Rozdział 6

269 52 8
                                    

KIEDYŚ


Wróbel uderzył w okno, odbił się od szyby i bez ruchu padł na trawnik. Siedząca na ławce dziewczynka spojrzała w stronę, skąd dobiegł ją głuchy odgłos. Odnalazła wzrokiem ptaszka i przekrzywiła głowę w oczekiwaniu na jego poderwanie się do lotu. Minęło jednak kilkanaście sekund, a zwierzę nawet nie drgnęło.

Wstała więc ze swojej ławki, zrobiła kilka kroków i pochyliła się nad wróblem. Był martwy. Spojrzała na okno, w które uderzył; dostrzegła niewielką, czerwoną plamę na szkle. Musiał całkiem mocno w nią przywalić. Głupi ptak, pomyślała. Kucnęła, po czym bez wahania sięgnęła po niewielkie ciałko. Sama była drobna, ale ptaszek mieścił się cały w małej dłoni dziewczynki.

– Co powinnam z tobą zrobić? – wymruczała pod nosem, przypatrując się wróblowi. Czuła pod palcami jego delikatne pióra. Był taki niepozorny. Przez myśl przemknęło jej, że mogłaby go zmiażdżyć albo rozciąć i zobaczyć, co krył w środku. Zaraz jednak uświadomiła sobie, że ukrycie się przed opiekunkami byłoby bardzo trudne, a gdyby ktoś ją nakrył, znowu dostałaby karę. Nie lubiła być karana.

Zamiast miażdżenia małego ciałka, przykryła je drugą dłonią. Brązowo-szare piórka skryły się pod drobnymi palcami. Dziewczynka zamknęła oczy. Poczuła ciepło na skórze. Powietrze zrobiło się bardziej naelektryzowane i zaczęło pachnieć jak zaraz po deszczu. To było przyjemne odczucie, jakby ktoś zdjął z jej barków cały ciężar świata, jaki dźwigała. Napłynęła do niej taka lekkość, wolność.

Poczuła delikatne muśnięcie piór na dłoni. Otworzyła oczy, a chwilę potem trzepot skrzydeł sprawił, że musiała rozewrzeć palce i uwolnić ptaszka. Wróbel otrzepał się, wzbił w powietrze i zniknął gdzieś w krzakach. Dziewczynka patrzyła za nim, a gdy więcej go nie dostrzegła, wróciła na swoją ławkę.

– Maja?

Usłyszała za sobą miły głos kobiety. Odwróciła się i spojrzała na opiekunkę. Stała niedaleko w towarzystwie drugiej kobiety. Tej nigdy tutaj nie widziała. Była wysoka i piękna, z kruczoczarnymi włosami.

– Jest tu ktoś, kto bardzo chciałby cię poznać – powiedziała opiekunka, wyciągając dłoń w kierunku dziewczynki.

Kolejna mama na chwilę, pomyślała Maja gorzko, patrząc na nieznajomą, która przyglądała się jej z beznamiętnym wyrazem twarzy. Jednak dziewczynka zobaczyła w jej oczach coś dziwnego. Coś, jak gdyby kobieta wiedziała, co się właśnie wydarzyło, jakby wiedziała, czego dokonała Maja. Zmarszczyła brwi. To było trochę niepokojące. Maja nigdy nie poznała osoby, która wiedziałaby coś więcej o tych dziwnych rzeczach, które potrafiła zrobić. Nigdy też nikt nie patrzył na nią w ten sposób – ze zrozumieniem. Wszystkie jej wybryki zawsze kończyły się krzykiem.

Maja odwróciła głowę, wzięła głębszy wdech i zeskoczyła z ławki. Podała rękę opiekunce, pozwalając zaprowadzić się na rozmowę z nieznajomą. W drodze, czując ciepło dłoni kobiety, zastanawiała się, jakby zareagowała na wieść, że przed chwilą dziewczynka trzymała w dłoniach martwego wróbla. 

Majka: Krew z krwi #1 / ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz