17. A Rat And The Sewers, pt.2
Jisung ufał Minho. Niezależnie czy był to jego Minho, czy też ten z innej rzeczywistości.
Wrócili do domu we względnej ciszy, Lee odradzał im wybranie się do kanałów we czwórkę, aby nie zwracać na siebie zbyt wielkiej uwagi i dziewczynom nie trzeba było powtarzać dwa razy, aby zrozumiały bez problemów.
Minho zabrał swój plecak, który zawsze spoczywał na jego plecach, gdy wybywał w środku nocy na swoje wyprawy, jak się okazało trzymał w nim próbki towarów. Różnego rodzaju proszki popakowane w małe przeźroczyste woreczki z suwakiem, każdy z nich z drobną karteczką podpisaną ich nazwą.
Jisung nie chciał nawet zgadywać czym były owe substancje, a zdecydowanie nie kusiło go, by którejś próbować. Poza tym Minho zdecydowanie mu to odradzał.
Dowiedział się z kolei, że Lee prowadzi własne stanowisko w Kanałach, jego drobny sklepik ulokowany na obrzeżach w jednym z pokoi udostępnionych przez jego znajomego w jego domu, aby czasem nikogo nie pokusiło niczego ukraść, chociaż i to zdarzyło mu się kilkukrotnie.
Nie dało się tego uniknąć w tak parszywym miejscu, skażonym brakiem honoru i moralności.
Bez słowa między sobą, zebrali potrzebne rzeczy, Minho poupinał wszystkie uprzęże na ciele Hana, wyposażając go w pistolet, jeden z jego drogich sztyletów oraz scyzoryk, który wylądował w cholewce buta rudowłosego.
Han zapierał się, że poradziłby sobie o wiele lepiej samymi pięściami, lecz Lee nie chciał tego nawet słuchać; uciszył go gestem dłoni i pchnął w stronę wyjścia, kominy szczelnie zaciągnięte na nosy.
Większość drogi nie różniła się zupełnie niczym od pozostałych razów, gdy wybierali się do Czarnego Marketu, lecz tuż przed ścieżką, którą pokazały im dziewczyny, Minho skręcił w prawo, ciągnąc za sobą rudowłosego, ich czupryny skryte pod osłoną cieni oraz zaciągniętych kapturów.
Przecisnęli się przez wąską lukę między dwoma całkiem dobrze trzymającymi się budynkami, mogącymi kiedyś służyć za bloki mieszkalne i Han uchylił w szoku buzię, na widok po drugiej stronie.
Ruiny całkowicie zburzonego miasta przywitały ich swym ponurym, stawiającym włoski na karku dęba pięknem. Ani jedna budowla nie pozostała, wszystko skąpane w pobitym szkle i potłuczonych kamieniach, które kiedyś stanowiły ściany, odstające blachy i połamane ramy wystawały ze zgliszczy, kilka pordzewiałych i porośniętych mchem czy chwastem karoserii obsypanych miałem zakreślało miejsca, gdzie ówcześnie mogły prowadzić drogi, teraz całkowicie pogrzebane.
Natura powoli odbierała swoje ziemie, obrastając wokół każdego kamienia, połamanego drewna, metalu czy co tylko leżało na ziemi, jej zielone ramiona otulały płaczące miasto swym kojącym dotykiem.
W kilku miejscach dało się dojrzeć białe już kości, szkielety poszkodowanych w czymkolwiek tylko miało tu miejsce i Jisung skrzywił się zniesmaczony, jego brwi ściągnęły się na myśl, że ich rodziny nawet nie mają pewnie pojęcia, co im się stało.
- Okropne.
- Mhm. Zostało zbombardowane lata temu, ci pewnie zginęli, gdy wrócili szukać tego, co zostało po ich domach – Minho wskazał kciukiem na dwa oddalone od siebie o jakieś dziesięć metrów kościotrupy, jego ekspresja bez emocji.
- To robota gubernatora?
Jisung nie musiał nawet pytać, aby domyślić się odpowiedzi i pojedyncze skinienie drugiego, jedynie utwierdziło go w swojej tezie.
CZYTASZ
[ON HOLD] Time To Go Home [The Universes System, Book 2]
FanfictionPodczas Wielkiej Wojny między Wieloświatami, powrócił pokój, lecz Ziemia uległa zniszczeniu, a wielu poległo na polu bitwy. Midgard został odcięty od reszty na piętnaście długich lat, zapewniając spokój i bezpieczeństwo pozostałym, aczkolwiek nagle...