu do stracenia. Są kolejne wyzwania i pieniądze do zarobienia, kolejne inwestycje, z których cieszą się zarówno bank, inwestor i moje konto z prowizji.

Byłam w takim biegu, że wcale nie zastanawiałam się nad zmiana rytmu. A myśli, żeby zwolnić – gdyby ktoś mi to powiedział wyśmiałaby go. Jakoś nie wiem skąd, wziął mi się ten cały feminizm. Może wynikał to z mojego stanu niezależnego ducha, a może to wszystko zaczęło się zgoła inaczej, od mojej szefowej. Była inna od kobiet sukcesu, lubiła pracować z kobietami. Uważała, że są solidne, niezawodne, pracowite, nie kombinują jak się z czegoś wymigać, ale zakasują rękawy i działają. Brew logice, każdy facet powie, że się nie da, a one będą próbować podejść do rzeczy z drugiej strony. I często odnoszą przez swój upór sukces.

W moim dziale, w początkach kariery pracowałam z mężczyznami. Wiecznie, coś na mnie zrzucali, musiałam się bronić. Zachowywali się jak stado, a ja musiałam robić co chcieli. Bo jeśli nawet, broniłam się zażarcie, nie mogłam wygrać ze wszystkimi. Razem byli siłą, później pojawiła się inna kobieta. Ale cały czas traktowała mnie jak zagrożenie i nigdy nie wspierała, więc przestałam i ja, błędne koło.

Po roku znienawidziłam wszystkich dominujących samców, a mój zespół stał się wrogiem numer jeden. Wtedy zostałam przeniesiona do innej grupy. Same kobiety, pomyślałam oszaleje. Jednak okazało się inaczej, nie mogła mnie nic lepszego spotkać.

Szefowa okazała się najlepszym motywatorem, wspierała każdą inicjatywę. W jej szeregach rosłam i rozpościerałam szeroko skrzydła. Wtedy powstała w mojej głowie myśl. Rozprawienie się z moimi dawnymi współpracownikami. Była to świetna zabawa, zabierałam im klientów, dla czystej satysfakcji. Był zysk, oczywiście, ale nie musiałam tego robić, klienci sami mnie szukali. Robiłam to, żeby im pokazać miejsce w szeregu.

Może dlatego, mam tak złą karmę, jakoś to do mnie wraca, nie wiem. Czy wierzyć w jakieś takie siły, z moim racjonalnym mózgiem wcześniej bym nie pomyślała, że to może powrócić, złość, gniew i karze ciebie i twoich bliskich. A może to nie jest prawda, ciężko gdybać teraz po fakcje.

Więc byłam u szczytu sukcesu, moje nazwisko otwierało wiele drzwi, a ja celebrowałam ten stan. Dzięki mojej szefowej, uwierzyłam w jedno, kobieta, może wszystko. Wspierałam w koło siebie płeć piękną. Nie była, tak naprawdę feministką, choć uważałam, że kobiety są lepsze we wszystkim, dzięki inteligencji, ale przede wszystkim sprytowi i zaradności. Wykorzystywałam swoja urodę często, żeby zdobyć co chciałam. Ale nie przekraczałam cienkiej granicy. Przez łóżko nie robi się kariery, za to flirt, uśmiech, ładny wygląd, pomagał mi w tym świecie zdominowanym przez mężczyzn.

Jak już mówiłam promowałam kobiety i zachęcałam do sukcesu. Jedna oporna kobietka mieszkała w moim mieszkaniu i nie chciała brylować. Zachęcałam do dalszej nauki, zmiany zawodu, a nawet jeśli nie to chociaż branży. Redaktor, wydawca, reklama, po literaturze te branże były otwarte.

Podziwiałam jednak upór i to że była niewzruszona namowami. W sumie była samodzielna z lekką moją pomocą. Nie wdawała się w żadne głupie miłości. Faceci wmawiają nam, że nas kochają, żeby nas podporządkować i zachęcić do gotowania sobie obiadów, sprzątania skarpet i prania brudnych majtek.

Jeśli miałabym być w związku, to na takich samych prawach i obowiązkach. Zero obiadków i zabawy w niańkę, sprzątaczkę, praczkę i seks niewolnice, kiedy tylko pan domu zapragnie. O co to nie.

Wracając jednak do mojej pracy i tego, że byłam cenionym ekspertem inwestycyjnym. Zdradzę wam, nasz świat był mały, a jeśli ktoś robił coś skandalicznego, szybko obiegało to po wszystkich szczeblach i docierało do naszych uszu. Branża huczała od różnych skandali i romansów jakich się dopuszczali klienci czy pracownicy.

A jednego pana sława przewyższała i szeptano o nim wszędzie. Harry Hargrove, był dziwkarzem pierwszego sortu i uwielbiał polowania, przynajmniej ja tak mówiłam, a bardziej jednorazowe numerki. On zaliczał i zostawiał załamane, na skraju szaleństwa kobiety.

Panował u nas w dziale, wśród kobiet taki zabobon, w które wszystkie żeśmy wierzyły, że nas chroni przed jego mocą. Kiedy wychodziło się na służbowy lunch, czy imprezę, wszystkie zgodnym chórem mówiły. Uważaj Hargrove atakuje, nie padnij jego ofiarą.

Śmiałam się z nich i tych żartów, uważaliśmy się za skałę odporną na każdy szkwał. I wtedy pojawił się Jack Stone, przyniósł go do mnie zimny atlantycki wiatr i spowodował tak wiele spustoszeń. Od niego wszystko się zaczęło, przyniósł mi tylko ból, cierpienie, zimne objęcia kostuchy skradającej się za moimi plecami.

Tak za jednym pstryknięciem palców, straciłam wszystko co kochałam. Zostałam przykuta do łóżka, bez możliwości obrony. Wszystko rozpadło się jak domek z kart, za jednym podmuchem. A moje marzenie, o tym, żeby być rekinem finansów, rozmyły jak miraż. Czułam tylko złość, gniew i żal. Do końca nie wiedziałam do kogo. Nic z perspektywy nie jest łatwiejsze, ból serca trwa. Myślałam, że wrócę do gry, ale chyba utknęłam na ławce rezerwowej. Kiedy widzę Freyę rozsypującą się ze strachu, jej walkę o każdy oddech, bo z niepokoju o mnie, nie może oddychać, pęka mi serce.

Za jednym zamachem złamałam nie tylko swoje życie, ale i jej. Chorzy są jednak samolubni, tak walczą z własnym stanem, że nie dbają o samopoczucie rodziny. Liczy się tylko wygrana, a ja za późno spostrzegłam, że czasami żeby wygrać, jednak trzeba odpuścić...

Jakoś słabo komentujecie nie podoba się ????


Antidotum-   # 2 Sieć kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz