13. Get to Know Him Better
Minął tydzień od wizyty u Yeji, Jisung nie chciał zostawiać Minho samego, aczkolwiek jego często znikanie w nocy wydawało mu się dosyć podejrzane.
Lee tłumaczył, że jedynie wychodzi, aby odwiedzić miejsce, gdzie pochowali jego rodziców, czego nie mógł nazwać cmentarzem, a nocą gwiazdy przepięknie świeciły nad ich grobami i mógł oddawać się nostalgii.
Miało to jak największy sens, zwłaszcza że Minho wymykał się tam co drugą noc, aby w dzień nie martwić swoich przyjaciół.
Jisung zaproponował mu towarzyszyć jednego felernego zmierzchu, aczkolwiek ten odmówił, zapierając się, że nie powinien widzieć jego łez, gdy wda się z nimi w konwersacje o minionych latach, tych, w których Jisung nie uczestniczył, co złamałoby mu serce, więc Lee wolałby został i wyściskał go po powrocie.
Co więcej Yeji raportowała mu o nawet najmniejszych znaleziskach, chociaż nie było tego wiele.
Wciąż nie znali położenia Jimina ani nie mieli pewności, czy w ogóle jeszcze żyje, w co Jisung starał się wierzyć całym sobą. Dopiero co udało im się spotkać po raz pierwszy w ich życiu, a już zdążył go stracić...
Chan i Changbin dotrzymywali obietnicy, utrzymując wszystko co im powiedział w tajemnicy przed Minho, co zarówno przynosiło ulgę, jak i ciążyło na wiecznie obolałych od niewygodnego materaca barkach rudowłosego.
Jisung poddawał się medytacji za każdym razem, gdy schodzili z chłopakami do piwnicy ćwiczyć. Musiał odzyskać swoją energię, a po utracie blizny, nie miał innego wyjścia niż zagłębić się w czeluściach swej podświadomości, czasami dał się też namówić na walkę wręcz z Changbinem bądź Chanem, czy ćwiczył z gumowym nożem z Minho, lub Felixem.
Musiał się odrobinę hamować podczas sparingów z przyjaciółmi, ich walka na gołe pięści pozostawiała sporo do życzenia, nie wspominając o sile fizycznej, Jisung ze swoim doświadczeniem oraz wciąż niewielkimi zapasami energii był w stanie wziąć ich wszystkich na raz i posłać na podłogę w nie więcej niż minutę.
Po tygodniu mógł stwierdzić, że jego ciało wypełniał już delikatny, lecz stabilny przepływ energii, co świadczyło o jej regeneracji i gdy nikt nie patrzył przerzucał maleńki fioletowo-różowy płomyk z jednego opuszka palca na drugi, na trzeci, czwarty, piąty i z powrotem.
Uspokajało go to i gdy tylko zostawał sam, zatracał się w nim, aby móc w spokoju pomyśleć.
Minho i Felix śmiali się dziesięć metrów przed nim, nogi w lekkim rozkroku, ugięte w kolanach na miękkiej macie, skarpetki okrywały ich stopy i chroniły przed niepotrzebnymi otarciami, gumowe noże ćwiczebne w dłoniach, gotowe do kolejnego zamachu.
Krążyli, niczym wilki wkoło ofiary, gotowi w każdej chwili zaatakować, ich wargi aczkolwiek rozciągnięte w cwaniackich uśmiechach, gdy na przemian układały się w niezrozumiałe dla pogrążonego w myślach Hana słowa.
Jego dłoń mrowiła nieprzyjemnie, płomyk, którym zwykł się ostatnio bawić prosił się, aby go wypuścił, lecz ani Felix, ani Minho nie byli świadomi, kim był. Nie chciał ryzykować kolejnej konfrontacji.
Minho zamachnął się, nieostre ostrze trzymając w ten specyficzny sposób, o którym powiedział Jisungowi przed jego pierwszą wyprawą do miasta, jego ruch precyzyjny i zaskakująco szybki, gdy celował w krtań blondyna.
Felix jednak nie pozostawał mu dłużny, ugiął kolana mocniej, zanurkował pod ramieniem Lee, zaparł się lewą nogą, prawą prowadząc zwinnie centymetr ponad matą, by w ostatniej chwili nieco ją unieść i zahaczając stopę w miejsce pod kolanem starszego, pociągnąć umiejętnie do siebie.
CZYTASZ
[ON HOLD] Time To Go Home [The Universes System, Book 2]
FanfictionPodczas Wielkiej Wojny między Wieloświatami, powrócił pokój, lecz Ziemia uległa zniszczeniu, a wielu poległo na polu bitwy. Midgard został odcięty od reszty na piętnaście długich lat, zapewniając spokój i bezpieczeństwo pozostałym, aczkolwiek nagle...