38. Nieoczekiwany sojusz

86 11 4
                                    

*Hannah*

Obudziłam się w jakimś obskurnym pomieszczeniu z ogromnym bólem głowy. Ostatnią rzeczą, którą pamiętam, było jak rozmawiałam przez telefon ze swoim chłopakiem. Pamiętam nawet, o czym rozmawialiśmy, ale potem nic. Zero, całkowita pustka. Zapewne każdy w mojej sytuacji podniósłby się z podłogi, by dogłębnie rozejrzeć się po miejscu przetrzymywania, lecz nie ja. Ja nie byłam w stanie. Bałam się. Jedyny ruch, który wykonałam to bezszelestne przysunięcie się do ścian, by skulić w jej kącie. Objęłam rękami kolana, czując narastającą bezsilność. Nie wiedziałam, gdzie jestem, ani jak się tu znalazłam. Ile już tu tak siedzę? To także pozostawało dla mnie tajemnicą. Poprzez gulę w gardle nie miałam siły, by krzyczeć, a nawet jeśli, kto by mnie usłyszał? Byłam tutaj całkiem sama. Właśnie ta myśl przerażała mnie najbardziej. Rodzice. Kiedy zauważą moje zniknięcie? Wezwą policję, czy uznają, że sama wrócę, gdy znudzi mi się ucieczka z domu? Czy ON i tym razem stanie na poziomie mego prywatnego superbohatera i przyleci tu mnie uratować? Na pewno. Przecież zawsze to robił. W oczach całego świata jest draniem, lecz mnie ukazał twarz najprawdziwszego bohatera i już zawsze będę go tak postrzegać. Jeszcze trochę i będę bezpiecznie wtulona w jego chłodne ciało otoczona silnymi ramionami. Nie mogłam się już doczekać tego momentu.

- Hugo, gdzie jesteś...? - szepnęłam, pozwalając łzom swobodnie płynąć. Mimo to, nie miałam zamiaru tracić nadziei. Nieważne, kto stoi za moim porwaniem. Nieważne, w jakim celu w ogóle zostałam porwana. Hugo z pewnością mnie uratuje. On nigdy by mnie nie zawiódł. Moje próby dodania sobie otuchy przerwał niespodziewany odgłos kroków dobiegających z drugiego końca obszernego pomieszczenia. A jednak nie byłam tutaj tak całkiem sama. Niestety, wbrew wcześniejszym oczekiwaniom, nie odczuwałam tego, jako powód do radości. W pełni stał się nim dopiero, kiedy do krat oddzielających mnie od reszty pomieszczenia powolnym krokiem podszedł mój chłopak w kostiumie Złomocnego Juniora. Dawno nie odczułam tak ogromnego szczęścia spowodowanego jego widokiem. Poderwałam się z podłogi, jak poparzona, byleby jak najszybciej znaleźć się przy kratach.

- Hugo, nie masz pojęcia, jak się cieszę, że cię widzę! Wiedziałam, że mnie stąd wyciągniesz! Ty jeden przenigdy byś mnie nie zawiódł! - zawołałam uradowana, lekko szarpiąc za kraty. Chciałam zasugerować chłopakowi, by zniszczył je swoimi mocami, tym samym przywracając mi wolność, jednakże nic takiego się nie wydarzyło. Hugo nawet nie drgnął. Cóż, przyznaję, że nie tego się spodziewałam.

- Ale jaki jest sens, bym cię wypuścił, skoro wcześniej zleciłem cię tam wsadzić?

- Nie... bardzo rozumiem. - słowa chłopaka sprawiły, iż nogi całkowicie mi zmiękły. Wciąż jednak istniał cień szansy, że coś źle zrozumiałam i tego właśnie zamierzałam się trzymać.

- Ale czego ty tu niby nie rozumiesz? Jak dla mnie sprawa jest banalnie prosta. Zabrałaś mi coś, co należało do mnie, więc by to odzyskać, musiałem się z tobą nieustannie użerać. Teraz jednak, kiedy mam to czego chciałem, już cię nie potrzebuję. Nie mogę cię jednak zupełnie zostawić w spokoju, bo znasz moją sekretną tożsamość. Sama rozumiesz, nie mogę sobie pozwolić na świadków. - słowa chłopaka sprawiły mi ból, jednak nie z powodu mojej wiary w to, co powiedział. Doskonale wiedziałam, że blondyn gada od rzeczy. Hugo nigdy nie pozorował uczuć do mnie, tego akurat byłam absolutnie pewna. Jedyne, czego nie potrafiłam znieść w tym momencie to samej jego próby psychicznego znęcania się nade mną. Dlaczego to robił? Czym niby sobie na to zasłużyłam?

- Hugo, jeśli próbujesz odegrać się na mnie za wczorajszą rozmowę przez telefon, to niech ci będzie! Tak, miałeś rację! Sama nie potrafię sobie poradzić, zadowolony?! Gdzie nie pójdę, pakuję się w jakieś kłopoty! Bez ciebie nie umiem nawet ustać na własnych nogach! To chciałeś ode mnie usłyszeć?! - krzyczałam, nie kryjąc łez w oczach. Serce krajało mi się z powodu jego poczynań, a jednocześnie było mi wstyd, iż chłopak wymusił na mnie przyznanie się do mojej własnej bezsilności. To nie był mój Hugo. On by tak nie postąpił. Nie zachowałby się tak wobec mnie. Naprawdę aż tak mocno nadepnęłam mu na odcisk, że postanowił za wszelką cenę udowodnić mi, że obejść się bez niego nie umiem?

Grzmotomocni : Kronika ZłoczyńcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz