5. Cigarets
Jisung wzdrygnął się, gdy przed oczami przeleciało mu niewielkie białe pudełeczko z czerwonymi wstawkami, lądując prosto w wyciągniętej dłoni Changbina, siedzącego na parapecie, jak poprzedniej nocy, gdy przyprowadzili Jisunga z powrotem.
Seo wyciągnął z niego jedną laseczkę i wsunął jej brązowy koniuszek między usta, następnie chwytając za zapalniczkę, która gotowa do użytku leżała już obok jego biodra, zapalił papierosa i zaciągnął się mocno, jego lica wklęsły się na moment.
Chan rzucił mu pudełko z trującymi zawiniątkami, mając jedno z nich między swoimi pulchnymi wargami, które oczekiwało jedynie na odrobinę ognia, aby wypełnić jego płuca duszącym dymem, który tak bardzo ściskał teraz żołądek rudowłosego.
Chan uśmiechnął się dumnie, jego kościste palce zręcznie trzymały papierosa, jakby robił to od lat, z resztą Changbin nie był mu dłużny, idąc w jego ślady kilka sekund później, delikatna mgła o nieprzyjemnym zapachu wypełniła pomieszczenie, marszcząc nos Minho w zdegustowaniu.
- Oh, stary, tego mi trzeba było – Changbin sapnął, dym uchodził z jego ust, niczym para z pyska ziejącego ogniem smoka, tuż po jego wybuchu, gdy odchylał głowę, dając ponieść się przyjemności.
- Poszczęściło nam się, myślałem, że wszystkie rozebrali już na samym początku – Chan odparł, opadając luźno na kanapę, nogi w szerokim rozkroku wolne ramię na długości porozpruwanego oparcia. – Nasze gołąbeczki...
- Daruj sobie, Chan – Minho uniósł dłoń, zatrzymując niepotrzebny komentarz z ostrzegawczym spojrzeniem w stronę szczerzącego się starszego i bez słowa zajął miejsce obok niego, klepiąc poduszkę wysiedzianego mebla dwukrotnie, implikując, aby Jisung również usiadł. - Znaleźliście coś więcej, niż fajki? Coś przydatnego?
- Dwa bochenki chleba i odzyskaliśmy twoje auto – Changbin odparł nonszalancko, jego ostre spojrzenie zlustrowało pokiereszowane ciało rudowłosego, który nieświadomie oblizywał usta, przyglądając się białemu zwitkowi papieru, kryjącemu tytoń w palcach Banga. – Jisung, jeśli chcesz zapalić wystarczy powiedzieć.
Changbin rzuciwszy mu nagle pudełko, uderzył nim w jego potylicę, całkiem „przypadkowo".
Jisung żachnął się, zaskoczony, odwrócił, krzywiąc niesmacznie i pochwycił opakowanie w drobne dłonie, spory napis „LD" widniał na przodzie; z zadowoleniem wyciągnął z środka jednego z trujących barbarzyńców.
- Ji, od kiedy ty też palisz? – Minho zlustrował go zszokowany, oczy wybałuszone i usta rozchylone delikatnie.
Ji...
Niezależnie, jak wiele razy nie słyszał tego przezwiska, nie pasowało mu ono. Jego Minho nigdy nie nazywał go „Ji" i nie miał zielonego pojęcia, czy powinien się z tego cieszyć, czy też nie.
Było to coś, co pozwalało mu odróżnić jego rzeczywistość, od tej, w której się właśnie znalazł, lecz ucisk w sercu oraz gorzki posmak w ustach, jaki to pozostawiało, wydawały się nie być tego warte.
- Od kiedy ty nie palisz? – Han uniósł pytająco brew, pochylając się nieco w stronę Banga, oferującego mu ogień.
- Wiedziałeś, że palę?
Jisung zamrugał kilkukrotnie, zdezorientowany i wrócił wzrokiem do swojego chłopaka.
Lee wyglądał na wielce zdezorientowanego oraz zagubionego, jakby właśnie wytłumaczono mu, że słowo, mające oznaczać przywitanie w obcym języku, było jednym z najgorszych przekleństw oraz obelg wobec jego własnych rodzicieli.
![](https://img.wattpad.com/cover/290743899-288-k776808.jpg)
CZYTASZ
[ON HOLD] Time To Go Home [The Universes System, Book 2]
FanfictionPodczas Wielkiej Wojny między Wieloświatami, powrócił pokój, lecz Ziemia uległa zniszczeniu, a wielu poległo na polu bitwy. Midgard został odcięty od reszty na piętnaście długich lat, zapewniając spokój i bezpieczeństwo pozostałym, aczkolwiek nagle...