Untitled Part 8

2.4K 115 1
                                    

Wpis 3

Przeszłość.

Harry.

Co mnie doprowadziło do tego absurdu, los czasami rzuca ci pod nogi, dziwne sploty wydarzeń. Nakładają się, zapętlają, a ty naglę z obserwatora, zostajesz wciągnięty wir wydarzeń…

To fakt byłem strasznie znudzony. Wokół mnie kręciły się same dziwki, nie z zawodu, ale charakteru. Chciały się ogrzać w moim bogactwie i brylować na świeczniku. Pokazać się, zabłysnąć, w świecie mediów. Chciały oddychać moim powietrzem, a ja się tym zacząłem dusić.

Pomyślałem o kolejnej imprezie, na jaka miałem dziś zaproszenie. Nie miałem ochoty na to, ale z drugiej strony siedzieć w mieszkaniu również. Muszę być zajęty całą dobę. Moje myśli muszą być w biegu i skupione. To pozwala trzymać kontrolę. Nie mogłem tego znowu rozgrzebywać. Zdzierać strupa z nigdy niegojącej się do końca rany. A więc muszę powstrzymać niechęć i iść na imprezę. Złapać kolejną łatwą panienkę i się w niej zatracić. Pożądanie, dominacja, kontrola trzyma mnie w całości.

Dziś impreza charytatywna, więc może nie będzie tak źle. Może znajdę osobę do zagłuszenia, choć na chwilę moich demonów. Niestety ostatnio przestało to wystarczać, nie pomaga jak kiedyś. Pieprzenie kiedyś wystarczało, ale teraz stałem się wybredny. Szukam czegoś i tego wcale nie odnajduję. Nic, muszę mieć jednak jakieś zajęcie.

Tak myśląc udałem się szybko pod prysznic, pominąłem golenie i zostawiłem dwudniowy zarost. Wkroczyłem do swojej garderoby, wystroiłem się w mojego ulubionego projektanta Valentino. W ciemno szary trzyczęściowy garnitur, różową koszulę i czarny wąski krawat. Zapiąłem zegarek z mojej ogromnej kolekcji i spryskałem się perfumami. Uważałem, że to jedyna dopuszczalna biżuteria jaką, może nosić prawdziwy facet. Miałem obrzydzenie do łańcuchów i sygnetów, zwłaszcza tych drugich.

Nakazałem Thomasowi przygotować limuzynę i już byłem w drodze do garażu. Skoro chcą oglądać przedstawienie, czas je rozpocząć. Już po paru minutach znalazłem się w tłumie osób. Ze znudzeniem, przeczytałem cel dotacji i wypisałem sowity czek. Po spełnieniu obowiązku, ruszyłem na polowanie.

Krążyłem zaczepiany przez ludzi łaknących moich względów. Prawie ich nie słuchałem, zawsze zwierzali się z czegoś niby przypadkiem, a chcieli jedynie poparcia, albo pieniędzy. Odpowiadałem stałą śpiewkę, to ciekawe, zastanowię się, ale tak naprawdę nie wiedziałem nad czym.

Rozejrzałem się kolejny raz po sali. Kilka kobiet, już zdążyła narzucić mi swoją uwagę. Zapominały o jednym, to ja jestem drapieżnikiem, nie na odwrót. Mimo, że mnie drażniły, miło je spławiałem. Nie ma nic zabawnego, ani podniecającego w jedzeniu czegoś, co zostało ci podane pod nos na srebrnej tacy. Ja wolałem się trochę ubrudzić i zapolować.

W końcu moja frustracja osiągnęła maksymalną wartość. Musiałem szybko znaleźć kogoś odpowiedniego, na kim wyładuje mój testosteron. Dobre pieprzenie zawsze wycisza mój głód i chęć niszczenia. Szczerze byłem rozczarowany ofertą tej imprezy. Same znajome twarze, kobiety, które już miałem.

A miałem swoje standardy, nigdy ich nie pieprzyłem drugi raz. Zawsze byłem na tyle trzeźwy, żeby wiedzieć kogo zabieram i zaliczam. Moją kolejna zasadą było jasno określić cel w jakim zabieram dziewczyny. Zawsze im mówię, że idziemy się pieprzyć, nic więcej. Nie będzie cukru i wanilii. Zero przytulanek i łagodności. Albo to akceptowały, albo nie było zabawy. Rzadko się zdarzało, żeby jakaś mi odmawiała. Byłem bogiem i dyktowałem warunki. Również nie byłem typem sponsora, nie płaciłem, niczego nie załatwiałem przez seks. Czy jak obecnie jest w moim świecie, kobieta za dobre obciąganie, ful serwis cipki i tyłka, dostają mieszkania, diamenty, samochody, wakacje, niezłą sumkę. Ze mną mogły liczyć na czystą przyjemność, ostre rżnięcie i orgazmy. Nic im nie dawałem i nie obiecywałem.

Antidotum-   # 2 Sieć kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz