Rozdział 4

368 59 9
                                    

Majka


Rano całe napięcie z poprzedniego dnia uleciało. Wstałam w dobrym humorze, zapomniawszy o przykrym incydencie na scenie oraz o niechcianej wizji. Na boso przemaszerowałam przez salon i poszłam do kuchni, by rozpocząć dzień tak, jak zawsze.

Czekając aż ekspres wypluje z siebie moją kawę, sprawdziłam telefon. Klara informowała, że sprawa z Alicją została załatwiona. Powiadomiono o niebezpieczeństwie odpowiednie służby, czyli Katarzynę Gawron. Nawet mnie to nie zdziwiło, kobieta wiedziała, do czego byłam zdolna z uwagi na to, iż sama była czarownicą. Przewróciłam oczami, bo Gawron znajdowała się w pierwszej piątce osób, do których moja tolerancja była znikoma. Dalej moja menadżerka pisała, że sporządziła krótką notkę prasową dotyczącą całej tej sprawy i chciała, żebym ją zatwierdziła. Pobieżnie przejrzałam dołączony plik, a następnie odpisałam na wiadomość, dodając na koniec, że spotkamy się w laboratorium.

Bez pośpiechu zjadłam śniadanie, popiłam kawą i uporałam się z poranną toaletą. Z zadowoleniem stwierdziłam, że po przeżyciach poprzedniego dnia nie został nawet ślad. Sińce pod oczami zniknęły, włosy błyszczały. Nawet spojrzenie miałam bardziej klarowne. Będąc gotową do wyjścia, zgarnęłam torebkę, kluczyki i zamknęłam za sobą mieszkanie.

Moje laboratorium mieściło się poza miastem, niecałe pół godziny drogi samochodem. To całkiem spory budynek, w którym znalazła się również linia produkcyjna oraz magazyn dla kosmetyków, które stworzyłam.

Na miejscu już czekała na mnie Klara.

Stała oparta o swój samochód, paląc papierosa, i jak zwykle patrzyła w telefon. To urządzenie miała przyklejone do dłoni, rzadko widziałam ją bez niego. Zawsze ubierała się w damskie garnitury, miała ich chyba całą szafę, w różnych kolorach i fakturach. Tego dnia również założyła jeden z nich. Krwiście czerwony. Wjeżdżając na parking, zagapiłam się na nią, bo przypomniało mi się rozlane na kafelkach wino.

– Spóźniłaś się – powiedziała zamiast przywitania, kiedy wysiadłam z porsche. Rzuciła peta na ziemię i przydeptała go butem.

– Ja się nie spóźniam, to inni przychodzą za wcześnie – stwierdziłam, ściągając z nosa okulary przeciwsłoneczne. Spojrzała na mnie spod byka, ale uśmiechnęła się. Miała włosy ścięte na boba i teraz opadały jej na twarz, nadając nieco drapieżnego wyglądu.

– Wypuściłam nasze oświadczenie w sprawie Alicji. Policja może chcieć cię przesłuchać – oznajmiła, odrywając się od samochodu. Razem ruszyłyśmy w stronę wejścia do laboratorium.

– Szczerze wątpię.

– Pani komendant zajmuje się tym osobiście – oznajmiła, kiedy weszłyśmy do środka. Nie skomentowałam tego, nie chciałam opisywać Klarze mojej relacji z Katarzyną Gawron.

Pokonałyśmy schody i weszłyśmy na piętro, gdzie znajdowało się moje biuro i pomieszczenia laboratoryjne. Zawsze zaczynałam dzień od sprawdzenia poczty, wpierw dokładnie przeszukanej i wyselekcjonowanej przez Klarę, oraz podpisania dokumentów. Praca w laboratorium była fajna dopóki polegała na przeprowadzaniu eksperymentów. Przestawało być miło i przyjemnie, gdy trzeba było podjąć decyzje, odpisać na propozycje współpracy, wynegocjować lepsze ceny za produkty czy zamówić ekipę sprzątającą. Zarządzanie taką placówką to naprawdę spory wysiłek umysłowy, wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik, dziury w kadrze załatane, faktury opłacone, składniki zamówione, spece od reklamy wybrani. Dobrze, że wszystko przemyślałam zawczasu i miałam do dyspozycji nie tylko Klarę jako moją wierną menadżerkę, agentkę i asystentkę, ale także kilka innych zaufanych osób, które dbały o to, by fabryka działała bez zarzutu.

Majka: Krew z krwi #1 / ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz