Untitled Part 7

3.2K 114 4
                                    

Rozdział V

Ruszałam się w takt muzyki, czułam motylki w brzuchu, od dotyku jego rąk, które z taką wprawą grały na każdym fragmencie mojej skóry. Moja szyja i ramiona mrowiły – Harry zostawiał właśnie szlak gorących pocałunków na ich powierzchni. Przekręcił mnie i całkiem straciłam spójność myśli, kiedy poczułam tyłeczkiem jego podniecenie.

Kołysałam biodrami na jego wypukłości, a jego ręce pieściły półkule moich piersi. Ściskał je rytmicznie i kręcił moimi twardymi jak stal gródkami. Z moich ust wyrwał się jęk. Boże jak bardzo chciałam, go poczuć wewnątrz mnie. Czułam się bez niego pusta, niekompletna. Z coraz większą pasją napierałam na jego twardego fiuta. Wzrastała we mnie frustracja, chciałam krzyknąć, żeby przygwoździł mnie do burty i wziął od tyłu pod gwiazdami. On jednak nigdzie się nie śpieszył, torturował mnie dalej.

- Ruszasz się tak jakbyś błagała o mojego fiuta. Dobrze wiesz, że na niego nie zasłużyłaś, a jednak jesteś tak bezczelna, że o niego prosisz. Chcesz go w sobie poczuć ?

-Tak, proszę. –Wymruczałam to bez zastanowienia, palił mnie ogień, i tylko on mógł złagodzić, ugasić, ten ból między moimi nogami.

-Brzmisz niepewnie, nie przekonałaś mnie dostatecznie.

-Błagam wypieprz mnie swoim wielkim fiutem. –Boże jak tego potrzebowałam. Moje usta był dla niego takie brudne.

-Lubię jak moja grzeczna dziewczynka, zmienia się w rozpustnice tylko dla mnie. –Zaśmiał się koło mojej szyi, te wibracje spłynęły kręgosłupem wprost do mojej obolałej cipki, przeszył mnie dreszcz.

Złapał mnie za tyłek i podniósł, zaskoczona pisnęłam.

-Obejmij mnie nogami piękna. –Zarządził, a ja chętnie spełniłam jego rozkaz, złapałam mocno jego ramiona i kokieteryjnie zakołysałam biodrami.

Dostałam za to mocnego klapsa, roześmiałam się, był z niego straszny brutal. Przede mną miałam jego migoczące w świetle księżyca lodowo-niebieskie oczy. Były takie piękne, że wpatrzona w nie zapomniałam o podstawowym odruchu, jakim jest oddychanie. Sapnęłam i zaciągnęłam się długim oddechem. Mogłabym przez wieczność patrzeć na tą twarz, namiętne pełne i miękkie usta, szeroką szczękę z lekkim zarostem i te kości policzkowe oraz czarne firanki rzęs. Wszystko w nim było doskonałe, unikalne, a w połączeniu dawało obraz mrocznego anioła. Jego ramiona były napięte pod moim ciężarem, a ja ściskałam je czując, jego twarde jak skała mięśnie. Jego muskulatura, rzeźba, nakręcały mnie bardziej niż mogłabym przypuszczać.

Było coś w tej sile pierwotnego, dawało bezpieczeństwo i pewność, że z nim nic złego mnie nie spotka. Z taką łatwością mnie niósł, a ja nie mogłam się doczekać, czasu w naszej kabinie. Byłam tak podniecona, chętna na wszystko co chciał mi zafundować. Było mi tak cudownie w jego objęciach, a jego twarz kusiła. Pochyliłam się i pieściłam jego usta, szczękę, to drapanie było rozkoszne. Zjechałam do jego szyi i ją zassałam. On był najpyszniejszą rzeczą jaką miałam na języku. Jego czarne włosy z każdym krokiem unosiły się i opadały zakrywając mu oczy, odgarnęłam je zachwycając się ich miękkością.

Zapewne miałam na ustach głupawy uśmiech zadowolenia, był wszystkim czego chciałam. Choć wiedziałam, że on nie jest tym czego powinnam pragnąć, powinnam unikać takich myśli. Jednak byłam opętana i nawet egzorcyzmy nie wypędziłyby tego diabła z mojego serca. Byłam na niego skazana. Ale jak słodkie i grzeszne oferował tortury mojemu ciału.

Antidotum-   # 2 Sieć kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz