15. Randka w lodziarni

128 10 3
                                    

*Hugo*

Cichaczem przekroczyłem próg domu, licząc na to, że uda mi się przemknąć do pokoju, nie napotykając przy tym nikogo z moich krewnych. Niestety pech chciał, że już od progu czekała na mnie mama ze swoim kocykiem czekania, jak zawsze go określała. Polegało to na tym, że gdy któremuś z nas zdarzyło się przebywać poza domem do późnych godzin wieczornych, mama siadała na kanapie z kocykiem i oczekiwała nas, by później strzelić nam porządny wykład. Zwykle to Susan się na to łapała, dzisiaj jednak przyszła kolej na mnie. 

- Hugo, gdzieś ty do diabła, był?! Masz pojęcie, która jest godzina?! - spytała, gwałtownie podnosząc się z kanapy. 

- Słusznie mamo, jest już późno, a ja przecież jutro mam szkołę, więc będzie lepiej, jak już pójdę spać. - dla zachowania wymówki teatralnie się przeciągnąłem, by dodatkowo podkreślić, jak bardzo jestem padnięty. Niestety, na mamie nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. 

- Najpierw to ty mi powiedz, gdzie byłeś. Hugo, w internecie nic nie pisało, ciocia Nora nie otrzymała żadnego zgłoszenia z twoim udziałem. Dziecko, co ty robiłeś przez tak długi czas? Wiesz, jak ja się martwiłam?! 

- O mnie, czy o miasto? - posłałem rodzicielce wymowny uśmiech. 

- No bardzo zabawne. - brunetka skrzyżowała ręce na piersi. Chyba załapała, że gdyby przyznała, że martwiła się o FlashLight City, przyznałaby też, że całkiem niezły ze mnie super łotr. 

- Oj mamuś, z góry zakładając, że ja z domu wychodzę tylko i wyłącznie po to, by rozrabiać, daleko nie zajdziesz. 

- A zatem powiesz mi w końcu, gdzie byłeś i co robiłeś tak długo? - mimo moim starań odciągnięcia rodzicielki od tematu, ta uparcie oczekiwała na odpowiedź. 

- Mamo, nasz Hugo był na randce. - oznajmiła Susan, schodząc ze schodów. 

- Chwila, jak to na randce? Hugo, nic nie mówiłeś, że masz dziewczynę. - mama zainteresowała się tematem, przez co miałem ochotę zabić starszą siostrę gołymi rękami. 

- Bo nie mam. - odparłem, po czym skierowałem wzrok w stronę blondynki, która właśnie wyciągnęła z lodówki sok pomarańczowy. - A to nie była randka! To była... forma przerwy od nauki, jeśli musisz wiedzieć. 

- Uuu, uczycie się razem. A powiedz, przeszliście już do biologii, czy nadal jesteście na etapie chemii? 

- Mamoo! - jęknąłem, gdyż nienawidziłem, jak rodzicielce włącza się tryb świrniętej nastolatki. - Okej, ta rozmowa robi się dziwna, dlatego idę, zanim wam dwóm już całkowicie odbije palma. - oświadczyłem, po czym skierowałem się w stronę schodów. 

- No weź, powiedz nam chociaż, jak ona ma na imię! - zawołała za mną mama, ale już jej nie słuchałem. Dlaczego ja i tata musimy być jedynymi facetami w tym domu? Trzy kobiety na nas dwóch, to bywa przytłaczające. Zresztą, co one mogą wiedzieć? Niby na jakiej podstawie wolno im oceniać, czy mam dziewczynę, czy nie? Jasne, ja bardzo lubię Hannę, może nawet za bardzo i myślę, że ona mnie też, ale nie mogę przecież zapomnieć o tym, że ona ma chłopaka. Rzecz jasna mnie osobiście ten koleś w ogóle nie obchodzi, ale Hannę owszem, dlatego też nie chcę jej się aż tak narzucać. Myślę, że przede wszystkim powinienem skupić się na odzyskaniu dziennika. Tak będzie najlepiej dla wszystkich, łącznie z samą Hanną. 

*Ava*

Dzisiaj znowu każde z nas zaczynało od innej godziny, więc Susy nie odwoziła do szkoły nas wszystkich naraz. Zresztą, nawet gdyby chciała, nie miałaby takiej możliwości, bo tata zabrał Dobrowóz na misję do Metroburga. Ale to nie miało znaczenia dla mojego brata, który od razu stwierdził, że przecież może dostać się do szkoły na lodowej zjeżdżalni. 

Grzmotomocni : Kronika ZłoczyńcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz