*Hugo*
Kiedy tylko Hannah poszła spać, udałem się do ukrytego centrum dowodzenia, chcąc skorzystać z okazji i jeszcze raz spróbować odnaleźć Insectora i Żuczynę. Na całe szczęście, mimo późnej pory, mogłem liczyć na pomoc mojej młodszej siostry, która to wyświetliła się nieopodal mnie, jako hologram. Oboje więc wpatrywaliśmy się w mapę Buenos Aries, gdzie wyświetliły nam się dwa czerwone punkty.
- Mamy potwierdzenie z naszych satelitów. Oboje tam są. - oznajmiła brunetka, choć sam widziałem to na załączonym obrazku. Westchnąłem cierpiętniczo, gdyż wciąż musimy zakładać, że dawni wspólnicy dziadka nie opuścili Argentyny.
- Czyli wychodzi na to, że szukamy wiatru w polu? - ale Hannę musiało coś zaatakować, prawda? Przecież wielkiego robactwa sobie nie wymyśliła.
- Może tydzień temu się tu teleportowali?
- Nie wiem, czy mieliby możliwość. Dziadek Mike nic na ten temat nie wspomniał. - zauważyłem, a pamiętać trzeba, że wypytywałem go o każdy najdrobniejszy szczegół dotyczący jego dawnych wspólników. W końcu musimy być przygotowani na wszystko.
- Skoro ciocia Chloe ma, to dlaczego nie?
- Sam nie wiem. - wydałem z siebie kolejne westchnięcie. - Ciągle mam wrażenie, że coś nam umyka. Tylko co mogliśmy przeoczyć?
- Nie wiem, Hugo. Naprawdę nie wiem. Sprawdzałeś każdą możliwą opcję i żadna donikąd cię nie zaprowadziła. Obawiam się, że będziesz musiał poczekać... na to aż ci znów się pojawią. - zasugerowała ostrożnie zapewne, bo wiedziała, że jej słowa mocno podniosą mi ciśnienie. I tak też się stało.
- No jasne, i jeszcze czego?! - spytałem nieco pretensjonalnie. Miałbym siedzieć z założonymi rękami i czekać, aż Insector, lub Żuczyna ponownie zaatakują? Akurat teraz, kiedy element zaskoczenia jest po naszej stronie? Wolne żarty. Przecież tutaj chodzi o bezpieczeństwo Hanny. Póki nie będę miał dwustuprocentowej pewności, że już nikt nie waży się jej tknąć, brunetka zawsze może znaleźć się na celowniku jakiegoś zbira.
- Zrobiłeś wszystko, co mogłeś i dobrze o tym wiesz. Więcej nic nie zdziałasz, więc daj już sobie spokój z tym tematem. - poradziła siostra, mimo to podejrzewałem, że ta ma pełną świadomość, jak mylne jest to stwierdzenie.
- Echh, właśnie nie wszystko, dlatego też nie mogę odpuścić. Gdyby istniał sposób, jak wyciągnąć od niej ten przeklęty dziennik, w ogóle nie byłoby problemu. - westchnąłem ociężale już zmęczony tym tematem. Przecież nie wyszarpię jej go siłą, ale po dobroci Hannah też mi dziennika nie odda. Już sam nie wiem, co mam zrobić, by w końcu odzyskać utracony przedmiot.
- Daj spokój. Nie twoja wina, że ona jest uparta.
- Ale to ja zgubiłem tę kronikę w szkole. Gdybym jej lepiej pilnował, albo w ogóle ze sobą nie brał... - oczywiście, że ja nadal borykałem się z poczuciem winy. Gdybym lepiej pilnował dziennika dziadka Mika, Hannah nie byłaby teraz w niebezpieczeństwie. Gdybym zaś pomyślał ze dwa razy, zanim poszedłem cisnąć w nią lodem, dzisiaj moja dziewczyna by się mnie nie bała. Byłem wściekły. Wściekły zarówno na siebie, jak i całą tę sytuację, która to powoli zaczynała mnie przerastać. Wszystko to odbiło się na moich mocach. Nim zdążyłem choć trochę pomyśleć, lód puścił mi z rąk, w rezultacie obrotowe krzesło poleciało na przeciwległą ścianę, przymarzając do niej za sprawą bryły lodu.
- To krzesło ci nic nie zrobiło. - skomentowała moja siostra, jakbyśmy rozmawiali o pogodzie. Przeniosłem rozgniewane spojrzenie na wyświetlany ją hologram. Naprawdę nie miałem teraz ochoty na głupawe żarty. Wydałem z siebie ciche westchnięcie, po czym ruszyłem się z miejsca, licząc, że jeszcze uda mi się czegoś dowiedzieć. Jak się można domyślać, były to zwodnicze nadzieje. Pracy nie zdołała przerwać mi Ava, która wręcz do znudzenia powtarzała mi, że mam sobie darować, a Terra obwieszczając niepokojący komunikat:
CZYTASZ
Grzmotomocni : Kronika Złoczyńcy
FanfictionHugo Dobromocny, mimo iż jest synem Dobromocnego i Grzmoto-panny, od zawsze pragnął zostać łotrem, zupełnie jak jego dziadek Mike Złomocny. Emerytowany złoczyńca jednak nie pali się zbytnio do tego, by wyszkolić swojego wnuka na prawdziwego drania...