- Hej!- przywitał się od razu Vasquez.
- O hej chłopaki!- podszedł do nas Carbonara, po kolei przytulając.- Jak się trzymasz Erwin?- zapytał spoglądając na mnie.
- Jest ok.- odparłem i wyminąłem go, rozglądając się po lokalu.
- Erwin! Jak się trzymasz? Wszystko dobrze?- zasypała mnie pytaniami białowłosa.
- Tak.- odpowiedziałem niepewnie.
- To jest Summer a to burger, oni najczęściej siedzą tutaj.- powiedział Białowłosy podchodząc do nas.
Mruknąłem na znak że rozumiem, i ruszyłem rozglądać się dalej.
- Trzymaj.- powiedział Vasquez podając mi dwa vege burgery.
Zabrałem od niego, i od razu jednego odpakowałem zaczynając jeść.
- Odzyskałeś co kolwiek ze wspomnień?- zapytał ktoś z maską burgera na głowie.
- Nie za bardzo.- odparłem cicho.
- Vasquez, zabierzesz go na miasto? Może mu się coś przypomni.- powiedział Nicollo.
- Jasne, chodź Siwy. Jedziemy trasę!- powiedział brunet i opuścił restaurację.
Wyszedłem za nim ponownie wsiadając do pojazdu.
________- Spójrz, tu jest restauracja Włochów, tam zawsze się chowaliśmy i obczajaliśmy sytuację.- powiedział pokazując na budynek na przeciw.- A tam stały beczki.- odparł pokazując na parking.- Wysadzaliśmy to nie raz.- uśmiechnął się.
- Brałem w tym udział tak?- zapytałem niepewnie.
- Ba! Byłeś głową tego.- zaśmiał się.
Uśmiechnąłem się lekko, dając znać że rozumiem, a chłopak odjechał dalej.
- Może odwiedzimy Cayo?- zapytał spoglądając na mnie.
- Nie wiem co to, ale możemy.- odparłem niepewnie a mężczyzna zaznaczył na GPS'ie lotnisko.
- Masz telefon?- zapytał.
- Tak?- odpowiedziałem przyglądając się panoramie miasta.
- Zadzwoń do Dii, że potrzebujemy helkę i w razie co dwa spadochrony.- powiedział na co spojrzałem na niego zaskoczony i zdezorientowany.- Spokojnie, robiłeś to nie raz.- odparł próbując mnie pocieszyć.
- A dia to?- zapytałem niepewnie.
- Twój najlepszy przyjaciel, jeden z pierwszych. Razem z tobą i Sanem znacie się od dawna. Ale to on ci o tym opowie.- powiedział uśmiechając się.
Kiwnąłem głową, i znalazłem w kontaktach "Dia" i wybrałem numer dzwoniąc.
- Hej, Erwin! Jak się czujesz? Słyszałem że wyszedłeś ze szpitala. Coś potrzebujesz?- powiedział od razu.
- Jest okej, helka i dwa spadochrony. Dasz radę?- zapytałem niepewnie.
- Jasne, kiedy?- zapytał.
- Za 10 minut?- powiedziałem spoglądając na Vasqueza który kiwnął na "tak".
- Okej, będę czekać na lotnisku.- odparł i się rozłączył.
- Skąd on to weźnie niby?- zapytałem lekko zdziwiony zerkając na bruneta za kierownicą.
- Final boss. Ma wszystko i wszystkich.- zaśmiał się lekko.
_______- Dzięki Dia jeszcze raz, oddamy jak wrócimy.- powiedział Vasquez.
- Spoko, o 21 zebranie na chińskiej.- poinformował nas ciemnoskóry.
- Okej, emm... Dia?- zacząłem.
- No co tam?- zapytał spoglądając na mnie.
- Opowiesz mi po zebraniu coś o naszych akacjach?- zapytałem.
- Jasne! Lećcie bo się nie wyrobicie.- powiedział uśmiechając się.
Uśmiechnąłem się i odbiegłem wsiadając na miejsce pasażera.
Po około pół godziny lotu byliśmy na Cayo perico.
- Tu było mnóstwo akcji. Na przykład San przebrany za skubiego, albo dzięki kartelowi dostaliśmy się do Pacifica, bo odcięli palec Carbonarze który pasował do lini.- opowiadał brunet.
Próbowałem sobie coś przypomnieć jednak na marne.
Przez następne dwie godziny byliśmy na wyspie, a w międzyczasie chłopak opowiadał mi o sytuacjach nie tylko z tego miejsca.
- Ręce do góry!- krzyknął ktoś zza rogu.
Zdezorientowany podniosłem ręce ku górze, a za to Vasquez wyciągnął pistolet.
- Opuść to!- krzyknął napastnik.- Co tu robicie?- zapytała kobieta podchodząc bliżej.
- Próbuje mu coś przypomnieć.- warknął brunet opuszczając broń.
Kobieta mruknęła coś w odpowiedzi.
- Możesz opuścić ręce.- powiedziala kobieta co niepewnie wykonałem.- Gdzie się podział wielki Erwin Knuckles pan i władca tego świata który nigdy się nie poddaje?- zapytała retorycznie, przyglądając mi się od góry do dołu.
- Nima.- odparłem, na co mężczyzna obok mnie się zaśmiał.
- Musimy lecieć, zaraz spotkanie.- odparł chlopak zerkając na zegarek.
- Idźcie, tylko następnym razem informujcie że ktoś ma zamiar się pojawić.- powiedziała smętnym głosem, chowając pistolet.
- Erwin zawsze to robił.- odparł. - Cześć.- dodał Vasquez i ruszył w stronę Helikoptera.
~~~~~~~
hejMata i się cieszta
Pisane: 11.01.2022
Opublikowane: 28.02.2022
Słów: 640
A teraz naura bo czytam ksionszke takom papierofom nie w telefonie lol
CZYTASZ
Friends don't lie...| Morwin
Randomprzyjaciele nie zawsze nimi są. stracił byś pamięć a oni wcisnęli by Ci największe kity by tylko móc tobą manipulować. Ale czy Knuckles Zdaję sobie z tego sprawę? Czy wie że jego najlepszy przyjaciel okaże się być kimś obcym?