Rozdział 2

9.8K 606 13
                                    

- Zapnij ją. - polecił Mulat rzucając Louis' owi kajdanki na kolana, kiedy sam dokańczał palenie papierosa. Znałam ich bardzo dobrze: Zayn, Harry, Louis, Liam, Niall i Patric ich szef. Nie miałam zielonego pojęcia skąd się tutaj wzięłam, ale ten fakt wcale mnie nie ratował. Byłam u moich przeciwników: ja, sama, jedyna. Mogli mnie nawet zabić, a nikt by się nie dowiedział.

- Spróbuj tylko. - warknęłam do bruneta, który teraz stał. Zmierzył mnie spojrzeniem i już wtedy wiedziałam, że to nie będzie takie proste jak zawsze było. Cholera jasna, ja znajdowałam się u Darkness' ów. Od zawsze planowaliśmy odwiedzić ich tereny, ale kiedy będziemy mieli wystarczająco dużo broni i granatów, by ich zniszczyć. Jednak sprawy potoczyły się tak i zjebały całą spraw. Świetnie.

Louis szarpną moje dłonie i pociągną je do przodu. Przez ułamek sekundy, kiedy zapinał mi kajdanki popatrzył się na mój tatuaż ale nie mrukną nic. Był niemową?

- Co ja tutaj robię? - spojrzałam na czarnowłosego, który wydawał się, że nic go nie obchodzi moja obecność. Może i tak było, ale ja chciałam stąd wyjść i iść do domu.

Zgasił niedopałek o doniczkę kwiatka i odwrócił się w moją stronę. Mogłabym przysiąc, że już go kiedyś widziałam, ale nie pamiętałam gdzie. Może w nocnych klubach? Takich typów jak on było tam pełno.

- Posłuchaj mnie teraz uważnie. - jego ton był lodowaty. - Jeśli twój pierdolony szef wysłał cię na przeszpiegi, a za niedługo wyśle tu całą swoją artylerie, obiecuję ci, że to ty zginiesz jako pierwsza.

- Kiedy ja już dla niego nie pracuję człowieku. - warknęłam marszcząc brwi.

- No właśnie. - uśmiechną się ironicznie. - Sęk w tym, że jest to dość dziwne, nie sądzisz?

- Dobrze wiem, za co mnie zwolnił, wy nie musicie. Wypuście mnie, bo muszę wracać do domu. - zaczęłam się szarpać, ale dostrzegłam że miałam związane nogi do łóżka. 

Idealnie.

- Znają cię osoby, które powinny cię znać, w tym też siedzę ja. - warczał z kamienną twarzą. O co się tak spinał do cholery? - Dobrze ci radzę, przyznaj się teraz, dlaczego krążyłaś po naszym terenie, a może kara będzie łagodniejsza.

- Chyba sobie ze mnie żartujesz. - prychnęłam odrzucając głowę do tyłu. Nie spodobał mu się to. - Od wczoraj nic do was nie mam, pasuje? Nie interesuje mnie już ten jebany gang.

- Myślisz że ci uwierzę suko?

Och, tak się bawimy?

Dobrze wiedziałam, dlaczego jest był zły i dlaczego nienawidzi każdego z Night Wave. Nie chodziło tu o przynależność i solidarność : jeśli należałeś do tej części miasta i miałeś swojego szefa, musiałeś się mu podporządkować i zabijać przeciwników.

Tyle, że tak samo było z nami. Malik na początku był młody i naiwny, koledzy moi najdrożsi skopali mu tak dupę, że ledwo przeżył. Stare dobre czasy.

- Gówno mnie to obchodzi. Chcę wracać do domu, gdzie jest wasz szef?

Louis wstał i wyszedł zapewne idąc po odpowiednią osobę. Mijały minuty w napiętej atmosferze, kiedy do pomieszczenia wszedł dobrze mi znany mężczyzna.

- Zayn, daj nam chwilę prywatności. - Patric kiwnął głową na drewnianą powłokę. Uśmiechnęłam się kiedy wstał. Dobrze wiedział, że wspominałam skopanie jego dupy, przez co rzucił ciche "suka" i wyszedł trzaskając drzwiami.

- Co ja tu robię? - cedziłam do starszego mężczyzny, który zasiadł na miejscu Zayna.

- Siedzisz. - skwitował z kamienną twarzą. Wywróciłam oczami.  - Jeden z moich ludzi zauważył cię wczoraj, jak naruszyłaś przestrzeń naszego terytorium.

- Las Brooy jest wasz? No nie sądzę. - prychnęłam, przypominając sobie gdzie wczoraj błam.

- Wykupiliśmy go, więc tak, jest nasz. 

- Aż tak bardzo szukacie zaczepki u Night Wave? - warknęlam. Las był zdecydowanie za blisko naszej bazy, co mogło rozwścieczyć mojego byłego szefa.

- Nie, oczywiscie, że nie. Po prostu podobała mi się tamta okolica, tak jak cała północ. - dobrze wiedziałam, że chciał zaatakować. Głupi idiota.

Skojarzyłam fakty, że to jeden z jego skurwieli uderzył mnie w głowę i teraz jestem w tym stanie.

- Do czego ci jestem potrzebna? - westchnęłam teatralnie.

- Tak się składa, że teraz jesteś pod moją władzą. Masz dwa wyjścia zgodzić się na dołączenie do nas, albo nie i wtedy cię zabijemy.

- Nigdy do was nie dołączę.

- W takim razie miejmy to już za sobą. - wyciągnął pistole z marynarki.

Darkness// ZM✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz