Rozdział 4

475 31 22
                                    

Przez kolejne paręnaście minut siedzieliśmy bez słów wpatrzeni w podłogę. Ja w rękach trzymałem zimną już herbatę a Hajime starał się ogrzać kocem. Właściwie cała sytuacja wynikła nagle i nie za bardzo wiedzieliśmy co robić. 

-Iwa...-Zacząłem odkładając tym samym kubek z napojem na półkę obok. 

-Słucham?

-Wiem, że jest już właściwie trochę późno - Aby upewnić się, która godzina spojrzałem na zegarek na nadgarstku - jest 2.34 ale....

-Tak?

-No bo ja bym chciał sobie wyjść na dwór. Ty byś został, a ja bym wyszedł na chwilę, nie wiem, na 15...może 20 minut...? - Nie chciałem zaciągać przyjaciela razem ze mną, ponieważ wiedziałem, że był cały zmarznięty. 

-Jasne, tylko że beze mnie nigdzie się nie ruszysz - Szybko wygramolił się spod kocyka i wstał. Chwycił swoje buty i zaczął je zakładać. 

-Ale iwa-

-Tylko warunkiem jest to, że musisz mi pożyczyć jakąś ze swoich bluz, byłbym wdzięczny. Jak pozwolisz to zostanę w tej, którą mam na sobie. Ah, i masz może jakąś zapasową czapkę? Też się przyda. 

Uśmiechnąłem się szeroko i znów podziękowałem w duchu za to kim był ten cudowny brunet. Podałem mu czerwono białą czapkę z pomponem.

Świątecznie pomyślałem i sam założyłem rękawiczki. 

-Dzięki, tak właściwie fajnie będzie się przewietrzyć, a ja w sumie już się ogrzałem.

-To co? Wychodzimy? - Dopytałem, a w odpowiedzi otrzymałem kiwnięcie głową. 


Zamknęliśmy za sobą drzwi i wybiegliśmy na dróżkę, którą okrywała biała warstwa puchu. Zaproponowałem pójście do pobliskiego lasku, w końcu chciałem ulepić bałwana. 
Z Iwaizumim będzie to jeszcze lepsze wspomnienie. Chwyciłem przyjaciela za nadgarstek i pociągnąłem do wspomnianego wcześniej miejsca. 

-Nie tak szybko Tooru, zaraz się poślizgniesz tak jak wczoraj wracając ze szkoły - Zaśmiał się głośno. Ja zaś naburmuszony próbowałem nie zwracać na niego większej uwagi, tylko nadal go ciągnąłem - Słyszysz mnie Fattykawa?

-Nie nazywaj mnie tak Iwa-chan! 

-Bo co? 

-Bo.... bo nie. 

-Oh, moja królewna się obraziła? - Chłopak znów zaczął się ze mnie nabijać. Powoli docieraliśmy na miejsce ale przeszkodził mi w tym mój cudowny jakże przyjaciel. Zatrzymał się przez to ja też byłem do tego zmuszony. Przyciągnął mnie bliżej siebie i spojrzał prosto w oczy. W tym momencie wydawało mi się, że zrobiło się trochę cieplej. - Może muszę Panienkę pocałować w rączkę jak przystało?

Zapytał ironicznie, a ja odwróciłem wzrok w inną stronę. Jednak on złapał moją dłoń i pocałował ją. Automatycznie przeszyło mnie dziwne uczucie i wyrwałem się. 

-Iwa-channn, ja nie jestem dziewczyną żebyś mnie tak całował!!! - Wykrzyknąłem i zacząłem udawać oburzonego, mimo to chłopak w ogóle się tym nie wzruszył i tym razem to on zaczął prowadzić mnie. 

-Już nie bądź taki obrażalski....księżniczko. 

-IWA!!!


Po paru chwilach dotarliśmy na małe pole a do koła niego znajdowało się mnóstwo drzew. Śnieg był nietknięty, bo dopiero co spadł. Od razu rzuciłem się zatapiając w nim. Brunet lekko śmiechnął pod nosem patrząc się na mnie. 

Tamtej nocy - IwaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz