25

76 13 0
                                    

† ─── { Jaemin } ─── †

- Hej, frajerze. - woła Renjun, podbiegając do Jaemina. Chłopak siedzi samotnie przy stoliku z mrożoną kawą tuż przed nim. Zawartość jest prawie czarna, i chociaż sam napój był nieco obrzydliwy, Jaemin potrzebował czegoś wypełnionego shotami espresso, żeby nie zasnąć.

- Cześć. - mruczy Jaemin, biorąc kolejny duży łyk z zielonej słomki.

- Zrobiłeś pracę domową z... woah, co to za cholerstwo na twojej ręce? - robi ostry wdech, siadając na tapicerowanym siedzeniu przed Jaeminem. Podnosi rękę młodszego i przygląda się pierścionkowi na jego palcu, którego klejnoty połyskują w świetle słońca. - Wygląda na drogie w chuj.

- Och... ta. Jeno mi go dał. - Jaemin odpowiada bez większego zainteresowania.

- Stary! Co do kurwy? - krzyczy Renjun.

- Więc zrobiłem zadania z matematyki, ale nie zdążyłem jeszcze skończyć historii. Ciągle prawie zasypiałem. I zanim zapytasz, tak, możesz ode mnie spisać, jak za każdym razem, kiedy pytasz mnie, czy skończyłem pracę domową. - mówi, próbując zmienić temat.

- Dzięki, stary. Będę naprawdę zajęty pakowaniem w ten weekend. - wzdycha Renjun. - Ale serio, jak udało ci się zdobyć uwagę tego demonicznego chłopaka?

- Pakowaniem? Co to znaczy, że się pakujesz? Na co? - wypala Jaemin, zamierając w miejscu.

- Zamierzam wyjechać, aby odwiedzić rodzinę w Chinach na kilka dni. - wyjaśnia. - Myślałem, że powiedziałem ci o tym w zeszłym tygodniu.

- Jestem pewien, że pamiętałbym, gdybyś powiedział mi, że opuszczasz kraj. - argumentuje młodszy.

- Och... - mruczy Renjun, po czym odchrząkuje i mówi teatralnie radosnym głosem. - Hej, Jaemin! Ja i moja rodzina zamierzamy odwiedzić dziadków w Chinach na kilka dni!

Jaemin spogląda na niego z grymasem na twarzy.

- Sposób, aby mnie porzucić. - narzeka.

- Wybacz. Nie mam wpływu na to, kiedy moja mama bierze urlop od pracy. - wykrzykuje. - Przynajmniej oznacza to, że będziemy tutaj na Boże Narodzenie i w tym roku jak zawsze będziesz mógł spędzić je z nami.

Jaemin wypuszcza z siebie głębokie westchnienie.

- Myślę, że jakoś przecierpię te kilka samotnych dni. - mamrocze.

- Wrócę zanim się obejrzysz. - zapewnia go Renjun. - I wtedy będziemy mogli wrócić do wkurzania siebie nawzajem.

Jaemin nie odpowiada. Zamiast tego bierze ekstremalnie długi łyk swojego napoju. Płyn wypełnia jego usta, powodując, że jego policzki nadymają się jak u wiewiórki. W momencie, gdy zamierza go przełknąć, zauważa, że do kawiarni wpada ubrany na czarno chłopak z maską na twarzy. Szaleńczo rozgląda się po lokalu, aż jego ciemne oczy osiadają na Jaeminie. Jaemin nagle zaczyna gwałtownie krztusić się mrożoną kawą, powodując, że odrobina spływa mu po brodzie.

- No nie umieraj. - zauważa Renjun. - Co ty kurwa zrobiłeś, że się zakrztusiłe-

Renjun przerywa swoje pytanie, gdy czarnowłosy chłopak pospiesznie pojawia się przy ich stoliku.

- Wszystko w porządku? - pyta gorączkowo, klękając, by móc porozmawiać z Jaeminem na rozsądniejszym poziomie.

Jaemin wydaje z siebie jeszcze kilka kaszlnięć, po czym kiwa głową.

- Nic mi... nie jest. - udaje mu się wydukać.

Jego oczy wędrują do Renjuna, który wpatruje się w Jeno z pustym wyrazem twarzy.

- Dlaczego tu jesteś? - pyta Jaemin, ponownie skupiając uwagę na Jeno.

- Po prostu odniosłem wrażenie, że coś jest nie tak... - odpowiada tajemniczo.

- Jak w ogóle mnie znalazłeś? - pyta, zaczynając nieco się obawiać, że chłopak przyczepił do niego jakiś nadajnik czy coś w tym stylu.

- Nie mam pojęcia. - odpowiada Jeno.

Jaemin mruży na niego oczy, jednakże nie naciska dalej na temat.

- Więc zamierzasz z nami zostać czy tylko przechodziłeś? - dopytuje, biorąc kolejny łyk swojej kawy i wpatrując się w drewniany blat.

- Znaczy... skoro już tu jestem. - Jeno odpowiada od niechcenia. - Nie przeszkadzałbym w niczym, prawda?

- Właściwie to mieliśmy zamiar wrócić do mnie, żeby posiedzieć i trochę pograć. - mówi pośpiesznie Renjun.

- Twoi rodzice nie mieliby nic przeciwko, gdyby wpadła jeszcze jedna osoba, prawda? - pyta Jaemin.

- Nie, kiedy ta osoba jest znana z zabijania ludzi i bycia pieprzonym demonem! - Renjun argumentuje głośnym szeptem. Jego oczy wędrują do Jeno, który patrzy prosto na niego. - Bez urazy.

- Jasne. - Jeno mamrocze z nutą monotonności w swoim tonie, sugerując, że obraza tak właściwie została przyjęta.

- A jeśli po prostu ukrywałby swoją twarz pod maską? - sugeruje Jaemin.

- Ta, bo to wcale nie jest podejrzane. - jęczy Renjun.

- To może po prostu porobimy dzisiaj coś innego? - Jaemin próbuje pójść na kompromis.

- Wiesz, myślę, że po prostu sam pójdę do domu. Wygląda na to, że naprawdę chcesz teraz spędzić czas z Jeno. Spotkamy się później. - Renjun mruczy wstając z krzesła.

- Ale dopiero co tu przyszedłeś! - wykrzykuje młodszy. 

- Tak, ale... - Renjun spogląda w stronę Jeno, po czym głęboko wzdycha. - Nieważne, stary. Po prostu... - chłopak zaczyna kręcić głową i mówi bezgłośne "uważaj na siebie".

- Nara, dupku. - Jaemin mówi z lekkim uśmieszkiem. 

- Nie daj się zabić, durniu. - Renjun odpowiada z lekceważącym machnięciem ręki, po czym odwraca się i zaczyna odchodzić.

Wtedy Jaemin zwraca swoją uwagę na Jeno, który wciąż klęczy na ziemi obok niego.

- Więc gdzie chcesz iść w takim razie? - pyta. Oczy Jeno przemykają po kawiarni, pozornie badając okolicę.

- Gdziekolwiek, byle nie tutaj. - odpowiada ciemnowłosy chłopak.

- To nie jest-

- Chodźmy. - przerywa mu Jeno, chwytając go dłonią w rękawiczce i wyrywając z krzesła. Jaemin szybko chwyta swoją kawę, tuż przed tym jak zostaje pospiesznie odciągnięty.

Spawn ✦ Nomin [tłumaczenie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz