Rozdział 28

6.8K 506 39
                                    

Mogą być błędy.

< Perspektywa Eleny >

Jeszcze raz przemyłam twarz zimną wodą chcąc dostać orzeźwienia. Patrząc na swoją twarz w lusterku wytarłam ręce w ręcznik, a następnie związałam koka. Była godzina 5:20, a ja już byłam gotowa do wyjazdu. Wiedziałam, że do granicy nie ma daleko, ale po prostu nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. Całą noc nie spałam, bo mój mózg knuł przeciw mnie teorie, co by było gdyby nie oddali mi Niny, a kiedy mielibyśmy przyjechać do Stefana ona byłaby już martwa.

Mój oddech mimowolnie zadrżał na samą tą myśl, nie miałam pojęcia jak miałam się zachować i próbowałam nie wpadać w paranoję, chociaż byłam tego bliska.

- Powinnaś się jeszcze położyć, przespać się przynajmniej 20 minut. - powiedział Niall, czekający już na mnie przed drzwiami łazienki. - Wyjedziemy dopiero za dziesięć szósta.

- Coś ty, nie zasnę. - uśmiechnęłam się smutno.

Westchnął rozkładając ramiona, a następnie zamykając mnie w nich.

- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - pocieszał mnie jeżdżąc ręką po plecach.

Westchnęłam tylko podciągając nosem. Nie chciałam mu mówić o moich przeczuciach, może po prostu ja nie chciałam tego słuchać?

- Wszyscy już wstali? - odsunęłam się od niego przełykając ślinę. Przez jego twarz migła dziwna reakcja.

- Tak. - mruknął, na chwilę spoglądając w inną stronę.

Co jest?

- Chodź, musisz coś zjeść zanim ruszymy. - zmienił temat chwytając mnie z nadgarstek.

- Niall. - mruknęłam ostrożnie, kiedy schodziliśmy ze schodów. - Stało się coś o czym nie wiem? - popatrzyłam na niego, ale jego oczy utkwione były przed nami. Nie odpowiedział, a ja zmarszczyłam brwi słysząc warkot Payne do telefonu.

- Usiądź. - nakazał Horan. Posłusznie wykonałam jego polecenie, a on podsunął mi pod nos cały talerz kanapek i kawę. - Zayna nie ma od wczoraj w domu. Nie mamy pojęcia gdzie jest, kiedy chcemy się do niego dodzwonić, nie odbiera.

* * *

< Perspektywa Liama >

- I co? - wymamrotałem pośpiesznie chowając laptopa do torby.

- Ani śladu po nim, nie mam pojęcia gdzie pojechał ten pojeb. - Patric westchnął, a ja zamknąłem oczy na kilka sekund. - Próbowałeś jeszcze raz go namierzyć?

- I to ile razy. - prychnąłem do telefonu. - Zostawił swoje auto w garażu, w jego domu też pustki. Musiał zmienić pojazd, albo...

- Jest zdrajcą, tak ja Tomlinson. - dokończył za mnie. Zacisnąłem szczękę, nadal nie mogłem uwierzyć w to co działo się w przeciągu tych jebanych dwóch dni. Jeśli okaże się, że Styles albo Horan też mają do czynienia ze Stefanem wykituję. - Jeśli to prawda, zginie z moich rąk. Wszyscy zginą. - jego lodowaty ton był nieprzyjemny. Potarłem dłonią swoje czoło, wiedząc że trzeba już się zbierać. Spojrzałem na zegarek upewniając się, że jest 5:40.

- Darknessi z terenu są już na miejscu? - zapytałem chcąc być pewny.

- Tak, wysyłam jeszcze trzy oddziały na wypadek, jakby Stefan chciał wojny. Kogo ja oszukuję? - prychną - Na pewno chce gudza i ja zamierzam mu go dać. Jeśliby się coś działo Payne, dzwoń. Ja jadę już na miejsce, a ty bierz dziewczynę i radzę zrobić to samo. Mój braciszek nie należy do cierpliwych.

Darkness// ZM✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz