Untitled Part 13

2K 97 4
                                    

Wpis 6

Ingrid

Jej skórę muskały promienie słońca, zamknęła oczy i rozkoszowała się szumem fal. Cudownie było stać i czuć pęd powietrza, który uderzał w jej twarz.

Wolność.

Czysta głowa.

Spokój.

Równy rytm serca.

Tak jakby nagle ktoś uwolnił ją z więzów i wypościł, po latach na świeże powietrze. Zachłannie łapała głębokie oddechy do płuc. To było cudowne uczucie, zero zmartwień i bólu.

Wiedziała, że to tylko chwilowy zachwyt i miraż, ale jak dobrze jest się wyciszyć. Siadła na piasku i zanurzyła w nim ręce, jego ziarenka przesączał się przez rozwarte palce i obsypywały stopy. Tkwiła w tej enklawie, czekając na potwora, który połknie słońce. A ono nie zdając sobie sprawy z zagrożenia, zniżyło się, ciekawe do oceanu. Chciało również po całym dniu, dotknąć zimnej tafli. Ostudzić się, zamoczyć strudzone ręce i stopy. Jej świetlista sukienka falowała na niebie, rozkosznymi barwami, czerwieni, pomarańczy i różu.

Siedząca samotnie kobieta zachwyciła się tęczą barw, jakie wybuchły przed jej oczami. Jej zielone oczy były przygaszone, nagle zapaliły się radośnie, widząc ten taniec natury. Chusta i sukienka falowała w rytm fal. Jej obraz umęczonej twarzy, pokrył szeroki uśmiech i nagle wyglądała tak pięknie, jednak delikatnie i ulotnie. Jakby za chwile miała zniknąć, wtopić się w bajeczne barwy i na zawsze zgubić.

Kiedy ten cudowny spektakl się zakończył, a wiecznie głodny potwór pożarł dzień, westchnęła zadowolona. Jeszcze długo nie mogła uspokoić serca. Biło tak szybko, zachwycone obrazami, jakie miała przed oczami. Tyle wspomnień, zalało ją nagle, dobrych i złych.

Wstała i ruszyła nad wodę, która zapewne była zimna. Ale i tak zanurzyła w nich stopy. Obraz ojca ukazał jej się przed oczami. Jak mówił, to tylko chwilowe uczucie. Przejdzie, musisz tylko to przetrzymać, a zobaczysz, że woda jest tak naprawdę ciepła i zauważysz jakie to dobre uczucie, poczuć na swoje skórze dotyk fal.

Zrzuciła sukienkę i została w samym jednoczęściowym kostiumie. Zanurzała się dalej, aż po samą szyje. I jak twierdził tata, woda była wręcz gorąca. Było jej tak dobrze, fale ją kołysały i zabierały coraz dalej.

Jakie to byłoby uczucie im się poddać. Pozwolić im się zabrać ze sobą. Wyciszyć zupełnie i radośnie unieś się na ich grzbiecie w siną dal. Nigdy już nie postawić stopy na ziemi, zostać na wieki, częścią oceanu. Stać się syreną. Wabić swoim głosem i śpiewem marynarzy, na zatracenie i zgubę. Opiekować się wrakami i dbać o śpiących na dnie oceanu gości.

Niestety ciepła i silna dłoń złapała jej ramiona i pomogła opuścić seny spokój oceanu. Wrócił ból rzeczywistości. Rozpacz i beznadziejność. Niestety nie może umrzeć, tak łatwo. Musi się męczyć. Dla Frei, musi wrócić. Ale jeszcze chwila, jeszcze ostatnie spojrzenie, na ciemne niebo. Chce zobaczyć jeszcze księżyc i gwiazdy, zapalić ognisko i jak kiedyś, pobawić się ogniem.

Zabrał ją na ląd i wytarł ręcznikiem, ubrał ciepłą bluzę, dresy, i kurtkę. Wszystko było za duże, ale pachniało nim. Tyle wspomnień, ten zapach przynosił. Zapalił duże ognisko. Zawsze lubił robić wszystko z rozmachem. Otworzył wino, choć nie powinna go pić, wzięła od niego szklany kieliszek i siadła na kocu.

Przygotował wszystko, jak obiecał.

Ogień radośnie skwierczał, muzyka grała w tle, jej ulubiona kołysanka dla Elizy Beethovena. Sączyła pierwszorzędny rubinowy płyn i rozkoszowała się, bryzą znad oceanu. On również usiadł i przyciągnął ją między swoje rozłożone nogi i mocno przytulił do swojej szerokiej i twardej piersi. Było prawie idealnie.

Gwiazdy pokryły nieboskłon i księżyc o kształcie rogala, leniwie przechadzał się, szukając przyjaciółki, Słońca. Chodził z marsową miną i trochę zły, że gdzieś się podstępnie się przed nim schowała. Szuka jej, ale nigdy nie może znaleźć, goni ją, ale zawsze ucieka, znika. On jest tu postacią tragiczną. Odrzucony i samotny, jest jej bratnią duszą.

***

Antidotum-   # 2 Sieć kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz