Witam was serdecznie!
Dziś przychodzę do was z małą niespodzianką - drugim rozdziałem przygód Avengersów-licealistów! :D
To drugi tegoroczny post i pierwszy w tej książce, więc oby przyniósł jak najwięcej szczęścia ;P
Mam nadzieję, że będzie wam się go dobrze czytało :D
W tym rozdziale pojawi się pewna nauczycielka... Hihihihi ^^
Swoją drogą planuję wkrótce zacząć oglądać Daredevila. Oglądaliście? jakie macie zdanie na jego temat? Muszę wreszcie bardziej poznać tę postać xD
Miłego czytania! ;*
&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&
- Wiedźma idzie!
Sam jak burza wpadł do klasy, prawie potykając się przy drzwiach o własne nogi. Popędził na swoje miejsce, a gdy już na nim bezpiecznie usiadł, wyjął z plecaka zeszyt, podręcznik oraz długopis. Siedzący obok Strange posłał mu zniesmaczone spojrzenie, mrucząc coś pod nosem. Akurat w momencie, gdy Wilson chciał go wypytać, jaki ma problem, do klasy weszła nauczycielka.
- Witam, moi drodzy! – Pani Harkness szeroko się uśmiechnęła, emanując dziwnością na kilometr. Położyła na biurku ogromną, podejrzanie wyglądającą książkę. Właśnie za takie akcje nadano jej pseudonim „Wiedźma". Kto wie, co trzyma i robi w domu? Może ma tam piec, w którym smaży małe, bezbronne dzieci? Albo odprawia jakieś czary, zmieniając ropuchy w srebrne naczynia? Albo pije ludzką krew, by zachować młodszy wygląd? Z takimi kobietami nigdy nie wiadomo, dlatego lepiej trzymać się na bezpieczną odległość.
- Oho, księga czarów – mruknął pod nosem Sam.
Chłopak do tej pory nie miał pojęcia, co go podkusiło, by wybrać biologię jako rozszerzenie. Wcześniej lubił ten przedmiot, ale po pierwszej lekcji z panią Agathą, szybko zmienił zdanie. Gdyby wybrał angielski, mógłby chociaż prosić Steve'a o pomoc, gdyby czegoś nie rozumiał (co zapewne często miałoby miejsce) lub wkurzać Barnesa wysyłaniem do niego głupich SMS'ów lub kopaniem w jego krzesło, jak to kiedyś miał w zwyczaju robić na podstawie – zanim Bucky wybłagał Rogersa, by ten zamienił się z nim miejscami.
Na rozszerzonej biologii utknął mając za sąsiada Stephena Strange'a, który, podobnie jak pani Harkness, był dziwakiem. A przynajmniej na takiego wyglądał, bo wiecznie chodził naburmuszony lub z nosem w książkach i z mało kim rozmawiał. „Przyszły najlepszy neurochirurg" – tak zwykł mawiać. Jednak nawet Sam musiał przyznać, że chłopak miał łeb na karku – nie znał nikogo, poza siedzącym nieopodal Brucem, kto potrafiłby zapamiętać tyle informacji nie tylko z biologii, lecz także z chemii, na którą wspomniane kujony chodziły. Jak można było wybrać dwa rozszerzenia? Już jedno to katorga, ale żeby dobrowolnie iść na drugie?
Dziwaki.
- Dziś zaczniemy temat o gadach! – kontynuowała nauczycielka. Powiedziała to takim tonem, jakby właśnie oznajmiła wszystkim uczniom, że zabiera ich na lody.
Serio, czy wszyscy nauczyciele sądzą, że ich przedmioty są tak ważne i powszechnie lubiane?
- Jednego mam przed sobą – szepnął Sam, na co siedzący przed nim Wong zakrył usta dłonią, próbując powstrzymać parsknięcie śmiechem.
CZYTASZ
Infinity Shots (Marvel)
FanfictionRóżnorodne one-shoty lub krótkie historyjki podzielone na kilka części 😁 Wszystkie oczywiście dotyczyć będą uniwersum Marvela. Co się pojawi? Między innymi: * IronDad & SpiderSon * seria Quick Karton - czyli one shoty o relacji Clint & Piętro j...