47

67 12 0
                                    

- Masz, weź to. Zrób z nim co musisz. - mówi Jeno, wciskając Jisungowi kryształ do ręki. - To więcej niż potrzeba. Spróbuj przy okazji uleczyć swoją nogę.

Światło przykuwa nagle uwagę Jeno. Podnosi rękę i przygląda się swojemu pierścieniowi, którego księżyc świeci jasnym rubinowo-czerwonym blaskiem.

- Dobra wiadomość: Jaemin wciąż żyje i ma na sobie pierścień. Zła wiadomość: jest w niebezpieczeństwie. - mruczy Jeno. Szybko pstryka palcami, a jego telefon i maska pojawiają się w jego dłoni w kłębach dymu.

- Bądź ostrożny. - radzi mu Jisung, a Jeno jedynie kiwa głową.

Obraca dłonią w górę i ogarnia go chmura czarnego dymu. Jeno pojawia się ponownie za małą szopą obok przypadkowego domu. Rozgląda się w poszukiwaniu śladów Jaemina, ale nigdzie nic nie widzi.

Czarnowłosy szybko biegnie na chodnik przed domem. Z kieszeni jeansów wyjmuje telefon i zaczyna gorączkowo stukać w ekran.

Potem czeka.

I czeka.

I czeka.

Drzwi do domu otwierają się i wymyka się z nich chłopak. Zamyka je za sobą i patrzy na Jeno. Ich oczy spotykają się na kilka chwil, po czym chłopak podchodzi do czarnowłosego. Kiedy stają twarzą w twarz, Jeno czuje, że serce zaczyna mu podskakiwać.

Był trochę zdrowszy, niż kiedy widział go po raz ostatni.

Jeno uśmiecha się krótko, zanim przypomina sobie, po co przyszedł. Ale zanim zdążył choćby otworzyć usta, młodszy policzkuje go z taką wściekłością, o której Jeno nie miał nawet pojęcia.

- Jak śmiesz tu przychodzić do cholery? - syczy Jaemin.

- Jaemin, posłuchaj, to jest naprawdę ważne. Z kim jesteś w tej chwili? - Jeno pyta poważnym tonem, delikatnie kładąc dłoń na policzku, który uderzył Jaemin.

- Zostawiasz mnie na prawie miesiąc, po czym masz czelność przychodzić tu i pytać, z kim jestem? - warczy.

Kurwa, prawie miesiąc? To naprawdę trwało tak długo?

- Mówiłem ci, musiałem znaleźć naszyjnik mojej mamy, bo Xiao go zgubił. - wyjaśnia Jeno. - Proszę, uwierz mi.

- Jeno, po prostu odejdź. - mamrocze Jaemin.

- Nie, nie mogę. - odpowiada.

- Słucham? - Jaemin prawie się opluł.

- Muszę ci coś powiedzieć. Coś bardzo ważnego. - mruczy Jeno.

- Co takiego? - mówi jadowicie chłopak.

Jeno spogląda za Jaemina, zauważając jakiś ruch. Drzwi wejściowe do domu były teraz otwarte, a na jego progu stał chłopak i uważnie go obserwował.

- Nie tutaj. - mamrocze.

- Co? - Jaemin praktycznie wykrzykuje.

- Nie mogę ci powiedzieć tutaj. Nie jest bezpiecznie. - mówi Jeno.

- Nie mogę tak po prostu wyjść! Powinienem być teraz z Renjunem! Zabije mnie, jeśli pójdę z tobą! Nie żebym w ogóle chciał z tobą iść. - Jaemin prycha i krzyżuje ręce na piersiach. - Dopiero co wrócił z Chin, a ja nie zamierzam zostawiać mojego najlepszego przyjaciela po tym, jak nie widziałem go od tygodni. Dzięki Bogu, że nie chorował zbyt długo, bo inaczej nie mógłbym spędzić świąt z jego rodziną.

Podczas gdy Jaemin gada dalej, Jeno uważnie przygląda się Renjunowi. Ma na sobie okulary przeciwsłoneczne, ale gorzki grymas na jego twarzy emanuje głębokim osądem.

- Dlaczego Renjun nosi okulary przeciwsłoneczne? - pyta spokojnie Jeno. Jaemin szybko spogląda przez ramię, po czym kręci głową z rezygnacją.

- Nadal bardzo boli go głowa. - stwierdza.

- Zachowuje się inaczej? - Jeno dopytuje.

- Co? - Jaemin pyta z mieszaniną irytacji i zakłopotania. - Wiesz co, za długo z tobą rozmawiałem. Proszę, po prostu... idź.

- Zrobię to, ale nie bez ciebie. - Jeno mówi stanowczo, gdy jego oczy spotykają się z tymi Jaemina.

Przestań. Proszę. To za bardzo boli.

- Nigdzie z tobą nie pójdę. - protestuje Jaemin.

- Jaemin... proszę... - Jeno praktycznie błaga.

Po prostu odejdź! Czuję, jak przez ciebie boli mnie serce! Tak bardzo starałem się powstrzymać ból, a twoja obecność tutaj nie pomaga!

- Powiedziałem nie. - odpowiada Jaemin, a jego smutne oczy zaczynają błyszczeć od łez.

Znowu się łamał...

Chociaż Jeno tego nienawidził, wiedział, co musi zrobić.

Podchodzi bliżej do Jaemina, będąc zaskoczonym, że ten nie odsuwa się od niego ani go nie odpycha. Zamiast tego przygląda mu się zapłakanymi oczami. Jeno delikatnie kładzie dłonie na jego twarzy.

- Przepraszam, Jaemin. Powinienem był powiedzieć ci o Xiaojunie wcześniej, ale przysięgam, że to tylko ktoś, kto pracuje dla mojego ojca. - szepcze cicho Jeno. - I obiecuję ci... już więcej nie pojawi się w moim domu.

- Ja... - Jaemin próbuje z siebie wykrztusić, gubiąc się w słowach. Duża łza spływa mu po policzku, ale Jeno wyciera ją opuszkiem kciuka. Kolejna spływa z jego oka, ale zanim Jeno zdążył ją otrzeć, ta spada na usta Jaemina. Jeno bezmyślnie wpatruje się w nie nieco dłużej, niż chciałby przyznać, próbując zdecydować, czy całując go posunąłby się zbyt daleko.

Nie, nie musiał tego robić. Z pewnością to wystarczyło. A poza tym nie mógł znaleźć w sobie na tyle odwagi, by poprowadzić to w ten sposób. Nie, kiedy w grę wchodziły teraz o wiele ważniejsze rzeczy. Udawanie, że jest zakochany, z pewnością utrudniłoby jego ludzkiej stronie pogodzenie się z porzuceniem Jaemina. Mimo że uwielbiał wbijanie noża w plecy w dosłownym znaczeniu tego słowa, nie jest pewien, czy byłby w stanie poradzić sobie z takim zranieniem Jaemina.

Oczy Jeno podnoszą się na spotkanie z tymi Jaemina i zauważa, że ten nadal mu się przygląda. Na pewno zwrócił na to uwagę.

- Chodź. - mruczy Jeno, gdy jego ręce opadają z twarzy Jaemina. Łapie jedną z jego dłoni i ku swojemu zaskoczeniu, zaczyna prowadzić chętnego Jaemina w nieznanym kierunku. Nie był pewien, dokąd pójdą, ale wiedział, że musi to być jak najdalej od domu Renjuna.

Spawn ✦ Nomin [tłumaczenie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz