Rozdział 7

373 48 21
                                    

TERAZ

Szymon

– Hajduk, komendant cię szuka – powiedział sierżant Kowalski, kciukiem wskazując korytarz, na którego końcu mieściło się biuro komendanta. Kiwnąłem głową na znak, że zrozumiałem, pożegnałem się z chłopakami z drogówki, którzy właśnie opowiadali mi o młodej dziewczynie złapanej na paleniu zioła w samochodzie, i poszedłem spotkać się z Szefem.

Zapukałem i wszedłem. Katarzyna Gawron siedziała za swoim biurkiem, wpatrując się z zamyśleniem w beżową teczkę z aktami osobowymi, która leżała przed nią. Z tej odległości nie widziałem, czyje nazwisko znajdowało się na okładce. Odchrząknąłem.

– Chciałaś się ze mną widzieć, Szefie? – zapytałem, by zwrócić na siebie jej uwagę. Drgnęła, spojrzała na mnie i poprawiła się na krześle.

– Hajduk, wejdź. Zamknij drzwi – powiedziała, dłonią pokazując mi krzesło naprzeciwko. Usiadłem na nim tak, by było mi w miarę wygodnie, i spojrzałem na panią komendant. Wyglądała dzisiaj na trochę rozkojarzoną, może zamyśloną. Oczywiście zadbała o swój wizerunek – miała ułożoną fryzurę, lekki makijaż, wyprasowaną koszulę i ciemny żakiet – ale jej oczy sugerowały, że myślami była daleko stąd.

Przez chwilę tak siedzieliśmy w ciszy przerywanej tylko cichym stukaniem. Nie mogłem zbyt długo znieść bezczynności, więc uderzałem palcami o drewniany podłokietnik. Nic konkretnego, tylko nieco nerwowy rytm. Jednocześnie obserwowałem Katarzynę, czekając, aż wyjaśni mi powód wezwania do swojego gabinetu.

– Chcę cię prosić o przysługę – oznajmiła w końcu, odchrząknąwszy.

Poprawiłem się na krześle.

– Jasne, Szefie. Co mam zrobić?

– To prywatna sprawa. Na razie – stwierdziła cicho. – Nie nazywaj mnie „Szefem", gdy rozmawiamy prywatnie.

– Tak jest – powiedziałem, na co lekko uniosła brew. Wzruszyłem ramionami.

Znałem Katarzynę Gawron już kilkanaście lat. Pojawiła się w moim życiu, kiedy jako młody dorosły znalazłem się w nieciekawej sytuacji. Groziło mi więzienie, jednak ona pomogła mi się z tego wykaraskać. Od tamtego czasu była mi bliska niczym matka.

– Chcę, żebyś kogoś dla mnie przypilnował.

Komendant nachyliła się lekko i podała mi teczkę. Zmarszczyłem brwi, ale posłusznie chwyciłem dokumenty. Zacząłem je przeglądać, zaczynając od tabelki z imieniem, nazwiskiem i danymi adresowymi oraz zdjęciem.

– Maja Chmielewska? – spytałem nieco zdezorientowany. Z fotografii spoglądała na mnie ładna blondynka o lekko zadziornym uśmieszku. Spojrzałem na Gawron. – Ta sławna jasnowidzka?

– Znasz ją?

– Coś mi się obiło o uszy. Ma swój program w telewizji. – Wzruszyłem ramionami. Miałem w domu telewizor, nawet opłacałem abonament, ale rzadko znajdowałem chwilę, by cokolwiek w nim obejrzeć. Najczęściej puszczałem wiadomości, czasem zdarzało się, że wspominali o Chmielewskiej. Robiła karierę, więc i media niekiedy się nią interesowały.

– Była moją podopieczną – wyznała komendant. – Została usunięta z sabatu po tym, jak skrzywdziła jedną z naszych sióstr.

Uniosłem brew, zerkając z powrotem do akt. Faktycznie, odnalazłem tam obszerne wyjaśnienie dotyczące tego wydarzenia. Wówczas też zorientowałem się, że to nie były akta policyjne. Katarzyna sama spisała wszystko, co wiedziała na temat tej dziewczyny, to były jej obserwacje, wspomnienia i obawy, które posiadała jako Suprema.

Majka: Krew z krwi #1 / ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz