5

950 61 5
                                    

- Hej!- przywitał się od razu Vasquez.

- O hej chłopaki!- podszedł do nas Carbonara, po kolei przytulając.- Jak się trzymasz Erwin?- zapytał spoglądając na mnie.

- Jest ok.- odparłem i wyminąłem go, rozglądając się po lokalu.

- Erwin! Jak się trzymasz? Wszystko dobrze?- zasypała mnie pytaniami białowłosa.

- Tak.- odpowiedziałem niepewnie.

- To jest Summer a to burger, oni najczęściej siedzą tutaj.- powiedział Białowłosy podchodząc do nas.

Mruknąłem na znak że rozumiem, i ruszyłem rozglądać się dalej.

- Trzymaj.- powiedział Vasquez podając mi dwa vege burgery.

Zabrałem od niego, i od razu jednego odpakowałem zaczynając jeść.

- Odzyskałeś co kolwiek ze wspomnień?- zapytał ktoś z maską burgera na głowie.

- Nie za bardzo.- odparłem cicho.

- Vasquez, zabierzesz go na miasto? Może mu się coś przypomni.- powiedział Nicollo.

- Jasne, chodź Siwy. Jedziemy trasę!- powiedział brunet i opuścił restaurację.

Wyszedłem za nim ponownie wsiadając do pojazdu.
________

- Spójrz, tu jest restauracja Włochów, tam zawsze się chowaliśmy i obczajaliśmy sytuację.- powiedział pokazując na budynek na przeciw.- A tam stały beczki.- odparł pokazując na parking.- Wysadzaliśmy to nie raz.- uśmiechnął się.

- Brałem w tym udział tak?- zapytałem niepewnie.

- Ba! Byłeś głową tego.- zaśmiał się.

Uśmiechnąłem się lekko, dając znać że rozumiem, a chłopak odjechał dalej.

- Może odwiedzimy Cayo?- zapytał spoglądając na mnie.

- Nie wiem co to, ale możemy.- odparłem niepewnie a mężczyzna zaznaczył na GPS'ie lotnisko.

- Masz telefon?- zapytał.

- Tak?- odpowiedziałem przyglądając się panoramie miasta.

- Zadzwoń do Dii, że potrzebujemy helkę i w razie co dwa spadochrony.- powiedział na co spojrzałem na niego zaskoczony i zdezorientowany.- Spokojnie, robiłeś to nie raz.- odparł próbując mnie pocieszyć.

- A dia to?- zapytałem niepewnie.

- Twój najlepszy przyjaciel, jeden z pierwszych. Razem z tobą i Sanem znacie się od dawna. Ale to on ci o tym opowie.- powiedział uśmiechając się.

Kiwnąłem głową, i znalazłem w kontaktach "Dia" i wybrałem numer dzwoniąc.

- Hej, Erwin! Jak się czujesz? Słyszałem że wyszedłeś ze szpitala. Coś potrzebujesz?- powiedział od razu.

- Jest okej, helka i dwa spadochrony. Dasz radę?- zapytałem niepewnie.

- Jasne, kiedy?- zapytał.

- Za 10 minut?- powiedziałem spoglądając na Vasqueza który kiwnął na "tak".

- Okej, będę czekać na lotnisku.- odparł i się rozłączył.

- Skąd on to weźnie niby?- zapytałem lekko zdziwiony zerkając na bruneta za kierownicą.

- Final boss. Ma wszystko i wszystkich.- zaśmiał się lekko.
_______

- Dzięki Dia jeszcze raz, oddamy jak wrócimy.- powiedział Vasquez.

- Spoko, o 21 zebranie na chińskiej.- poinformował nas ciemnoskóry.

- Okej, emm... Dia?- zacząłem.

- No co tam?- zapytał spoglądając na mnie.

- Opowiesz mi po zebraniu coś o naszych akacjach?- zapytałem.

- Jasne! Lećcie bo się nie wyrobicie.- powiedział uśmiechając się.

Uśmiechnąłem się i odbiegłem wsiadając na miejsce pasażera.

Po około pół godziny lotu byliśmy na Cayo perico.

- Tu było mnóstwo akcji. Na przykład San przebrany za skubiego, albo dzięki kartelowi dostaliśmy się do Pacifica, bo odcięli palec Carbonarze który pasował do lini.- opowiadał brunet.

Próbowałem sobie coś przypomnieć jednak na marne.

Przez następne dwie godziny byliśmy na wyspie, a w międzyczasie chłopak opowiadał mi o sytuacjach nie tylko z tego miejsca.

- Ręce do góry!- krzyknął ktoś zza rogu.

Zdezorientowany podniosłem ręce ku górze, a za to Vasquez wyciągnął pistolet.

- Opuść to!- krzyknął napastnik.- Co tu robicie?- zapytała kobieta podchodząc bliżej.

- Próbuje mu coś przypomnieć.- warknął brunet opuszczając broń.

Kobieta mruknęła coś w odpowiedzi.

- Możesz opuścić ręce.- powiedziala kobieta co niepewnie wykonałem.- Gdzie się podział wielki Erwin Knuckles pan i władca tego świata który nigdy się nie poddaje?- zapytała retorycznie, przyglądając mi się od góry do dołu.

- Nima.- odparłem, na co mężczyzna obok mnie się zaśmiał.

- Musimy lecieć, zaraz spotkanie.- odparł chlopak zerkając na zegarek.

- Idźcie, tylko następnym razem informujcie że ktoś ma zamiar się pojawić.- powiedziała smętnym głosem, chowając pistolet.

- Erwin zawsze to robił.- odparł. - Cześć.- dodał Vasquez i ruszył w stronę Helikoptera.

~~~~~~~
hej

Mata i się cieszta

Pisane: 11.01.2022

Opublikowane: 28.02.2022

Słów: 640

A teraz naura bo czytam ksionszke takom papierofom nie w telefonie lol

Friends don't lie...| Morwin  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz