Rozdział 26

280 46 22
                                    

Majka

Było mi dobrze. Po prostu. Czułam wewnętrzny spokój i ciszę, żadnych nieproszonych myśli, żadnych zmartwień, trosk, zero złości. Lubiłam taki stan, choć rzadko go osiągałam. Zazwyczaj byłam zbyt zajęta, żeby móc się tak wyciszyć. Może zwyczajnie potrzebowałam dobrego seksu!

Kiedy dotarliśmy na miejsce okazało się, że już trwały pierwsze zdjęcia. Dziewczyny, które zostały wybrane, stały na białym płótnie, które miało robić za tło. Czasem podchodziła do nich makijażystka Anka, żeby przypudrować nadto rozświetloną twarz, a czasem asystentka fotografa, żeby poprawić włosy czy materiał koszuli. Sztabem ludzi dowodziła Klara, która nie chcąc marnować czasu, postanowiła na mnie nie czekać. Nie miałam jej tego za złe, to dobrze, że rozpoczęli o czasie, przynajmniej uda się to skończyć o przyzwoitej godzinie.

– Jesteś wreszcie – powiedziała Klara, podchodząc do mnie. Miała na sobie garnitur w czerwono-czarną kratę i buty tak wysokie, że wzrostem niemal zrównała się z Szymonem. Ale tylko niemal. Dalej był wyższy od każdej z nas.

– Coś mnie zatrzymało – stwierdziłam, nawet nie spoglądając na Hajduka, choć czułam jego wzrok na sobie. Aż zachciało mi się śmiać. Powstrzymałam się jednak, żeby nie robić mu przykrości. Nie żeby mnie obchodziło, co sobie uważał i co myśleli o nas ludzie, ale im mniej osób wiedziało, tym lepiej. Nie chciałam, żeby Katarzyna się dowiedziała. A przynajmniej nie, dopóki mnie nie było w pobliżu. Musiałam zobaczyć jej minę. – Ale widzę, że dajecie sobie radę.

– Przebierz się i idź do Anki, niech się tobą zajmie – rozkazała moja menadżerka, po czym przytknęła do ucha telefon, który chwilę wcześniej zadzwonił. – Natychmiast – dodała na odchodnym.

Kiwnęłam głową i spojrzałam na Szymona. Stał parę kroków za mną, z rękami w kieszeniach dżinsów i rozglądał się dookoła. Poczułam ciepło na myśl o tym, co robiliśmy wczoraj i przed wyjściem. Otrząsnęłam się, po czym odwróciłam od niego, by podejść do Anki. Gdy tylko ją zobaczyłam, mina mi zrzedła. Znowu czekała mnie śmierdząca tortura.

– Pani Maju, nareszcie – powiedziała, gdy tylko znalazłam się blisko niej. Próbowałam oddychać przez usta, by nie czuć jej smrodu. Ku mojemu zdziwieniu, kiedy przypadkowo wzięłam wdech nosem, poczułam miętowy zapach. Zmarszczyłam brwi, przyglądając się makijażystce Ance. – Postawiliśmy, oczywiście, na naturalny wygląd. Tylko trochę pudru, żeby buzia się nie świeciła...

– Masz miętówkę?

Zamrugała zaskoczona tym, że jej przerwałam, ale szybko wyjęła z kieszeni paczkę gum.

– Tylko to.

Przekrzywiłam głowę, zbita z pantałyku.

– Nigdy wcześniej nie żułaś gumy – stwierdziłam, obserwując minę Anki. Zaczerwieniła się.

– Po prostu... E...

Zaczęła się jąkać.

Zastanawiałam się, czy ktoś jej powiedział, że śmierdzi, czy sama się zorientowała. Patrzyłam, jak gorączkowo starała się wymyślić odpowiedź na moje pytanie. Wiła się przez chwilę, poczerwieniała. Czyli była świadoma, że coś było nie tak z jej oddechem. W końcu postanowiłam, że nie będę dłużej jej torturować.

– Chodźmy – powiedziałam, wymijając ją i podchodząc do wieszaka z ubraniami.

Kilkanaście minut później byłam już gotowa. Musiałam jednak poczekać. Stanęłam za fotografem, obok Klary, i patrzyłam na monitor, na którym na bieżąco pojawiały się nowe zdjęcia.

Majka: Krew z krwi #1 / ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz