Rozdział 18

6.8K 471 5
                                    

< Perspektywa Eleny >

- Hej. - uśmiechnęłam się delikatnie do Sary, kiedy wpuszczała mnie do środka. Nie odpowiedziała, bo przerwał jej kaszel Niny. Pokierowałam się jej głosem i weszłam do salonu.

- Hej malutka. - przyciągnęłam ją do siebie całując po całej twarzy. Zaczęła się wyrywać i odpychać mnie tak jak to ma w zwyczaju. Nigdy nie lubiła gdy jej tak robiłam. Zawsze pokazywała na usta, by tam ją całować. Ale ja to ja i najchętniej bym ją schrupała. - Bardzo z nią źle? - spojrzałam na Sarę, która teraz zajęła miejsce obok nas. Przytuliłam policzek do główki Niny, przez co czułam, że jest gorąca, w dodatku ten kaszel i nie wiadomo co jeszcze.

- Nie, jest znacznie lepiej. Wczoraj naprawdę znowu wystawiła mnie na taką próbę, że znowu chciałam dzwonić po pogotowie. - westchnęła. Zagryzłam dolną wargę całując mojego skarba. - A tobie jak tam jest?

- Zależy. - mruknęłam przypominając sobie moje nieciekawe wtopy ze zdjęciem Niny. - Ale jakoś daję radę.

- Nadal mam nadzieję, że rzucisz to w cholerę i wrócisz do nas.

- To nie takie łatwe. - zaśmiałam się ponuro. - Ledwo co wyszłam z jednego gangu, a już siedzę w drugim.

- Nie możesz po prostu powiedzieć "nie" ?

- Jeśli to zrobię strzelą mi w głowę. To i tak cud, że udaje mi się do was przyjeżdżać.

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Popatrzyłyśmy po sobie razem z Sarą mając takie same - złe - przeczucia. 

- Zostań tu. - szepnęłam podając jej małą. Wyjęłam broń zza paska spodni i ruszyłam do wyjścia.

- Kto tam? - zapytałam, ale nikt mi nie odpowiedział. Kiedy popatrzyłam w wizjer widziałam tylko ciemność. Ktoś go zatkał dłonią. 

Zaciskając szczękę przekręciłam zamek i otworzyłam drzwi.

- Co wy tu robicie? - zapytałam zszokowana, patrząc na Niall' a i Zayn' a.

- Byliśmy ciekawi gdzie tak jeździsz. - wyszczerzył się blondyn, ale Malik' a twarz nawet nie drgnęła.

- Czy wy wiecie w co się pakujecie jadąc tu? - prawie piszczałam. - Jak mogliście być tacy nieodpowiedzialni?

- Byliśmy ciekawi.

- Gówno mnie to obchodzi wy imbecyle. - westchnęłam nie wiedząc co robić. Już miałam im powiedzieć by wracali, ale zauważyłam dwóch typków idących po klatce schodowej.

Kurwa mać.

- Właźcie. - zrobiłam im miejsce, by weszli w głąb mieszkania. Od razu zamknęłam drzwi i ruszyłam za nimi. - Siadajcie i niczego nie ruszajcie. - warknęłam kierując ich do kuchni. Zmarszczyli brwi na krzesełko dziecka i miseczkę, ale o nic nie pytali. Posłusznie zajęli miejsca, a ja chciałam iść do Sary powiadomić ją by nie wychodziła z Niną, ale pech chciał by już sekundę później stanęła obo mnie z małą na rękach.

- Kto to jest? - zapytała skołowana przełykając nerwowo ślinę.

- Nieproszeni goście, którzy przyjechali tutaj na śmierć. - warknęłam patrząc na nich znacząco. Niall poruszył się wyciągając coś z kieszeni, a kiedy było to zdjęcie oblał mnie zimny pot.

- To nie jest to same dziecko? - mruknął do Zayn' a. Ten spojrzał raz na fotografię, a raz na moje maleństwo.

- Będziesz się miała z czego tłumaczyć. - zaśmiał się Zayn chłodno. - Mówiłaś, że to dziecko zaginęło.

- Co? - mruknęła Sara, ale uciszyłam ją spojrzeniem.

- Bo zaginęło, ale już się odnalazło. - mruknęłam z pokerową twarzą. Modliłam się w duchu by Nina nie powiedziała do mnie "mama". Spojrzałam na nią i z ulgą mogłam stwierdzić, że już prawie zasypia.

- Nie graj z nami. Gadaj czyje to dziecko.

Westchnęłam zirytowana

- Nina jest córką Sary, a ja im pomagam. Ulżyło? - uniosłam brwi, ale tylko zamrugali.

- Pamiętaj, że kłamstwo ma krótki nogi. - mrukną Niall, ale widziałam po nim, że mi uwierzył.

- Tak jak ty.

Zayn przez chwilę nie spuszczał wzroku z Niny i patrzył to na nią to na Sarę, zapewne szukał podobieństwa. Na nieszczęście Nina była podobna do swojego ojca, chociaż miała mój pieprzyk po lewej stronie górnej wargi. Był on dziedziczny u nas w rodzinie. Szkoda tylko, że Sara jest blondynką i Nina nie jest do nic nic a nic podobna.

- Może napijecie się herbaty? - zaproponowała Sara, a ja prychnęłam.

- Nie, oni już idą. - włożyłam nacisk na ostatnie słowo. - Z resztą ja też już będę lecieć.

*  *  *

- Ulżyło wam? Musieliście mnie śledzić? - naskoczyłam na nich od razu, kiedy wysiedliśmy pod domem.

- Uspokój się, co się tak rzucasz. - mrukną Niall poprawiając swoje włosy.

- Ja nie jeżdżę za tobą i nie przychodzę do dziewczyn z którymi się pieprzyłeś, więc uszanuj też moją prywatność,

- Ale to Zayn prowadził.

Miałam ochotę wyjść stąd i nie wracać.

- Do ciebie też się to tyczy, nie pchaj się w nieswoje spray. - popatrzyłam na niego grożąc palcem

- To ty nie pchaj mi się do łóżka. - odgryzł się uważnie na mnie patrząc. Nie odezwałam się już więcej tylko pokazałam im  środkowy palec i weszłam do domu. Było ciemno, zapewne reszta już spała. Wnerwiona weszłam do kuchni nalewając sobie soku i siadając na krześle. Nie odwróciłam się, kiedy usłyszałam kroki, a następnie jak wchodzą na górę. 

Zostałam sama.

I tego chciałam.

Wypiłam do końca żółty napój i z powrotem wyszłam na pole. Przeszłam przez drogę prosto pod latarnię i usiadłam na murku podkulając nogi. Nie wierzyłam, lub po prostu nie chciałam wierzyć w to co się dzisiaj stało. O mało co wieści o Ninie się nie wydały, ale i tak wiem, że do końca mi nie uwierzyli. Jeśli dalej będą w to brnąć po prostu powiem, że to moja siostra. Tak. To jedyne dobre rozwiązanie w tej chorej styuacji. Jednak martwił mnie fakt, skąd przy bramie wzięło się jej zdjęcie. Ktoś musiał znać moją historię i wiedzieć, że Nina to moje dziecko. Nikt z Night Wave nie ośmielił się szantażować mnie nią. Szanowali Ninę tak jak mnie i nic do niej nie mieli. Stefan wiele razy zapewniał mnie, że była bezpieczna i nietykalna, jeśli byłam w jego gangu. No właśnie. Byłam, bo teraz należałam do Darkness' ów. Miałam jedynie nadzieję, że Stefan nie rzucił słów na wiatr, mówiąc, że do mnie nie będą strzelać.

Obróciłam lekko głowę widząc cień, a następnie zza drzewa wyłoniła się osoba.

- Po co za mną łazisz? - warknęłam, tak jak kiedyś on. Zayn uśmiechną się sztucznie odpalając papierosa. 

- Ja tu byłem pierwszy, to ty przyszłaś do mnie. - mrukną idąc powoli w moją stronę. Robił to jak lew, powoli zbliżający się do ofiary. Prychnęłam przeczesując woje włosy. - Lubię przechodzić pod latarnią, a one gasną.

- Przecież ona nie gaśnie. - zauważyłam, ale kiedy przeszedł przez środek smugi światła, zgasła.

On był dziwny. Ale za cholerę nie wiedziałam co mnie do niego ciągnie.

Darkness// ZM✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz