Untitled Part 22

2.1K 94 1
                                    

Wpis 12

Harry


Harvard moje najlepsze czasy. Szaleństwa, seksu bez ograniczeń i pierwsze własne pieniądze.


Wydostałem się tam spod władzy dziadka, zaznałem prawdziwej wolności. Zarobiłem w rok dzięki moje firmie, więcej niż Larry, odziedziczył po swoich przodkach. To było jak katharsis. Byłem w końcu nieskrępowany niczym, on mógł mnie cmoknąć w tyłek.


Nie zamierzałem nigdy ponownie go zobaczyć. Ale on miał Annabell w swoich rękach. Zastanawiacie się dlaczego tej kobiety, nie nazywam mamą. Bo nią nigdy nie była. Nie wiem, co znaczy to słowo. Nie znam miłości. Znam tylko obowiązek i pracę. Dom, nie ma domu w takim znaczeniu, jakim znają go niektórzy. Ciepło, miłość, wsparcie, rodzina.


Mój to tylko mury przed zimnem i deszczem, gdzie śpisz, nic więcej. W wielkiej posiadłości żyłem samotnie, niby otoczony tłumem, pokojówki, kucharki, kierowcy. Ale ci ludzie dbają o ciebie za pieniądze, nie dlatego, że im zależy.


Ingrid Waller, zawsze się zastanawiałem, czy pamięta mnie z Harvardu. Miałem tam serie wykładów. I spotkałem przepiękną studentkę. Pamiętam jak dziś ,jak siedzącą pod wysokim drzewem i czytała gruby podręcznik. Marketing i finanse w bankowości. Zafascynowała mnie tym, jaka był podobna do niej.


Jej kocie zielone oczy, usta, piękna sylwetka i długie zgrabne nogi. Nie, ona była od niej ładniejsza. Była w niej jakaś siła i przyciąganie. Cholera. Zamarłem, wchłaniałem jej obraz, upajałem się tym widokiem. Nie miałem odwagi się z nią zmierzyć. To przez Annabell, straciłem odwagę. Co się ze mną działo. Odpuściłem. Żałowałem kiedy wróciłem do Nowego Jorku, że nie zdobyłem tej dziewczyny. Powinienem rozkochać ją i porzucić, jak każdą wcześniej.


Tego chciałem, zniszczyć ją. Sprawić, żeby cierpiała. Błagała mnie o uwagę, a dostawała tylko obojętność, żeby chciała ode mnie miłości, a dostała chłód i szyderę. Chciałem widzieć w jej oczach łzy. Chciałem wyrwać jej serce i po nim chodzić, rozgniatać go ciężkimi wojskowymi butami. Jej uśmiech nagle zabłysł na jej twarzy, podeszła do niej jakaś dziewczyna i coś z dużą energią zaczęła jej opowiadać. Ten uśmiech był piękny, magiczny. Nigdy nie powinna się już tak uśmiechać. Chciałem go usunąć z jej ust. Nie powinna być szczęśliwa. Jednak nic nie zrobiłem, bałem się ruszać tego trupa z szafy. Był on dobrze ukryty. Annabell, była schowana w koncie mojej głowy. Na tyle zajmowała w niej miejsce, żeby czuć ten ból, który trzymał mnie w ryzach i kontroli, a dostatecznie ukryty, żeby nikt nie wiedział, że Harry Hargrove ma w sobie słaby punkt. Dziewczyna zerknęła namnie, złapałem na sekundę jej wzrok, kiedy jakiś mięśniak ją poderwał z trawy. Ona zapiszczała i nasza interakcja została bezpowrotnie przerwana. Zacisnąłem pięści, on nie powinien jej dotykać. Byłem zły, zagubiony. Nie ona jest dla mnie niebezpieczna. Odsunąłem się od niej, jak od groźnej kobry. Nie chciałem tego czuć, to było za intensywne. Harry Hargrove ucieka przed dziewczyną z podkulonym ogonem. Byłem na siebie wściekły. A tą złość postanowiłem wyładować na niej.


Kiedy za rok wróciłem z wykładami i w mojej głowie miałem wciąż tą dziewczynę, już jej nie było. Wyjechała, znikła, rozpłynęła się jak miraż, jak jawa senna. Może nikt taki nigdy nie istniał, może sobie to wyobraziłem. Nikt nie może mieć takich samych oczu jak Annabell, być tak do niej podobnym, to nonsens. Przepracowanie. A jednak los dalej zakreślał koł. Znacie to powiedzenie Chińskie. "Niewidzialna czerwona nić łączy tych, których przeznaczeniem było się spotkać, niezależnie od czasu, miejsca czy okoliczności. Ta nić, może się rozciągać lub splątać, ale nigdy się nie przerwie."

Według tego cytatu, ta nić łączy ze sobą ludzi, których przeznaczenie w pewnym momencie się ze sobą krzyżuje.


To było jak déjà vu . W moim matrix-ie nagle pojawił się piękna kobieta w czerwieni. Co oznaczało, zakłócenie w mojej głowie, interwencje agentów. Czerwień bowiem oznacza seks, przemoc, albo wszystko razem. Mamy zakodowane w naszym instynkcie, że barwa taprzestrzega nas przed zagrożeniem. Jest to jak wiemy barwa krwi, czy ognia, które są bardzo niebezpieczne dla człowieka. Czy ona mi zagraża, w jakiś sposób na pewno, muszę ją pokonać, zniszczyć, zanim ona zniszczy mnie.


Kiedy ja spotkałem w Nowym Jorku na imprezie, przez chwilę się w nią wpatrywałem. Poraziło mnie to. Była jeszcze piękniejsza, doskonalszą repliką. Co jest do kurwy, szaleje. Z jakiego powodu spotykam tą kobietę ponownie w moim życiu i czuję się taki odsłonięty i narażony. Wróciła ponownie do mnie, a na dodatek chciał ze mną pogrywać. Miałem czasami ochotę skręcić jej kark.


Zabawa w uwodzenie, chciałem się przekonać czy jest łatwa. Zdziwiłem się jej odmową. Kolejny i kolejny raz, odrzucała mnie. Ona była taką sama mściwa suką jak Annabell. Bawiła się ze mną, wiedziałem jak na mnie patrzy. Była naszą grą, tak samo podniecona jak ja. Pokazałem jej, żeby uważała z kim zaczyna, dałem jej inwestycję, pokazałem moją siłę. A później sprawiłem, że nie mogła znałeś, żadnego klienta, zamknąłem drzwi. Nie poddała się, nie dała się zaszczuć, nie prosiła mnie o łaskę. A powiedziałem jej, że jeśli to zrobi, przestane jej utrudniać życie. Chciałem ją widzieć na łopatkach.


A później zniknęła. Złapałem się na tym, że jej szukam. Chcę się z nią bawić dalej. To wyzwanie strasznie mnie rajcuje, fiut mi stoi jak drąg. Cholera, lubiłem się z nią droczyć. Czyżby się poddała. Byłem niepocieszony. Nigdy nie myślałem, że okaże się tchórzem i czmychnie. Dowiedziałem się, że odeszła z pracy. Nawet czułem się troszkę winny. Co jest do kurwy, nigdy nikt mnie nie obchodził. Nie miałem sentymentów, niszczyłem ludzi i sprawiało mi to frajdę. Wykorzystywałem kobiety i je rzucałem. Nigdy się nie zastanawiałem, co dalej się dzieje z nimi. A ona weszła mi pod skórę. Byłem dla niej ostry. I czułem się z tym okropnie. Chciałem ukarać Annabell, nie ją.


Mam wyrzuty sumienia, pierwszy raz w życiu. Jasna cholera, wpadłem przez tą królową lodu w niezłe szambo. Jak to odkręcić. Jak je wyciszyć. Nie będę robił z tym nic, nie jestem słabym człowiekiem. Nie ma we mnie ani grama współczucia, uczucia i czegokolwiek dobrego. Jestem ziejącą pustką i dobrze mi z tym. Nic poza bogactwem i łatwymi cipkami, nie jest mi potrzebne do życia. A na pewno nie Ingrid pieprzona Waller. Dobrze, że zniknęła. Może trafiła gdzie jej miejsce, do piekła. Kiedyś się tam spotkamy. Mam nadzieje, że będę mógł ją tam torturować. To by była zabawa. Pewnie diabeł polubi moje makiaweliczne zdolności. Na samą myśl się roześmiałem. Pozdrowienia z piekła, kochanie wykrzyczałem i wysłałem w przestrzeń buziaka.
















Antidotum-   # 2 Sieć kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz