15. A Boring Party
Minho włóczył się bez celu z lampką ambrozji przygotowanej przez Chana z Seungminem z okazji urodzin Changbina. Jego podniebienie skosztowało jej jedynie raz podczas toastu, gdy zdmuchiwał świeczki z tortu, poza tym kieliszek spoczywał w dłoni zapomniany, jakby był jedynie damą do towarzystwa starzejącego się powoli człowieka.
Spędził z nim tyle lat, a teraz poznawał go zupełnie na nowo, mógł patrzeć jak od niemowlaka dorasta do momentu, gdzie z dnia na dzień coraz bardziej przypominał Seo Changbina z poprzedniego życia, gdy całą trójką mogli rozkoszować się ich chaotycznym spokojem na nieistniejącej już Ziemi.
Czasami zastanawiał się, co by było, gdyby nie spotkał Jisunga tamtego dnia na dachu i gdyby odpuścił sobie poznawanie go.
Czy byłby teraz szczęśliwy? Czy może zginąłby razem z Ziemią podczas wojny?
Może Jisung by nie zaginął po drugiej stronie tunelu, gdyby Felix nigdy nie dowiedział się o tym, kim był Changbin.
- Znowu to robisz.
Minho żachnął się nagle, wybałuszając oczy, gdy kilka kropel zielonej ambrozji polało się po ściankach kieliszka, wylepiając jego dłoń.
- Rozlałem przez ciebie, głąbie – burknął niezadowolony i spiorunował blondyna wzrokiem.
- Nie moja wina, że zamiast świętować, uciekasz myślami w kosmos. Dosłownie – Chan poklepał go dosyć energicznie po łopatce i rozsiadł się na ławce przed wykonaną z lapisu lazuli fontanną na wprost wejścia do pałacu na Viz.
- Co tutaj robisz? Seungmin wyjadał wszystkie naszprycowane alkoholem jagody, zanim wyszedłem, nie powinieneś go pilnować?
- Nie jest dzieckiem, a podpity zawsze jest o wiele bardziej dotykalski – Chan wzruszył ramionami, ich relacja wciąż dosyć nieokreślona i nieraz ich interakcje wydawały się przekomiczne w oczach Minho.
Niczym Tom i Jerry. Chan był wiecznie tym zdesperowanym i nieco fajtłapowatym kotem, który uganiał się za małą, szczwaną myszką.
- To nie podchodzi pod gwałt? – Minho uniósł cwaniacko kącik ust ku górze i przysiadł obok przyjaciela w szerokim rozkroku.
- Jakoś nie wołam o pomoc.
- Ty?
- To on się na mnie rzuca, nie osądzaj mnie o wszystko! – Chan sapnął teatralnie, łapiąc się za serce w poczuciu zdrady, po czym zarobił kuksańca pod żebra i zgiął się w pół.
- Czemu zawsze, jak was spotykam, to gadacie o czymś zboczonym?
Zarówno Chan, jak i Minho odwrócili się w stronę całkiem niskiego głosu i nim się obejrzeli, drobne ciało wciskało się na siłę między nich, o mało nie zrzucając czterdziestolatka z krawędzi ławki.
- To Chan!
- Nie mam pojęcia, o co wam chodzi – Chan uniósł dłonie w geście kapitulacyjnym i zaśmiał się dźwięcznie, kiedy Seo posłał mu spojrzenie wyrażające więcej niż tysiąc słów.
- Co tutaj robisz? Idź się bawić, to twoje przyjęcie – Minho napomknął spokojnym głosem, usadzając się wygodnie, jego ramię i udo stykały się z tymi młodego bruneta.
- Tam jest nudno, wolałbym iść bawić się z Gyu – Seo jęknął przeciągle, Gyu jak na zawołanie pojawiła się obok, po czym zwinnie wskoczyła na jego kolana i zwinęła w kłębek, jej długi ogon zwisał do samej ziemi.
CZYTASZ
[ON HOLD] Time To Go Home [The Universes System, Book 2]
Fiksi PenggemarPodczas Wielkiej Wojny między Wieloświatami, powrócił pokój, lecz Ziemia uległa zniszczeniu, a wielu poległo na polu bitwy. Midgard został odcięty od reszty na piętnaście długich lat, zapewniając spokój i bezpieczeństwo pozostałym, aczkolwiek nagle...