Rozdział 23

325 49 45
                                    

Majka

Klara lubiła spotykać się w Starbucksie, jakby to było najlepsze miejsce pod Słońcem do omawiania wszelkiego rodzaju biznesowych tematów. Osobiście wolałabym swoje biuro w laboratorium, ale upierała się, że sprawy dotyczące programu nie powinny być omawiane w laboratorium, a w dodatku to za daleko. Nie żeby Starbucks na Placu Grunwaldzkim był rzut kamieniem od mojego czy nawet jej miejsca zamieszkania.

Kiedy wraz z Szymonem weszliśmy do środka – oczywiście spóźnieni, ale kto by to sprawdzał – Klara już siedziała przy jednym ze stolików. Na blacie stał plastikowy kubek z czekoladowym frappuccino oraz bajgle z jajkiem, ale niespecjalnie cieszyły się one jej uwagą. Roztocka bowiem wgapiała się w telefon, niemal ekspresowo wystukując jakąś wiadomość. Jednak mimo tego zauważyła nasze przyjście i nie wzdrygnęła się, gdy usiedliśmy obok niej.

– Zamówcie sobie coś, zaraz skończę – powiedziała, nie podnosząc nawet wzroku znad ekranu telefonu.

Spojrzałam na Szymona sugestywnie. Idealnie odczytał moje intencje. Westchnął, ale podniósł się z krzesła, na którym dopiero co posadził swój tyłek, po czym sięgnął do kieszeni dżinsów po portfel.

– Co chcesz?

– Średnią waniliową latte na mleku sojowym i czekoladowe ciasto, jeśli będzie.

Zmarszczył brwi, bo w domu piłam zgoła odmienną kawę. Nie tak słodką i na pewno nie z mlekiem sojowym. Nie skomentował jednak mojego wyboru w żaden sposób, tylko posłusznie udał się do kasy. Przez chwilę jeszcze patrzyłam na niego, jak zaglądał do gabloty z ciastami.

– Czy jego obecność jest obowiązkowa? – zapytała Klara, gdy zostałyśmy same. Oparłam łokieć o blat stolika i spojrzałam na nią beznamiętnie.

– Katarzyna kazała mu mnie pilnować wszędzie i zawsze.

– Długo jeszcze będzie za tobą łazić?

Oderwała się wreszcie od telefonu i przeniosła na mnie wzrok. Jak zawsze miała na twarzy makijaż, mocno zarysowane oczy oraz pociągnięte szminką usta. Wyglądała ostro, nieco drapieżnie, jak ktoś, kto nie dawał sobie w kaszę dmuchać, chodził pewnym siebie krokiem i znał swoją wartość. Bo dokładnie taka była. I dlatego się dogadywałyśmy.

– Nie wiem. Policja nadal szuka Jakuba, nie tak łatwo go znaleźć – odpowiedziałam spokojnie, znów spoglądając na Szymona. Z tej perspektywy bardzo dobrze widziałam jego tyłek opięty dżinsami.

– Przynajmniej jest niczego sobie – skomentowała Klara, dostrzegając, na co patrzyłam. Sama zmierzyła jego sylwetkę od stóp do głów i kiwnęła, jakby przyznawała sobie rację.

Nieświadomy naszych spojrzeń Hajduk właśnie składał zamówienie.

– Ale wracając do tematu. Czy Jakub się z tobą kontaktował? Wszyscy mówią, że to na tobie mu zależy, a wygląda, jakby totalnie go nie obchodziło, co się tobą dzieje. Pojawił się w mieście, w którym mieszkasz i pracujesz, a zdążył już zabić dwie osoby – powiedziała, sięgając jednocześnie po telefon. Po chwili pokazała mi nagłówek w jednym z portali informacyjnych. Najwyraźniej media podłapały już morderstwa kobiet, w których wspólnym mianownikiem były ołtarze.

– Nie i nie wiem dlaczego. Mam przeczucie, że planuje coś mocnego. Grand finale dla swojej córki – prychnęłam pogardliwie. Klara nie wiedziała wszystkiego o mnie czy czarownicach. Wiedziała jednak wystarczająco, żeby pomóc mi rozwijać moją karierę. Osobiście powiedziałam jej tylko, że Jakub Chmielewski jest seryjnym mordercą i że żeruje na osobach mojego pokroju. Takich, które mają moce. I że prawdopodobnie nadejdzie kiedyś dzień, kiedy przyjdzie po mnie, jako że moje zdolności były wyjątkowe. Nie była głupia i podejrzewałam, że sama prędzej czy później połączy wszystkie fakty i zrozumie całe to zamieszanie. O ile już tego nie zrobiła.

Majka: Krew z krwi #1 / ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz