Untitled Part 16

2.4K 97 4
                                    

Rozdział VIII


Wyszłam z basenu zostawiając Jacka z jego haremem modelek. Wbrew pozorom były bardzo miłe. A może jednak posłuchał mnie. Czyżby tak wiele znaczyło moje zdanie. Nie wiedziałam co dzieje się z Harrym, siedział na jednym z leżaków i wcale się dobrze nie bawił. Był pogrożono w różnych myślach. Co tak bardzo zaprzątało mu głowę. Dlaczego się nagle tak zdystansował i wycofał.


Ruszyłam po kieliszek soku, dziś nie zamierzałam pić. Nie chciałam tracić kontroli nad sobą. Z Harrym nigdy nic nie wiadomo, kiedy się przeciągnie strunę, a konsekwencje mogą być bolesne. Nie, żeby mnie katował, to zdarzyło mu się tylko dwa razy. Ale jakoś tak sama z siebie nie chciałam, żeby był ze mnie niezadowolony. Chciałam, żeby mnie lubił i szukał mojego towarzystwa, o takich rzeczach jak miłość, nawet nie marzyłam. Kiedy nalewałam sobie soku, złapałam przelotnie, że jego cudowne źrenice patrzy na mnie.


Jak zawsze rozbierał mnie, podgrzewał mocno moją krew. Byłam ubrana w turkusowy dwuczęściowy strój, który nie ograniczał w niczym wyobraźni. Mocno wykrojony i seksowny. Nigdy wcześniej nie chodziłam w takich zestawach. Bałam się ocen i zaczepek facetów. Ale dla niego chciałam być seksowna i gorąca. Jego uśmiech złapał mnie w pułapkę. Zatrzymałam się i wpatrywałam w tego pięknego faceta. Jego oczy na tle oceanu i letniego nieba, były tak egzotycznie bajkowe. Patrzył nimi i powodował skok ciśnienia, hipotermia, całkowite przegrzanie mózgu.

CARMEN COLLINS- ANTIDOTUM SIEĆ KŁAMSTW

Wśliznęłam się na jego leżak. Jego ramiona szybko mnie otoczyły i było mi tak dobrze w jego objęciach, że prawie trudno było mi oddychać. Za każdym jego dotykiem, stado niesfornych motyli, ruszało w brzuchu skrzydłami, powodują nieustanną tęsknotę. Chciałam, żeby mnie dotykał i uspokoił te wiecznie głodne bestie w mnie. Przesunął ręce na mój brzuch i talie, jęknęłam. Znalazłam jego wargi i lekko zagryzłam je zębami. Warknął na mnie leciutko. Wspinałam się swoimi dłońmi po jego klacie i z wielką przyjemnością łapałam

jego twarde mięśnie i pocierałam tors. On był pięknie zbudowany nie jak Jack, ale i tak zapierał mi dech. Wiedziałam, że przy nim zupełnie szalałam, nie mogła o niczym myśleć, tylko o tym, żeby mnie brał, pieścił i posiadał. Kiedy go nie było koło mnie, czułam się niekompletna, rozdarta, nikomu niepotrzebna, jak staroć wyrzucony na strych. On mnie odnowił, włożył w to wiele starań i teraz postawił dumnie w centralnym miejscu w swoim domu. Chciałam więcej i więcej. Mój głód sprawił, że wdrapałam się na jego kolana i pożerałam jego usta, szyje i sutki. Złapał moją twarz i przytrzymał ją na wysokości swoich oczu. Patrzył na mnie z uwielbieniem i czymś jeszcze, czego nie umiałam rozpoznać.

-Skarbie mój, znowu masz ochotę. -Zapytał

-Tak, pragnę cię. Tęskniłam. -Wyszeptałam do niego.

-Jak mogłaś tęsknić, nigdzie nie byłem.

-Ale mnie nie dotykałeś. -Powiedziałam to z wyrzutem, a on się głośno zaśmiał na moje słowa.

-Mam to robić tu przy wszystkich, bo jeśli nie przestaniesz, przód kostiumu spadnie i dołączą do tego również majteczki. Nabije cię na tym leżaku na mojego fiuta i nie zważając na nic wypieprzę. Nie drażnij mnie.

-Och. - Tyle spójnych myśli wyszło z moich ust.

-Chcesz tego, kochanie?

Antidotum-   # 2 Sieć kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz