Rozdział 6

8.1K 544 34
                                    

- Ta stewardessa była taka seksowna. - westchnął Harry, kiedy wychodziliśmy z samolotu.

- Miała krzywe nogi Harry. - zauważył Niall kręcąc głową.

- Miała krzywy ryj, czy wy ślepi byliście? - LIam popatrzył na nich jak na idiotów. - A ty Zayn, co sądzisz?

- Gówno mnie ona obchodzi. - mruknąłem znudzony udając się do wnętrza lotniska.

- Źle spałeś, czy jak? - Niall szturchną mnie ramieniem. Posłałem mu piorunujące spojrzenie.

- Pewnie tęskni już za Egiptem.

Nie odpowiedziałem nic. Podobało mi się w tym kraju, a świadomość że już dzisiaj musiałem wracać do tego całego gówna przytłaczała mnie. Chciałem odpocząć i zostać tam aż mi się nie znudzi. Dwa miesiące to stanowczo za mało.

- Nasz następny cel: bagaże. - mruknął przybity tym Liam. 

Mój cel był całkiem inny, ale nie musieli o tym wiedzieć.

- Weźmiecie moją torbę? Bo ja muszę skoczyć do kibla. - popatrzyłem na nich na co skinęli głowami.

- Tylko szybko, nie będziemy na ciebie czekać wieczności. - Niall jak zwykle wypominał mi wszystko.  Rozdzieliliśmy się, a ja jeszcze raz oglądnąłem się, czy aby przypadkiem nie idą za mną. Uśmiechnąłem się sam do siebie skręcając na ogromny, przyciemniany korytarz, który prowadził do dwóch drzwi : Damskie kible i męskie. Podszedłem bliżej dostrzegając dziewczynę opartą o ścianę z telefonem w dłoniach, oświetlającym jej twarz.

- Oj skarbie. - westchnąłem. Poderwała głowę na mój głos, zaskoczona. Wyrwałem jej urządzenie z ręki, rzucając w kąt..

- Co ty wyprawiasz? - zapytała chcąc się wyrwać, ale naprałem na nią ciałem. 

- Biorę to co chcę. - szepnąłem, podnosząc ją i zaciągając do jednego z damskich kibli.

- Zostaw mnie. - płakała kiedy zrywałem z niej spodnie. Prychnąłem chwytając jej blond warkocz i ciągnąc za niego, byleby przestała się wyrywać. Rozerwałem jej majtki i obsunąłem swoje spodnie z bokserkami. - Proszę nie. - łkała, ale ja tylko się uśmiechnąłem wchodząc w nią szybko i mocno. 

Momentalnie otworzyłem oczy siadając. Mój oddech był nierówny, a ciało spocone. Wytarłem czoło wierzchem dłoni i przeczesałem swoje włosy.

Każdej jebanej nocy śniło mi się to samo.

Chociaż bardzo chciałem, nie potrafiłem nad tym zapanować.

                                                                                 *  *  *

< Następny dzień, perspektywa Eleny >

- Będę miała w końcu jakieś zadania, czy cały czas zostanę tutaj kisząc się z wami. - warknęłam znudzona wchodząc do salonu. Był tam tylko Zayn z jakimiś zdjęciami i danymi w dłoniach.  Poczułam dziwny skurcz w brzuchu na jego widok. Tak bardzo go nienawidzę. - Co to? - zainteresowałam się wyrywając mu z rąk jedno zdjęcie.

- Gównoco. Oddawaj to. 

Nie zwracając na niego większej uwagi prześledziłam oczami zdjęcie dziewczyny.

- Ładna. - skomentowałam oddając mu jego własność. Patrzył na mnie jakbym pozabijała mu matkę i ojca. Heloł, tylko chciałam zobaczyć to zdjęcie.

Warknął coś cicho zbierając swoje papiery i wychodząc z pomieszczenia. No dobra, chciałam by jeszcze tutaj został i mogłabym go po wkurwiać, ale jak się okazało mój plan nie wypalił.

Wstałam z kanapy ruszając w stronę wyjścia. Ubrałam swoje trampki wychodząc na powietrze. Westchnęłam siadając na ławce w altance. Wyłożyłam nogi na stół i zamknęłam oczy. Chciałam jakoś zadzwonić do Sar, bo od dwóch dni nie dawałam znaku życia. Niall nie pozwolił mi jechać tak jak ostatnio, przez co byłam uziemiona i wkurwiona. Chciałam zobaczyć własne dziecko, a nie siedzieć tu bezczynnie.

Otworzyłam oczy i dostrzegłam przed sobą, wbitego w szparę ławki papierosa, wraz z zapalniczką, zapewne na czarną godzinę. Nikt go nie pilnował, więc uznałam, że mogę sobie go wziąć. Włożyłam go do ust i podpaliłam. Zamknęłam oczy czując ulgę. Sara wiele razy wrzeszczała na mnie, że nie powinnam palić ze względu ma Ninę, ale starałam się jak mogłam. Próbowałam rzucić i udawało mi się to z dnia na dzień aż do dzisiaj. To było silniejsze ode mnie.

Drzwi otworzyły się i wyszedł z nich jak gdyby nigdy nic Zayn. Jednak kiedy mnie zobaczył, mogłabym przysiąc, że jęknął.

- Aż tak cię podniecam? - zażartowałam wydychając wielką chmurę dymu w jego stronę.

- Mam nadzieję, że to nie mój papieros.

- Nie wiem, nie był podpisany. - wzruszyłam ramionami. Wyłożyłam nogi na ławkę, by było mi lepiej. Ta kanapa nie była wygodna i musiałam wytransportować na nią Niall' a, w zamian za jego pokój. 

Obszedł stół i jak gdyby nigdy nic usiadł równolegle do mnie, układając się w takiej samej pozycji, tyle, że w ciemnych okularach. 

- Po co ci nóż? - mruknęłam skanując jego dłonie, które wyciągały papierosa, a następnie rzuciły paczkę na drewniany stół.

- Żeby głupi miał zagadkę.

- Słaby tekst. - zaciągnęłam się jeszcze raz zadeptując butem niedopałek.

- Znasz lepsze? - widziałam jak zamknął oczy. Nie wiedziałam czy z poirytowania, czy ze zmęczenia, ale gówno mnie to obchodziło. Miałam ochotę na jeszcze jedną fajkę, więc próbowałam go zagadać.

- Yhymmmm. - przedłużałam ostrożnie sięgając po jednego papierosa z paczki. Już prawie go miałam, gdyby nie fakt, że wszystko to widział i wbił nóż między moje palce. Mało brakowało.

                                                                                        *  *  *

- Co ty wyrabiasz? - zapytał zaskoczony Niall, kiedy popchnęłam go na ścianę na korytarzu.

- Muszę jechać i chcę pożyczyć twoje auto. - szepnęła odruchowo oglądając się, czy aby nikt nie szedł.

- Nie Elena, szef powiedział, że wpadnie i zobaczy co u nas się dzieje. Nie możesz nigdzie wychodzić.

- Kiedy ja muszę jechać, nie rozumiesz? - westchnęłam przeczesując swoje włosy.

- Nie, nie rozumiem. - odsunął mnie od siebie i odszedł.

Tak po prostu.

Warknęłam cicho i wkurwiona zeszłam na dół do kuchni. Był tam Louis, grzebiący coś w lodówce. Weszłam do pomieszczenia, a kiedy zauważyłam szklankę soku pomarańczowego po prostu pociekła mi ślinka. Chciało mi się pić.

- Nawet nie próbuj.

Zaskoczona odwróciłam się w jego stronę. Zdążył już zamknąć lodówkę i zobaczyć co chcę zrobić.

- Ty mówisz? - zaśmiałam się. - Myślałam, że jesteś niemową.

Popatrzył na mnie takim wzrokiem jak... morderca. Zdążyłam się już przekonać, że nie był takim kimś jak Niall, czy Liam, nawet nie jak Zayn. Louis był cichy, przysłuchiwał się wszystkiemu i łączył fakty. Taki typ jest najgroźniejszy. 

Już wtedy wiedziałam, że nie powinnam z nim zadzierać.

Darkness// ZM✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz