Untitled Part 9

2.7K 104 2
                                    

Rozdział VI

To był bardzo bajeczny wieczór. Polubiłam takie wyjścia, ten dreszcz emocji. Wytworne ubrania, biżuterie. Smak luksusu i jego towarzystwo. Kiedy patrzyłam na niego, gdy był taki roześmiany, byłam szczęśliwa. Te rozkoszne dołeczki, dziś zamieszkały, na stałe na jego twarzy. Siedziałam z nimi na górnym pokładzie wtulona w niego. I chyba właśnie trafiłam do raju. Harry zaczął mnie masować po obręczy barkowej, a Jack widząc moją przyjemność, złapał moje stopy w swoje zwinne palce i w sposób mistrzowski pobudzał wszystkie, ukryte na nich receptory. Dobry boże – mruczałam zachwycona.

Słuchałam zaciekle każdego wypowiedzianego przez nich słowa, składałam w całość informacje i czasem wypytywałam Jacka. Wiem, że byłam ciekawa, ale to moja jedyna szansa na poznanie fragmentu jego życia, informacji o nim.

Czas się zatrzymał z lampką winna, z widokiem na ocean i światła miasta. Wypiłam troszkę więcej niż zazwyczaj. Tak miło było z nimi spędzać czas, że się zapomniałam i zrelaksowałam.

Dwie lampki szampana, trzy czy cztery kieliszki wina, brzmiał mój bilans napoi wyskokowych. Byłam w tym świecie, gdzie wszystko jest lepsze, alkohol płynie w twoich żyłach, a twoja odwaga sięga sufitu. Śmiałam się, żartowałam i w sumie nie wiem jak trafiłam do łóżka. Troszkę się bałam, może powiedziałam coś źle, albo zdradziłam coś, co nie powinnam.

Kiedy otworzyłam oczy, lekko pulsowała mi głowa i nawet to rozbawiło Harrego. Jego humor dziś był jeszcze większy niż wczoraj. Delikatnie gładził mój brzuch. Sprawiał, że nic nie miało sensu, tylko my razem. Całował szyje i przycisnął mnie do swojej erekcji. On najwidoczniej nie ma nigdy kaca, choć wczoraj wypił sporo więcej niż ja. Nie ma sprawiedliwości na świecie, pomyślałam. Zamrugałam oczami, chciałam wysiąść z tej karuzeli.

-Dzień dobry, moja słodka dziewczynko. –Delikatnie się uniósł na rękach, kiedy się ze mną witał. Pocałował w skroń i z rozbawieniem przyglądał się mojemu cierpieniu.

-Dzień dobry. – Wycharczałam, moje gardło dziś nie chciało współpracować ze mną.

-Jak się czujesz, coś cię boli? Kac doskwiera? – Z uśmieszkiem zapytał.

-Powinieneś mnie ostrzec, że będę się tak źle czuła i ten twój czarujący uśmiech, wcale mi nie pomaga. A tobie nic nie jest? –Powiedziałam to z lekkim wyrzutem.

-Czarujący, podoba mi się to. –Pogładził mnie w nagrodę po policzku. -Nie kochanie, lata wprawy, a ciebie co boli?

-Troszkę głowa i żołądek –Odszeptałam.

-Rozumiem, poczekaj chwilkę, przyniosę ci coś na ból. –Wyszedł z łóżka i podał mi szklankę soku pomarańczowego i dwie różowe tabletki.

-Zażyj i jeszcze uśnij, jest dopiero 8.00 rano, to powinno pomóc.

-Dziękuję, nawet nie chce sobie wyobrażać kaca, po większej ilości alkoholu, skoro tak źle jest teraz.

-Nie chcesz, zmiażdżyłby twoją śliczną główkę. Zaśnij słodki kotku. –Z tymi słowami pocałował leciutko moje usta i mocno przyciągnął do siebie. Wtuliłam się w jego szeroką pierś i zaczęłam uciekać do krainy snów. Tam znikają wszystkie problemy i ból. Jest cieplutko, miękko i rozkosznie dobrze.

Obudziłam się w całkiem innym nastroju, po bólu nie było śladu. Nie wiem co mi zaaplikował, ale musiało być to dość mocne. Otworzyłam oczy i zerknęłam na Harrego. Leżał na boku podparty na ręce i wpatrywał się we mnie z uśmiechem. Jego tatuaże na ramieniu się napięły, były z bliska jeszcze piękniejsze.

Antidotum-   # 2 Sieć kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz