Rozdział 2

504 64 51
                                    

TERAZ

Majka

Klara zapukała do garderoby, dając mi tym samym sygnał, że powinnam się pospieszyć. Makijażystka Anka ostatni raz pociągnęła pędzlem po mojej twarzy, po czym zadowolona z efektu, wreszcie się ode mnie odsunęła. Nie lubiłam przebywać tak blisko niej. Oko miała wprawne, a dłonie zwinne i pewne, jednak wydzielała z ust nieprzyjemny zapach. Musiałam wstrzymywać oddech za każdym razem, gdy się nade mną pochylała przy wykonywaniu makijażu. Powinnam była ją zwolnić wieki temu, ale zawsze coś wypadało: a to zaszła w ciążę i Klara uparła się, że mi nie wolno, a to zmarł jej dziadek i Klara znowu marudziła, że dokładanie zmartwień pogrążonej w żałobie kobiecie będzie nieludzkie, a to znów makijaż Anki wywarł ogromne wrażenie na czytelnikach jakiegoś tam czasopisma i strzałem w kolano byłoby pozbycie się jej. No naprawdę, pomyślałby kto, że jako profesjonalna jasnowidzka, nie powinnam mieć żadnego problemu z przewidzeniem, co mnie czeka, i odrzucić kandydaturę makijażystki Anki już na samym początku. Do głowy by mi nie przyszło, że okaże się śmierdzielem, więc podczas czytania przyszłości tej kobiety, skupiłam się na czymś zgoła innym. Teraz tego żałowałam.

– Wyglądasz wspaniale – powiedziała, stając w pewnym oddaleniu. I dzięki Bogu, wreszcie mogłam zaczerpnąć tchu. – Jak zawsze.

– Dzięki.

Posłałam Ance niemrawy uśmiech, po czym zarzuciłam na siebie granatową marynarkę. Ruszyłam w stronę wyjścia na korytarz, po którym kręcili się pracownicy stacji telewizyjnej, którzy aktualnie nie brali udziału w nagraniach. Przeszłam niezbyt długim holem do sali, w której miało się odbyć moje show. Nad drzwiami wisiała tabliczka z napisem „Studio A". Kiedy weszłam do środka, przywitała mnie ciemność. Odnalazłam po omacku przejście za kulisy i stanęłam obok Klary.

– Zwolnij ją – powiedziałam do niej, poprawiając mankiety marynarki. Miałam wrażenie, że rękawy były nierówne.

– Kogo? – spytała z nosem w telefonie. Jej palce z zawrotną prędkością wystukiwały kolejne wiadomości.

– Makijażystkę Ankę.

Klara uniosła na mnie wzrok tylko na sekundę, po czym parsknęła sztucznym śmiechem i wróciła do swoich maili. Wokół niej unosił się zapach perfum wymieszany z zapachem papierosów. Było to o wiele przyjemniejsze, niż odór wydzielany przez makijażystkę Ankę.

– Mówię poważnie. Wali jej z gęby jak z dupy szympansa.

– Nie możemy jej zwolnić, jest dobrą pracownicą. Ani razu nie spóźniła się do pracy, jej makijaże są podziwiane i chwalone przez wielu widzów show, w dodatku zna ciebie i twoje preferencje. Chciałabyś kogoś, kto pomalowałby ci oczy na zielono, choć tego nie lubisz? – Klara nawet na mnie nie spojrzała, wciąż zajęta swoim telefonem. – Poza tym wyrażaj się. „Dupa szympansa" była modna piętnaście lat temu.

Skrzywiłam się. Jakiś chłopak z obsługi technicznej podniósł dłoń.

– Wchodzimy za pięć, cztery... – Zaczął odliczać, zamykając po kolei palce.

– W takim razie kup jej zapas miętówek.

Odliczanie dobiegło końca, a z głośników poleciała znajoma melodia. Ach, jak ja uwielbiałam ten moment, tę chwilę napięcia tuż przed wyjściem na scenę. Zgaszono wszystkie światła, przez co w sali panowała ciemność. Spiker, którego znałam tylko jako Głos z Głośnika, zapowiedział moje wystąpienie. „A oto i ona, Majka Chmielewska!" – wydarł się, a gdy reflektory ponownie się rozświetliły, wyszłam zza kurtyny. W pomieszczeniu rozbrzmiały oklaski, tak głośne i pełne emocji, że na chwilę mnie ogłuszyły. Kochałam to.

Majka: Krew z krwi #1 / ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz