Rozdział 4

8.6K 548 34
                                    

< Perspektywa Eleny >

- Tak bardzo cię przepraszam. - mruknęłam odbierając od Sary Ninę. Mała smacznie spała już od ponad godziny, a ja jeszcze raz przytuliłam ją bardziej do siebie. - Wiem, że powinnam być szybciej, ale sprawy się skomplikowały.

- Powinnaś być wczoraj. - poprawiła ze zmarszczką między brwiami.

- Wiem, ale nie mogłam. Starałam się.

- Jesteś nieodpowiedzialna, w ogóle nie powinnaś zostawać matką.

- Myślisz, że o tym nie wiem? - westchnęłam smutno siadając na fotelu, kołysząc swoją dwuletnią córkę. - Nie potrafię zadbać nawet o siebie, a co dopiero o Ninę. - przerwałam na chwilę, by przygotować się na następne wyjaśnienia. - Stefan mnie wywalił. Powiedział, że go zawiodłam i powinnam zejść z tej ścieżki, jeśli chcę by mała przeżyła. 

- Co? Od tak? - usiadła naprzeciw mnie zaskoczona.

- Tak. - zwilżyłam usta. - Jest jeszcze jedna sprawa.

- Jaka? - wiedziałam, że bała się jej wysłuchiwać. Mieć przyjaciółkę gangsterkę to już coś, co nie powinno się zdarzyć. Jednak życie mnie do tego zmusiło.

- Zostałam złapana wczoraj w lesie przez kogoś zDarkness' ów. Obudziłam się w południowej części i Patric zagroził mi, że jeśli nie przyłączę się do nich, zabije mnie.

- Nie gadaj że to zrobiłaś.

- Musiałam, oni nigdy nie żartują. - zagryzłam dolną wargę czując się źle. - Nie wiem jak to dalej będzie, ale proszę cię o jedno: opiekuj się nią kiedy mnie nie będzie. Spróbuję wpadać codziennie, ale wiesz, że to będzie trudne.

- Elena, myślisz, że to jest dla ciebie dobre? Te ciągłe gonitwy i zabijanie? Jesteś matką do cholery jasnej, powinnaś pójść na policję.

- Dobrze wiesz, że złapią mnie. I co ja wtedy zrobię?

Westchnęła opadając na oparcie fotela.

- Chyba, że - zamilkła patrząc na swoje dłonie. Dobrze wiem o co jej chodziło. Ale z całego serca nie chciałam tego robić, nie potrafiłam. 

- Chyba, że co? - spytałam chcąc potwierdzić swoje przypuszczenia.

- Nie zrozum mnie źle, ale wiesz, że Nina miałaby wszystko co najlepsze gdybym ja i Adrian ją zaadoptowali. Mogłabyś ją odwiedzać kiedy tylko potrzebujesz, a my w końcu bylibyśmy szczęśliwi. - ona i Adrian od kilku lat nie mogli mieć dzieci. Co jakiś czas proponowała mi to, a ja delikatnie jej odmawiałam. Nie potrafiłabym jej oddać mojego dziecka, chociaż wiedziałabym że będzie miało dużo lepsze warunki niż ja mogę jej zapewnić. Czasami nachodziła mnie taka myśl, że gdybym szybciej oddała jej Ninę tym szybciej bym się pozbierała. - Oczywiście, nie naciskam na ciebie. Zrobisz jak będziesz uważała, a ja zawsze będę cię wspierać.

- To nie jest takie proste Sara. - westchnęłam. - Wiesz, że chcę jej szczęścia i wiem, że wy jej to dacie, ale pozwól mi jeszcze z tym poczekać, dobrze?

- Jasne, nie przejmuj się tym. - dotknęła mojego ramienia w geście pocieszenia.

- Muszę wracać. - spojrzałam przelotnie na zegarek. - Kocham cię. - szepnęłam do Niny całując ją w czółko, a następnie oddałam w ręce Sary. - Jeśli będzie ci lepiej, możesz zabrać ją do siebie.

- Nie, Adrian wyjechał w delegacje i boję się zostawać w tak wielkim domu. - zachichotała. Uśmiechnęłam się do niej lekko wchodząc na korytarz i ubierając buty.

Darkness// ZM✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz