12. Wciąż zimny, niczym lód?

119 12 1
                                    

*Hugo*

- A ty? - pytanie Hanny wprawiło mnie w lekkie niezrozumienie. Dopiero co skończyła mówić o łyżwach. Nie rozumiem, skąd to nagłe zejście z tematu na moją osobę.

- Co ja? - zmarszczyłem brwi w zapytaniu. 

- Wyglądasz na rozeznanego w temacie niezrozumienia ze strony rodziny. Też ci mówią, że przechodzisz fazę? 

- Ee, no wiesz, nie ma w zasadzie, o czym gadać. - machnąłem lekceważąco ręką, mimo iż temat przechodzonej przeze mnie "fazy" wcale nie był mi obojętny. Miałem po prostu nadzieję, że dziewczyna daruje sobie dalsze przesłuchanie, bo z wiadomych przyczyn nie mogłem jej zbyt wiele o sobie powiedzieć.

- No weź, ja co chwila zwierzam ci się ze swoich rozterek, a ty zawsze jesteś chętny, by mnie wysłuchać, więc teraz ja chcę wysłuchać ciebie. Opowiadaj. - czułem, że Hannah szybko nie odpuści, a poza tym, gdybym dłużej się wzbraniał, ta mogłaby zacząć się domyślać, że coś ukrywam, więc raczej nie miałem innego wyjścia. 

- Powiedzmy, że... moja rodzina jest zamieszana w pewien... większy interes. - zacząłem, starając się jak najbardziej ogólnikowo dobierać słowa. Ani przez sekundę nie miałem zamiaru sprawić, by sprawa super herosów wyszła na jaw. - Przed laty mój wujek, nawiasem mówiąc, brat bliźniak mojej mamy miał znacznie większe ambicje. Ambicje kolidujące z działaniami mojej rodziny. Z czasem jednak odpuścił i stał się taki sam, jak wszyscy inni krewni, przez co i teraz członkowie mojej rodziny myślą... Myślą, że ja też prędzej, czy później dam sobie z tym wszystkim spokój. Serio, cokolwiek nie zrobię, oni machają na mnie ręką, twierdząc, że i tak mi przejdzie ta moja... faza. - ostatnie słowo wypowiedziałem z wyjątkowo mocną niechęcią. Nienawidziłem go jeszcze bardziej, niż samego Szepta. Z moim nemezis lubiłem się droczyć, do tego bardzo bawiło mnie jego zdenerwowanie, zaś słowo "faza" kojarzyła mi się tylko z jednym. Z olewaniem przez własną rodzinę. Nawet dziadek nie wierzył w moje możliwości, mimo że sam w młodości był wybitnym super łotrem. Nikt nie uważa mnie za materiał na drania. Nawet Ava zaczęła powątpiewać w moje kwalifikacje. Z zamyślenia wyrwał mnie dotyk ręki na moim ramieniu. Spojrzałem w tamtą stronę, by napotkać błękitne tęczówki Hanny, a także jej ciepły uśmiech. 

- Zapewne moje zdanie nie liczy się bardziej, niż opinie twoich bliskich, ale uważam, że jesteś wspaniały i możesz osiągnąć wszystko, o czym marzysz, jeśli tylko wytrwale będziesz dążył do osiągnięcia celu. - poczułem nieodczuwalne wcześniej ciepło w środku. Prawda jest taka, że nikt poza Avą, nigdy nie wyznał mi, że szczerze wierzy w moje możliwości. Dobrze było to usłyszeć z ust w zasadzie to nowo poznanej osoby. Choć może Hannah powiedziała to po części, dlatego że najzwyczajniej w świecie nie zdawała sobie sprawy z tego, o czym mówi, ale i tak. Ciekawiło mnie, co brunetka powiedziałaby, gdybym wyznał jej, kim naprawdę jestem i kim chcę zostać, ale musiałem się powstrzymać z uwagi na chęć odzyskania kroniki. W końcu miałem już okazję się przekonać, że Hannah nie odda jej Złomocnemu Juniorowi, więc muszę podejść ją, jako Hugo Dobromocny. Poza tym... poza tym, jakaś część mnie nie chciała, żeby Hannah znała prawdę o moim pochodzeniu. Mogłaby się mnie przestraszyć, co normalnie z całą pewnością byłoby komplementem, jednak... jednak w jej przypadku mogłoby to być dla mnie... trochę bolesne. Może to dziwne, ale nawet lubię tę dziewczynę. Uśmiech na mojej twarzy wywołuje widok, jak Hannah marszczy nos, kiedy się skupia. Czasem nawet łapię się na stwierdzeniu, że chciałbym zanurzyć dłoń w jej ciemnych włosach, by sprawdzić, czy są tak miękkie, na jakie wyglądają. 

- Coo? - Hannah wyraźnie się zaczerwieniła po dostrzeżeniu, że jej się przyglądam. 

- Nie, nic. Ja po prostu... nie przywykłem do takich rozmów. 

Grzmotomocni : Kronika ZłoczyńcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz