19. The "Library"

45 3 14
                                    

19. The „Library"




Felix miał wrażenie, że robi coś sprzecznego z prawem, coś karygodnego, gdy stąpał powolnie i z lekkim wahaniem w krokach w tylko jemu znanym kierunku, rytmiczny stukot butów Changbina tuż za nim jedynie podsycał jego zdenerwowanie.

Cierpkie uczucie na całej długości ramienia w niczym również nie ułatwiało, zupełnie jakby miliony mrówek urządzały sobie na nim swawolną pielgrzymkę do ziemi świętej.

Brunet z tyłu się niecierpliwił kolosalnie, Felix był w stanie wręcz namacalnie wyczuć jego intensywny wzrok wiercący dziury w potylicy ukrytej pod blond lokami.

Kilkakrotnie pytał, dokąd go prowadził i dlaczego robił z tego taką tajemnicę, lecz Lee zbywał go machnięciem ręki, lub krótkim „zobaczysz" i kontynuował w milczeniu, bijąc się z myślami oraz wojując z sercem osądzającym go o zdradę stanu przez to, co właśnie robił. Istne coup d'etat.

Strzegł tego miejsca i wspomnień z nim związanych, jak największego skarbu, nie było drugiej osoby, która miałaby dostęp do wielkich błękitnych drzwi w zachodnim skrzydle pałacu na Viz, nikt poza nim nie posiadał klucza i nikt nie widział potrzeby tam nawet zaglądać.

Nawet on.

Bał się rozgrzebywać stare rany, wydawało się to nieodpowiednie, quasi wybrałby się na cmentarzysko, odkopywać truchła najbliższych. Wolał uniknąć terroru oraz rozczarowania, jakie by zagościło po ujrzeniu jedynie starych kości za nic nie przypominających tego, czym, a raczej kim były zanim przykryto je brunatną ziemią.

Stanął nagle przed błękitnym drewnem, strażnikiem jego najdelikatniejszej strony oraz jego przepięknej przeszłości, wypuścił drżący haust powietrza ustami, przymknąwszy oczy, złoty klucz z majestatycznym, fikuśnym zdobieniem na końcu spoczywał w ciasno zaciśniętej dłoni, po ówczesnym wydobyciu go z kieszeni.

Felix nie był gotowy.

- Biblioteka? – donośny, niczym grom z jasnego nieba, ton Changbina wzdrygnął jego ciałem, niespodziewanie, jakby zapomniał, że sam go tu przyprowadził. – Chciałeś mi pokazać bibliotekę?

- To nie biblioteka – odparł cicho, w gardle nagle mu zaschło nieprzyjemnie. – Powiedziałem ci, że to biblioteka, bo gardziłeś książkami. Tylko tak mogłem mieć pewność, że nie zainteresujesz się tym pokojem nigdy więcej.

- Okłamałeś mnie?

Felix był prawie pewien, że Changbin uniósł pretensjonalnie obie brwi.

- Tak. Nie chciałem, abyś tu wchodził.

- Dlaczego? Co tam jest?

- Zobaczysz – blondyn westchnął po raz kolejny, ciężko, niepewnie; wsunął klucz w dziurkę, przekręcił i mechanizm wydał z siebie charakterystyczny dźwięk, gdy wszelkie nakładki, trybiki i inne skomplikowane części zazgrzytały.

Drzwi były oficjalnie otwarte, tak samo, jak pudełko ze wspomnieniami Felixa, ukryte głęboko w kącie jego umysłu, zapomniane, odizolowane, pokryte kurzem i pajęczynami.

Cóż pokój nie prezentował się ani odrobinę lepiej, gdy błękitny strażnik odsłonił jego wnętrze przed ciekawskim spojrzeniem bruneta.

Sporych rozmiarów łóżko z zieloną pościelą oraz drewnianym baldachimem stało na samym środku, tuż pod oknem z widokiem na wodospad, lecz pod ścianami rozciągały się wysokie do samego sufitu regały z książkami, w miękkich i twardych okładkach, we wszystkich kolorach tęczy, te proste jednobarwne, przez kolorowe oraz zdobione złotymi czy srebrnymi wstawkami, te duże i te małe, grube i chude, stare i nowe...

[ON HOLD] Time To Go Home [The Universes System, Book 2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz