Untitled Part 19

1.9K 98 3
                                    

Rozdział IX


Wyszłam na pokład, pęd powietrza zmroził moją skórę. Wiał silny wiatr od oceanu, który targał moje włosy. Wysączał z moje skóry ciepło i powodował dziwny lęk. Niebo zapalił się czerwienią i świat staną w ogniu. Spojrzałam na zegarek, czas w kajucie tak szybko minął, że prawie dobiegał wieczór. Co chwilę dwaj mężczyźni, pytali mnie, jak się czuję, a ja nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Byłam taka szczęśliwa jeszcze parę godzin temu. A teraz nie wiedziałam, co się ze mną działo, złowrogie przeczucia wnikały z każdą sekundę, coraz głębiej w moje serce. Bałam się. O Ingrid, o siebie, o całe moje życie.


Harry widząc, że drżę okrył mnie kocem i przytulił mocno do siebie. Jakby się bał, że zniknę. Piękny zachód słońca, odgrywał spektakl dla nas. A moja romantyczna dusza, nie umiała się tym cieszyć. Wszystko w moim życiu wyblakło, spłowiało, nie miało żadnego znaczenia.


-Kiedy dopłyniemy do portu? – Zapytałam. Chciałam złapać Ingrid w objęcia i już jej nigdy z nich nie puścić. Ona mi się wymykała, przelatywała jak piasek przez palce. Zacierał się po niej ślad. Tak jak napisane słowo na plaży, rozmywały się z każdą falą, aż nie można już nic z niego odczytać. Ulotność, przemijanie, groza kolejnej straty.


-Za jakieś dwie godziny, wypłynęliśmy daleko. Spałem i nie kazałem kapitanowi zawrócić. – Odpowiedział cicho. Jakby chciał mnie uspokoić tonem swojego głosu.

-Tak długo, martwię się o nią. Jest w ciężkim stanie. Myślisz, że może sobie coś zrobić. – Zadrżałam po tych słowach.

-Nie, ona jest silna. Wszystko będzie dobrze kochanie. Zobaczysz. Musi tak być.

-Tak, musi. – Harry jeszcze mnie mocniej przygarnął do siebie. Całował moje włosy i skroń. Staliśmy w tym zaczarowanym kręgu. Ja mocno przyciskałam plecy do jego szerokiej klaty, otoczona jego ramionami. Trwając razem czerpaliśmy od siebie siłę.


Byłam mu wdzięczna, za to wsparcie.

Moje myśli wróciły znów do siostry.

Powtarzałam to nieustanie w głowie.

Dlaczego uciekłaś?

Czy moja miłość, ją uwięziła w tej sytuacji?

Zmusiłam ją, do walki ponad siły?

Czy moje oczekiwania, ją tak przytłoczyły, że jedynym ratunkiem przed tym byłą ucieczka?

Dusiłam ją sobą i moja miłością.

Nie chciałam jej stracić, więc manipulowałam nią.

Zmuszałam do leczenia, pompowałam w nią trucizny i wycinałam z jej ciała kolejne zmiany.

Ona nie chciała już walczyć, ale ja nie słuchałam.

Czy jestem potworem?

Na dodatek podstępnym, maskuję się, ukrywam. udaję słabą, bezsilną, żeby wzbudzać w niej poczucie winy.

Wmawiam jej, że jeśli mnie opuści ja sobie nie poradzę.

Ale tak naprawdę boję się zostać sierotą.

Samotności, braku bezwarunkowej miłości, jaka daje tylko rodzina.

Przez tak długi czas byłyśmy tylko my, razem przeciwko całemu światu.

Antidotum-   # 2 Sieć kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz