Prolog

4.9K 137 14
                                    

- No, no, no... Kolejny Vevrain, którego widzę. Widzę siłę, waleczność, inteligencję, śmiałość, a przede wszystkim wyczuwam, że jesteś przebiegła. Tak jak wszyscy twoi przodkowie. Dobrze wiem, gdzie cię przydzielić – Seraphina uśmiechnęła się, już przewidując decyzję Tiary Przydziału. - Slytherin!

Usłyszała jak wszyscy w Slytherinie wiwatują na jej cześć i z ogromnym uśmiechem wstała z krzesła biegnąc w stronę długiego stołu. Jedenastoletnia dziewczyna była bardziej niż szczęśliwa, że została przydzielona do Slytherinu, należała tam. Tak jak jej matka, jej ojciec i wszyscy jej przodkowie. Gdyby nie była Ślizgonką, jej rodzina najprawdopodobniej by się jej wyrzekła.

Seraphina usiadła obok blondwłosego chłopaka, który również był na pierwszym roku. Nie musiała się dwa razy zastanawiać, zanim go przytuliła. W końcu z nim dorastała.

- Abraxas! Tak się cieszę, że oboje jesteśmy w tym samym domu.

- Nie mogłoby być inaczej, Phiny. Nie moglibyśmy być przydzieleni do żadnego innego domu - powiedział.

Była wyraźnie podekscytowana pobytem w Hogwarcie, gdzie mogła poznać nowych przyjaciół i nauczyć się więcej.

Niektórzy ludzie z innych domów już patrzyli na nią zabójczymi spojrzeniami. Jak mogliby nie patrzeć? Młoda dziewczyna należała do jednego z najpotężniejszych rodów i większość czarodziejów nienawidziła jej rodziny, ponieważ wszyscy oni zajmowali ważne stanowiska w Ministerstwie Magii, a ich praca była określana jako niesprawiedliwa. Ale cóż, nie przeszkadzało jej bycie znienawidzoną. Jest jak jest i to nie była jej wina, że urodziła się jako Vevrain.

Zwróciła uwagę na chłopca, który siedział na krześle z wyrazem pełnym pogardy i srogości. W przeciwieństwie do innych studentów pierwszego roku, nie wyglądał na podekscytowanego czy zaniepokojonego. Właściwie wyglądał, jakby nawet nie był zaskoczony, że tu jest.

Tiara Przydziału ledwie dotknęła jego głowy, zanim wykrzyknęła dom, do którego należał:

- Slytherin!

Uśmiechnęła się nieznacznie, obserwując chłopaka idącego w stronę stołu. Nadal nie wykazał żadnej reakcji, ale wszyscy przy stole Slytherinu wiwatowali mu.

Seraphina również klasnęła w dłonie, gdy usiadł naprzeciwko niej.

- Hej, jak masz na imię? - zapytała, brzmiąc zaskakująco miło. Abraxas uniósł brew, zwykle była zamknięta przy nowych osobach i rzadko chętnie się przedstawiała. W końcu czarownica miała problemy z zaufaniem do ludzi wokół siebie i dlatego zwykła trzymać się z dala od obcych. Jednak patrząc na chłopaka brzmiała dziwnie podekscytowana.

Jego orzechowe oczy spotkały się z jej oczami, a on zmarszczył brwi.

- Jestem Tom Riddle.

Wyciągnęła do niego rękę, a Abraxas uniósł brwi, myśląc, że postradała zmysły. To było rzadkie.

- Jestem Seraphina Vevrain. Miło mi - uścisnął jej dłoń wciąż niepewny tego, co się dzieje, a ona uznała chłopaka za dość tajemniczego.

Przechylił głowę na bok, patrząc na jej twarz.

- Dlaczego twoje oczy mają różne kolory? - jego głos był tak cichy, że ledwo go słyszała ponad klaskaniem i krzykami ludzi  z innych domów.

- Urodziłam się taka, cała moja rodzina ma oczy o różnych kolorach - przyznała, a on po kilku sekundach kiwnął głową, nie wyglądając na zainteresowanego podtrzymaniem rozmowy.

Zarówno Abraxas, jak i Seraphina uznali chłopaka za nieco dziwnego, ale nic o nim nie powiedzieli. Poza tym, każdy czarodziej wie o wyjątkowej charakterystyce rodziny Vevrain. Mieli oni różnokolorowe oczy. Jedno z oczu Serafiny było zielone, a drugie czarne, tak ciemne, że jej rodzina uważała to za szczególnie niezwykłe.

To było dziwne, że o tym nie wiedział. Może wychowywał się z mugolami. Może jego rodzice są mugolami? Nie, to byłoby dziwne, skoro jest w Slytherinie.

- Jestem Abraxas - odrzekł młody Malfoy, a Tom tylko skinął głową, po czym zaczął spokojnie jeść. - Abraxas Malfoy - doprecyzował chłopak, chcąc sprawdzić, czy to imię coś mu mówi, ale Tom nawet nie spojrzał na niego.

Reszta wieczoru składała się z nowych przedstawień i drobnych wyjaśnień zasad panujących w szkole przez dyrektora Dippeta. Wkrótce prefekt pokazał nowym uczniom pokój wspólny i dormitoria.

Seraphina była zachwycona pięknem tego miejsca, ale wciąż ciekawił ją milczący chłopak obok niej. Cały czas wyglądał tak poważnie i to ją dziwiło, bo przecież dzieci powinny być radosne. Ale on wydawał się... złamany?

I znów, nie była najszczęśliwszym dzieckiem na świecie, a w większości przypadków okazywała się rozpieszczonym bachorem, jak mawiali jej rodzice, ale nie wyobrażała sobie, żeby ktoś nie był choćby w najmniejszym stopniu podekscytowany Hogwartem. Może on tylko gra, a tak naprawdę jest w środku bardzo szczęśliwy, pomyślała.

Prawda była taka, że Tom Riddle naprawdę był dla dziewczyny zagadką i nie mogła przestać o nim myśleć. To był początek kłopotliwej przyjaźni i powód jej łez przez większość czasu, ale do ostatniego tchnienia Tom Riddle był zawsze w jej myślach.

kneel | Tom Riddle (TŁUMACZENIE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz