Untitled Part 20

1.9K 91 0
                                    

Wpis 10


Ingrid


W ramionach mojej pierwszej miłości, było mi tak dobrze. Może powinnam o wszystkim zapomnieć i spróbować kochać go od nowa. Jaki czasami świat jest mały. Oboje walczyliśmy z chorobą, on swojej matki, a ja swoją. Rak nie wybiera. Jego mama cudowna kobieta, przyjaciółka mojej rodzicielki, cierpiała na nowotwór piersi. Ona miała szanse wygrać tą walkę, ja racze już przegrałam.


Onkologia, oddział dramatów i rozpaczy.


Miejsce w którym raczej nie chcesz spotkać znajomych, a jeśli do tego dochodzi.

To jest to smutne powitanie.

Jesteś pacjentem, albo rodziną chorego.

A kiedy zobaczyłam przed sobą pięćdziesięcioletnią, wychudzona kobietkę, o zapadniętych czarnych jak węgiel oczach, nie poznałam jej, ani ona mnie.

Zamieniliśmy ze sobą pozdrowienia. I standardowo, wypytały o swoją diagnozę.

Wszyscy się tak klasyfikują, z nudów poznają innych chorych, wypytują. Na co pan, pani choruje. A później w głowie układasz pacjentów, od tych najbardziej chorych, do tych co mają jeszcze jakieś szanse.


Po jej minie zrozumiałam, że ona robiła to samo co ja. I z jej reakcji, czystego smutku, wyczytałam, że umieściła mnie w grupie do odstrzału. Czasami czułam się tu jak gwiazda. Wygrywałam z większością. Kochałam w przeszłości zwyciężać, ale ten puchar był lekko gorzki. A kiedy widzę w tej mojej grupie dziecko, to długo nie mogłam dojść do siebie, jakoś nie mogłam tego zrozumieć i się z tym pogodzić. Było mi tak szkoda rodziców. To musi być cierpienie nie do zniesienia, patrzeć na śmierć dziecka. Z dnia na dzień coraz bardziej słabego i narażonego na tortury. Zabiegi, wielkie igły, operacje, a wszystko to nie daje upragnionych rezultatów.


Po co dają ci nadzieje na wyzdrowienie, nie mówią całkowitej prawdy. Jeśli od początku wiedzą, że cię nie uratują, po co kroją i wstrzykują w twoje ciało truciznę. To jakby poddawać się śmiercionośnym eksperymentom, a wynik to i tak jeździec z kosą, który ze śmiechem na ustach zetnie ci głowę.


Ale wracając do tematu. Fajnie mi się rozmawiało z tą kobietą. Jak mogłam jej nie poznać. Przecież znaliśmy się prawie całe życie. Ale to było inne życie. To przed całym złem, jakie w nim nastąpiło. Nigdy nie przestałam go oddzielać. Moje życie szczęśliwe i to co się stało po nim. To idealne życie było do czasu wypadku rodziców. A teraz nie rozpoznawałam ludzi, z tego czasu sprzed. Czasu kiedy byłam szczęśliwa, uśmiechnięta i moje serce biło w mojej klatce piersiowej. Opowiadałam mi dużo o swoim synu. Jest w twoim wieku, przystojny, jest detektywem. Od razu zauważyłam, że kocha syna, ale i boi się jego pracy. Cały czas cytowała statystyki przestępstw. Nowy Jork to labirynt, wszędzie i za każdym rogiem, czyha jakiś gwałciciel, morderca, złodziej, diler, psychopata. A mój chłopiec się z tym zmaga. Za jakie pieniądze. Tak dużo pracuje, że zerwała z nim narzeczona, a tak miałam ochotę na wnuki. Przed śmiercią, chyba jednak się na nich nie doczekam. Zaprzeczyłam i mówiłam jej, że jeszcze będzie długo żyć. Mój synek to przystojniak. Przyjdzie jutro to zobaczysz. Uśmiechnęłam się, gdzie mi w moim stanie i nie mówiąc już o moim wyglądzie, podrywać przystojniaków.


Pani Virginia była kochaną kobietą, ciepłą i serdeczną. Przypominała mi mamę. Kiedy z nią rozmawiałam, poczułam jak coś zaciska mi się w piersi i z trudem powstrzymałam łzy. Jezu zrobiła się ze mnie słaba, rozryczana białogłowa. Jak już nisko upadłam. Dzięki mojej koleżance od niedoli, te trzy godzin przeminęły mi raźniej. Patrzenie jak skapuje ci do krwi z kroplówki trucizna, nie jest za przyjemne, a tak było troszkę milej znosić chemie.


Miałam nauczkę po poprzedniej chemioterapii, żeby unikać znajomości z osobami chorymi. Zaprzyjaźniłam się z dziewczyną w moim wieku. Też Czerniak złośliwy skóry. Miałyśmy taki sam wyrok. Ciężko przeżyłam jej śmierć. Ta solidarność, kiedy znajdujesz kogoś, tak samo chorego jak ty. Kogoś kto dostaje twoje leki i ma podobne zabiegi. Walczysz za siebie i za tą osobę. Tyle wytrwałam z Amber dobrych i złych chwil. To było dla mnie takie niesprawiedliwe, dlaczego ona nie ja. Bardzo to przeżyłam. Postanowiłam się ponownie z nikim stąd nie zaprzyjaźniać. Unikać kolejnej straty, rozrywającej wnętrzności. Tak jakby wszechświat szydził ze mnie przez całe życie. Zabiera z mojego świata wszystkich, których kocham. Niszczy ich na moich oczach.


Więc co robię rozmawiając z tą kobietą?


Jakbym podświadomie wyczuła, że to ktoś ważny dla mojej mamy. Koleżanka ze studiów i czasów kiedy już obie były mężatkami. Jak daleko uciekłam od ludzi, którzy mnie lubili i kochali moich rodziców. Kiedy razem z Freyą wyprowadziliśmy się z mieszkania rodziców. Zerwałam kontakt z sąsiadami.


Jego pojawienie tak mną wstrząsnęło, że przyznałam się, że go znam. David Oswald krzyknęłam, cała przyjęta. On długo szukał mnie w swojej pamięci. Nie podpowiadałam mu. Jeśli mnie nie pozna, to będzie znaczyło że jestem wrakiem kobiety. Uśmiechnął się szeroko -Ingrid Waller. Najseksowniejsza laska z jaką byłem. O boże pani Virginia Oswald, najukochańsza kobieta na osiedlu. Jak mogłam pani nie rozpoznać, pamiętać tych węgielków, zamiast oczu. Jakimi ciskała pani gromy w swoich synów.


Uśmiechnęła się tak smutno. Ingrid kochanieńka, tak mi przykro. Proszę tak nie mówić, że mną wszystko dobrze. Ale obie wiedziałyśmy, że kłamie. Mój bohater w lśniącej zbroi, przyszedł żeby mnie uratować. David moja pierwsza miłość, mężczyzna który uczynił mnie kobietą.


Nie mogłam i nie mogę nadal uwierzyć, że wredny los postawił go na mojej drodze ponownie. Nie mogliśmy się na gadać. Wiem, że jest teraz moim przyjacielem, ale jak łatwo się w nim zakochać. Zawsze był przystojny. Mam słabość do blondynów. A jeszcze jest dobrym człowiekiem. Gliną, ale porządnym.


Jestem czasami śmieszna, kazałam mu zrobić zdjęcie w mundurze i mi wysłać. Wyglądał tak seksownie. Umieram, ale nie zanikło mi libido. On za to kazał mi, wysłać sobie zdjęcia wszystkich blizny po operacjach. On jest bardziej szalony niż ja. Coś tam również wspomniał o zdjęciu cycków, ale to przemilczałam. Zrobiłam je i wysłałam. Mówi, po tym jak je dostał, że jestem żołnierzem, bohaterem. Przy nim nie czuję się brzydka i poraniona.


Jestem mimo wszystko wojownikiem, a on to ceni. Na dodatek jego praca jako policjanta, przydała się w ucieczce. Opracował moje samowolne oddalenie się perfekcyjnie. Zabrał mnie ze szpitala i teraz obejmuje w blasku ognia. Jak można nie doceniać takiego przyjaciela.


Myślę, że Eliza też by mi pomogła, ale z jej i moja orientacja na pewno zostałybyśmy złapane. David spadł mi jak z nieba. Szkoda, że nie mam czasu, żeby spróbować jeszcze raz zawalczyć o jego serce. Kiedyś zniszczyłam naszą miłość. Nie wiem dlaczego, on jest taki dla mnie dobry. Tyle mu złego uczyniłam. Nie doceniałam prawdziwego uczucia. Pchała mnie tylko kariera. Studia i praca, nic się nie liczyło, nawet ja sama. Rekin finansjery bez zębów wygląda śmiesznie i tak się czasem czuję, jak żart, nieporozumienie.




















Antidotum-   # 2 Sieć kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz