*Luke*
Byłem szczerze zaskoczony nagłym gestem Alice, mimo to pozwoliłem sobie oddać pocałunek. W tej chwili jakoś nie miałem ochoty myśleć o Hannie i o tym, jak bardzo pragnąłem ją odzyskać. Skoro ona pozwoliła sobie na kogoś nowego, ja także mogę. Nawet, jeśli tym kimś była jej najlepsza przyjaciółka. Usta Alice wydały mi się równie miękkie, co mej byłej sympatii, natomiast jej ciemne włosy zdawały się być jeszcze gęstsze, gdy wplotłem w nie swoją dłoń. Po oderwaniu się od siebie spojrzałem w jej jasne oczy, które zdawały się błyszczeć, niczym dwie piękne gwiazdy. Już miałem skomplementować jej spojrzenie, kiedy Alice niespodziewanie się ode mnie odsunęła.
- Wybacz, Luke. - powiedziała nagle z zakłopotaną miną. - Naprawdę przepraszam cię za ten pocałunek. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. To pewnie przez emocje. Przez fakt, że to ty okazałeś się... sam wiesz, kim. Naprawdę mi przykro. Wiem, że kochasz Hannę, moją najlepszą przyjaciółkę, co dodatkowo nie dawało mi żadnego prawa, by cię całować. - Alice wyrzuciła z siebie słowotok pozbawiony ładu i składu, przez co nie miałem możliwości dojścia do głosu. Chciałem jej powiedzieć, że nic się nie stało. Że swoim śmiałym ruchem wyświadczyła mi przysługę. Być może był to znak od losu sugerujący, iż nie powinienem bezcelowo uganiać się za Hanną, skoro tuż obok jest dziewczyna, której byłem w stanie zaufać na tyle, by powierzyć jej swój największy sekret. Która sprawiła, że nie muszę już dźwigać tego brzemienia w pojedynkę, bo w każdej chwili jest gotowa nieść mi pomoc. Ceniłem to w niej. Alice ewidentnie tego nie zauważyła, bo targana wyrzutami sumienia, wyminęła mnie, biegnąc w tylko sobie znanym kierunku.
- Alice, poczekaj! - po ogarnięciu zdezorientowania spowodowanego nagłą ucieczką dziewczyny, pognałem za nią, jednak nie miałem możliwości, by ją dogonić, ponieważ zdążyła gdzieś skręcić, a ja nie miałem możliwości, by zobaczyć, gdzie konkretnie. Nim ją znajdę, Alice z całą pewnością zdąży opuścić muzeum. Westchnąłem ociężale, waląc pięścią w jedną ze ścian. Szlag by to trafił. Co jest ze mną nie tak, że dziewczyny ode mną uciekają?
*Alice*
Co ja sobie w ogóle myślałam?! Nawet jeśli Luke zaczął mi się podobać i ogromnie bym chciała, by ten któregoś dnia spojrzał na mnie, jak dziś patrzy na Hannę, nie miałam prawa go całować. Przecież to chłopak mojej najlepszej przyjaciółki. Zachowałam się, jak straszna suka, dokładając starań, by o niej zapomniał. Muszę im to jakoś wynagrodzić. Im obydwóm. Zastanawiając się nad tym, jak mogłabym to uczynić, natknęłam się na ostatnią osobę, którą spodziewałabym się tutaj zastać.
- Hugo?! - spojrzałam zaskoczona na chłopaka. Może tylko miałam przywidzenia, ale o ile dobrze pamiętam, jego włosy nie były w AŻ TAK jasnym blondzie. Niemniej jednak nie był to tak istotny szczegół, jak sama tu jego obecność.
- Wybacz, znamy się? - chłopak nie był mniej zdziwiony, niż ja, jednakże jego zaskoczenie wyniknęło z zupełnie innego powodu.
- A racja, nikt nas sobie jeszcze nie przedstawił. Alice jestem. - wyciągnęłam rękę w kierunku chłopaka, której nie ujął, lecz jego twarz wyrażała wyraźne olśnienie.
- Aaa, ty to ta szurnięta przyjaciółka Hanny.
- Szurnięta? - czy powinnam w tej chwili poczuć się urażona? Skąd w ogóle taka ocena mojej osoby? Chłopak wykreował ją bezpodstawnie, czy to Hannah mnie taką przedstawiła?
- Ta, z takim bzikiem na punkcie superbohaterów trudno być normalnym. - więc o to mu chodzi. Cóż, nawet jeśli w pewnym stopniu jest to prawda, i tak czuję się urażona jego sugestią. Powstrzymując się od zgryźliwej doczepki, przeszłam do tematu, który w szczególności mnie interesował:
CZYTASZ
Grzmotomocni : Kronika Złoczyńcy
FanficHugo Dobromocny, mimo iż jest synem Dobromocnego i Grzmoto-panny, od zawsze pragnął zostać łotrem, zupełnie jak jego dziadek Mike Złomocny. Emerytowany złoczyńca jednak nie pali się zbytnio do tego, by wyszkolić swojego wnuka na prawdziwego drania...