33

69 11 2
                                    

- Wciąż jest zimny jak lód! Jego buzia jest blada, a usta sine jak nigdy. Nie wiem, co robić. - stwierdza zaniepokojony głos.

- Nie masz tu gdzieś więcej koców? - pyta inny.

- Nie, tylko te dwa. Czy wygląda na to, że potrzebuję więcej niż dwa koce naraz? - pierwszy głos pyta protekcjonalnie.

- Teraz już tak. - odpowiada drugi.

- Pierdolenie. Możesz mi po prostu pomóc? - chrząka pierwszy głos.

- Jak? - wzdycha drugi.

- Idź kup nowe koce, ukradnij trochę drewna na opał, spal to pieprzone miejsce, nie obchodzi mnie to. Po prostu coś zrób! - syczy.

- Tak, Panie. - mamrocze.

Panie?

Wtedy drzwi się zamykają, a pierwszy głos wydaje z siebie głośne westchnienie. Jaemin powoli podnosi ciężkie powieki i czeka, aż jego wzrok się wyostrzy. Wzdryga się, gdy zimno znów zaczyna narastać, a chłopak w czarnych dresach i podkoszulku odwraca głowę w jego stronę.

- Obudziłeś się. - chłopak wzdycha z ulgą. - Co się stało? Pojawiłeś się na moim progu nieprzytomny, przemoczony i dosłownie zamarzający na śmierć.

- S-szedłem i j-jakiś mężczyzna mnie z-zaatakował. Prób-bował m-mnie utopić. - jąka Jaemin, sczękając zębami z powodu jego niskiej temperatury.

- Co do cholery robiłeś na zewnątrz w środku nocy? - krzyczy Jeno, przeczesując swoje ciemne włosy palcami. - Mogłeś się zabić!

- N-ie miałem g-gdzie iść. - mamrocze Jaemin, nie do końca odpowiadając na pytanie Jeno.

- Dlaczego nie byłeś w domu? - syczy starszy.

- Nie mogłem być. - odpowiada, co wciąż nie miało dla Jeno żadnego sensu.

Jaemin zwija się w kłębek i zaciska powieki. Stara się jak może, żeby było mu ciepło, mimo że wciąż jest w swoich przemoczonych ubraniach. Zaczyna drżeć i trząść się niekontrolowanie, a z jego ust wydobywa się ciche skomlenie.

Jaemin bierze nagle ostry wdech, gdy czuje dłoń delikatnie spoczywającą na jego ramieniu. Jego oczy otwierają się na widok siedzącego obok Jeno, którego ostre rysy twarzy praktycznie lśnią w blasku świec.

Jego dłoń jest jak ogień, który rani go bardziej niż ten Chanyeola. I pomimo tego, jak bardzo jest gorąca, Jaemin nie może powstrzymać się od westchnienia. Czuł się jak sopel lodu, a ciepło, którym promieniował Jeno było tym, czego potrzebował, aby się rozmrozić.

Tak jakby mógł czytać w myślach Jaemina, Jeno zdejmuje koce i przyciąga młodszego bliżej siebie. Obejmuje go mocno, owijając wokół niego swoje ramiona, po czym z powrotem go przykrywa.

Czy on w ogóle zdjął z niego jedno z ramion, żeby podnieść koce?

- Tylko do czasu, aż Andy wróci z większą ilością koców. - Jeno szepcze cicho. Jego oddech i wargi muskają płatek ucha Jaemina, a on czuje, że lekko drży pod wpływem tego uczucia. Chłopak gorączkowo kiwa głową ze zrozumieniem. I chociaż było to warunkowe, był bardziej niż szczęśliwy, że otrzymał jakiekolwiek ciepło.

- Mówiłem ci, że nie jest bezpiecznie przebywać na zewnątrz w nocy. - mamrocze Jeno. - Jak udało ci się uciec?

- N-nie wiem. - przyznaje Jaemin, a jego powieki zaczynają opadać. Całą swoją uwagę skupia przede wszystkim na uczuciu bycia tak blisko Jeno i pozbyciu się lodowatego zimna, które musiał znosić zaledwie kilka chwil temu.

- Powinienem być bardziej czujny. - Jeno syczy pod nosem.

- Co? - Jaemin pyta cicho, robiąc się coraz bardziej zmęczony.

- Nic takiego. - wzdycha Jeno. Odgarnia kosmyk mokrych włosów Jaemina z jego twarzy, a młodszy natychmiast traci chęć, by utrzymać oczy otwarte. Jego dotyk był taki miękki... taki delikatny. - Odpocznij. Andy i ja się tobą zajmiemy.

Jak na zawołanie, Jaemin wypuszcza z siebie głębokie westchnienie, a senność obejmuje całe jego ciało. Nie czuje nic poza czystą satysfakcją, gdy powoli zapada w sen.

Spawn ✦ Nomin [tłumaczenie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz