Rozdział 11

7K 478 12
                                    

< Perspektywa Eleny >

Byłam bardzo zestresowana wjeżdżając na szpitalny parking. Nie miałam pojęci co zastanie mnie w środku, ale musiałam zaryzykować.

Wysiadłam z samochodu Niall' a i zamknęłam go. Weszłam do budynku rozglądając się nieobcykana w terenie. Byłam tu ostatni raz, gdy rodziłam Ninę, później tak wychodziło, że nie była tak bardzo chora i wystarczył lekarz przyjeżdżający do domu. Swoją drogą myślałam już nad tym, że Sara powinna była zawiadomić karetkę do domu. Na pewno by jej pomogli i nie bylibyśmy teraz w tej sytuacji w jakiej jesteśmy. Miałam dziwne przeczucie, że zrobiła to specjalnie, ale szybko je od siebie odgoniłam.

Podeszłam do recepcji i od razu zapytałam gdzie leży Nina.

- Jest pani kimś z rodziny? - popatrzyła na mnie spod okularów.

- Tak, jestem matką.

Nie odezwała się, szukając coś w komputerze.

- Czwarte piętro, sala 113. - wymamrotała pokazując ręką na windy.

- Dziękuję. - westchnęłam, jak najszybciej idąc do metalowego pudła. Weszłam do niego i od razu wybrałam odpowiednie piętro. Tupałam nerwowo nogą, kiedy jechała niemiłosiernie powoli. Od czasu do czasu sprawdzałam godzinę, a kiedy drzwi się otworzyły poczułam ulgę. Popatrzyłam po drzwiach i pognałam pędem widząc 113.

- Nareszcie. - Sara westchnęła na mój widok.

- Przepraszam cię. - szepnęłam przytulając ją przez chwilę, a następnie podeszłam do mojego maleństwa.

- Mama! - pisnęła chichocząc i wyciągając rączki. Mimowolnie moje usta się wygięły w uśmiechu i wzięłam ją na ręce tuląc do siebie. W takich momentach, jak ten miałam ochotę powiedzieć o wszystkim Patric' owi, aby pozwolił mi wziąć ze sobą córkę. Wiedziałam, że było to niebezpieczne, ale ja bez niej po prostu wariowałam.

Pocałowałam ją w czoło siadając na krześle.

- Myślę, że możemy już iść. - powiedziała Sara chwytając torbę Niny. - Teraz powinni bez przeszkód ją nam oddać.

Kiwnęłam tylko głową i ubrałam małą w cieplutką kurtkę, czapkę i buciki. Jak zwykle marudziła, że nie chce czapki bo ją gryzie, ale bez niej byłaby już dawno chora.

Ze szpitala wyszliśmy bardzo szybko, bez komplikacji. Doszliśmy do samochodu i tutaj właśnie był jeden problem.

- Nie mam fotelika. - mruknęłam poprawiając sobie na rękach Ninę.

- Daj mi ją. Będę ją trzymać podczas jazdy, może policja nas nie złapie. - Sara wyciągnęła ręce w moją stronę, a ja podałam jej Ninę. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyłam.

- Kiedy Adrian wraca? - spojrzałam na nią wyjeżdżając z parkingu.

- Za dwa tygodnie, trzy tygodnie. - wzruszyła ramionami poprawiając dziecku buciki. - A co?

- Nic, tak tylko się pytam. - wzruszyłam ramionami. - Jeśli zechcesz wrócić do swojego domu z Niną, to powiadom mnie okej?

- Tak, jasne. - popatrzyła na mnie. - Ale zamierzasz siedzieć w tym aż tak długo?

- Nie wiem, Sara. Jak na razie nie mogę nic zrobić, by się stamtąd uwolnić. - westchnęłam.

Nic już nie odpowiedziała.

* * *

Wjeżdżając na posesję Darkness' ów spostrzegłam auto, którego nie wiedziałam tu od mojego przyjazdu. Ze zmarszczką między brwiami weszłam do domu i ściągnęłam z siebie niepotrzebne rzeczy.

Darkness// ZM✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz