Siedziałam na łóżku porównując dwa zdjęcia: jedno moje, które noszę zawsze w jeansach, a drugie, które dał mi Niall. Łudziłam się, że te dwie dziewczynki na zdjęciach, w ogóle nie są do siebie podobne. Jednak później, kiedy przestałam się okłamywać, pomyślałam sobie, że ta kulka może faktycznie była dla mnie, nie dla Zayna. Nie wiedziałam już co robić, więc aby się uspokoić wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Sary.
- Hej, miło, że dzwonisz. - powiedziała promiennie, na co westchnęłam.
- Hej, jak tam Nina?
- Dobrze, najadła się, a teraz śpi. Jest jakiś konkretny powód dla którego dzwonisz? Coś się stało?
- Nie, tak po prostu chciałam się upewnić. - odchyliłam się lekko patrząc czy aby nikt nie stał pod drzwiami i nie podsłuchiwał. Na szczęście nikogo nie było.
Bardzo chciałam jej powiedzieć o tym zdjęciu Niny znalezionym u Darkness' ów, ale nie chciałam jej martwić. Uważałaby na każdym kroku robiąc tym błędy. Póki nie wiedziała co jest grane, było najlepiej.
- Przyjedziesz dzisiaj?
- Nie wiem. - westchnęłam rysując kółka na pościeli. Drzwi otworzyły się, a w nich staną Niall. - Muszę kończyć. - mruknęłam szybko do telefonu rozłączając się i chowając MOJE zdjęcie Niny.
- Nie przeszkadzaj sobie. - Niall podniósł dłonie do góry, ale tylko machnęłam ręką. - Wiesz kto może być na zdjęciu? - zapytał patrząc na papier w moich, który trzymałam.
- Nie mam zielonego pojęcia.
- Ja też. W ogóle te zdarzenia się nie łączą, bo co do tego ma jakieś dziecko? - odebrał ode mnie zdjęcia przyglądając się mojej kruszynce.
- No właśnie. - westchnęłam czując się źle z kłamstwami. Wiedziałam, że później będę musiała za nie zapłacić i to słono.
- Gdzie idziesz? - zapytał kiedy wstałam z łóżka.
- Na dół, muszę się coś zapytać Liama.
Kiwną głową, a ja wyszłam z pokoju udając się do salonu, w którym siedział na swoim honorowym miejscu.
- Potrzebuję pieniędzy. - usiadłam na kanapie patrząc na niego uważnie. Spojrzał na mnie, ale chwilkę później znowu wrócił do ekranu laptopa.
- Ile?
- Przynajmniej dziesięć tysięcy.
- Po co ci?
- A czy to ważne? Zarabiacie tygodniowo miliony, a że byłam na kilku akcjach mnie też się coś należy.
- Okej, dostaniesz jutro jak wybiorę z sejfu, coś jeszcze? - nawet na mnie nie patrzył.
- Nie, to tyle.
Miałam w planach dzisiaj jechać do Niny i zawieźć Sarze pieniądze na utrzymanie, ale jak się kazało musiałam zrobić to jutro, bo wielmożny Liam nie ma przy sobie pieniędzy. Głupie gadanie, na pewno ma tylko po prostu nie chce mu się iść. Zastanawiałam się gdzie mają ten sejf, ale zeszłam z tego tematu.
Poszłam do kuchni nalewając sobie soku.
- Elena ubieraj się, jedziemy. - po schodach zbiegł Zayn patrząc na mnie uważnym wzrokiem.
- Co? - mruknęłam nie wiedząc o co mu chodzi. Wyszłam z kuchni zdezorientowana. - Gdzie jedziemy?
- Nie dzwonił do ciebie Patric?
- Nie.
- W takim razie rusz dupę i jedziemy. - rzucił we mnie moją kurtką. W ostatniej chwili ją złapałam posyłając mu piorunujące spojrzenie. Odłożyłam szklankę, ubrałam się i wyszłam za nim przed dom.
- Gdzie jedziemy? - zapytałam znowu, zajmując miejsce pasażera. Zapięłam pas, a on ruszył.
- Mamy zadanie, jeden z kolesi ma wielki dług za narkotyki. Musimy od niego wziąć należyte pieniądze, albo zabić.
- My?
- Tak my, nie słyszałaś?
- Od kiedy stanowimy jakieś "my".
- Nie stanowimy, po prostu Patric tak kazał.
- Taką łatwą sprawę chyba potrafisz załatwić sam, nie musiałeś wyciągać mnie z domu.
- Nie jestem Niall' em który idzie ci na ugodę, pamiętaj to. - spojrzał na mnie lodowatym spojrzeniem.
- Gdybyś nim był, byłoby nam lepiej się dogadać.
- Chyba śnisz. - prychnął.
Nie odezwałam się więcej. Po prostu czekałam aż dojedziemy.
* * *
Zayn zapukał pięścią w drzwi, aż stanęła w nich kobieta. Kiedy nas zobaczyła wzięła głęboki oddech przełykając nerwowo ślinę.
- Jest mąż? - mrukną Malik fałszywie się uśmiechając.
- N-nie ma.
- Na pewno?
- Tak.
- A mam sprawdzić? - prychnął popychając kobietę do tyłu tak, aby zrobić sobie przejście. Odbiła się od ściany i ze strachem wymalowanym na twarzy wpuściła nas do środka. Nie odzywając się ruszyłam za Zaynem w gąb mieszkania. Od razu naszykowałam sobie broń, kiedy weszliśmy do kuchni. Przy stole siedziało małe dziecko, a obok niego ojciec, pokazując coś w zeszycie.
- Co wy tu - zaciął się wstają i patrząc na nas jak na duchy.
- Wiesz co się wiąże z niespłacaniem długów? - mrukną Zayn uśmiechając się przebiegle. Kobieta podbiegła do swojego dzieka i wzięła je na ręce, ukrywając jego twarz w swojej szyi.
- Ja-ja oddam. Naprawdę, tylko dajcie mi jeszcze tydzień. Wszystko spłacę, obiecuję. - błagał nas składając dłonie jak do modlitwy. Zrobiło mi się go żal, ale nie dałam tego po sobie poznać.
- Oddajesz już nam całe trzy miesiące. - Zayn w jednej chwili popchną mężczyznę na ścianę przyciskając mu lufę do głowy. - Nadszedł twój czas.
- Proszę zostawcie, go my-my wszystko spłacimy. - błagała kobieta, ale Malik się jedynie zaśmiał.
- Za późno. - szepną pociągając za spust. W jednej chwili mogłam usłyszeć potężny szloch kobiety i padające ciało mężczyzny na ziemię.
Potem wycelował w matkę i dziecko.
- Zayn zostaw ich. - szepnęłam, tego akurat nie mogłam oglądać. Jeśli strzeliłby, to była to jasna odpowiedź do tego, bym nie mówiła nikomu o moim dziecku.
- Za dużo widzieli.
- Zayn. - podeszłam do niego, ale było już za późno. Pociągną za spust strzelając najpierw w matkę później w dziecko.
CZYTASZ
Darkness// ZM✅
FanfictionMroczne miasta, zbrodnie i namiętność. Ostre narzędzia, które zabijają i pozbawiają tchu. Kto rozwiąże te tajemnice? Zanim będzie za późno.... (c) H-yuna 2015