☁︎10. Dancing in the rain☁︎

568 55 37
                                    

Zmieniłam nazwę!!!!!!!!!!!!!!!

Zanim jeszcze zaczniecie czytać ten rozdział, chce podziękować za już ponad 500 wyświetleń. Może dla innych to mało, ale dla mnie to naprawdę dużo!

Ogólnie piszcie mi też co sądzicie o tej książce, i jeśli macie jakieś pomysły na dalszą fabułę, możecie mi je pisać w komentarzach lub na pv, tutaj, na wattpadzie.

A teraz zapraszam do czytania!<33

(Zapraszam też na moją inna książkę- "Five weeks-Dreamnoblade". Może się komuś z was spodoba)

•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•
✈︎POV. Tubbo✈︎

Uznałem, że mój pomysł nie jest taki zły, więc zgarnąłem w sobie całą moją odwagę i zapytałem.

- Ranboo, zatańczymy?- wyciągnąłem do niego rękę.

- ale nie ma żadnej muzyki, a my jesteśmy w parku podczas deszczu...!- zdziwił się, mój przyjaciel (czyt. Przyszły mąż)

- jeśli wsłuchasz się w deszcz usłyszysz muzykę!- zachęcałem go.

- eh... oczywiście, że zatańczę!- złapał moją rękę i zachichotał.

✈︎POV. Narrator✈︎

Chłopcy zbliżyli się do siebie i zaczęli amatorsko tańczyć. Jeśli ktoś by ich zobaczył, pomyślał by, że są dziwni, ale ich to teraz nie obchodziło.

Bawili się świetnie, przy okazji wygłupiając i śmiejąc się. Potykali się o własne nogi, ale żaden z nich nie wylądował na ziemi, bo drugi zdarzył go złapać. Te ich wygłupy trwały już od godziny, a gdyby nie krzyki, napewno na jednej godzinie tańców by się nie skończyło.

- RANBOO!- Krzyknął wysoki głos.

- TUBBO! GDZIE JESTEŚ?!- wrzasnął drugi.

- RANBOO! BŁAGAM ODEZWIJ SIĘ!- wykrzyczał kolejny głos, który się załamywał.

- TU JESTEŚMY!- okrzyknęli im wspólnie, nie do końca rozumiejąc co się dzieje. Po chwili zza drzew w parku wyszły następujące osoby: Wilbur, Phill, Alex, Techno i Tommy.
Alex wraz z Wilbur'em odrazu podbiegli do Ranboo, przytulając go, to samo Tommy, Phill i techno do Tubbo.

- co się dzieje?- spytał zdezorientowany Tubbo, nic nie rozumiejąc.

- szukamy was już pół godziny... Padła deszcz, a wy nie wróciliście do domu! Martwiliśmy się!- mówił załamanym głosem Quackity, przytulając mocniej Ranboo.- jesteś chory, kaczuszko? Coś cię boli? Ktoś ci coś zrobił?- zasypywał go pytaniami.

- nie mi nie jest...- oślepił od siebie Alexa, żeby pojąć lepiej coś się stało.

- co wy tu do cholery robiliście Tubbo?!- odrobinę zdenerwował się Phill, ale każdy to rozumiał. Pada deszcz, a on nie ma kontaktu ze swoim dzieckiem, które błąka się po parku.

- ymm, tańczyliśmy...?- bardziej spytał, niż odpowiedział.

- mój boże. My się zamartwiemy a ci se taniec w deszczu urządza- przerwało mu synchroniczne kichnięcie naszych głównych bohaterów.

- dobra, Phill, później zrobisz im wykład. Teraz ich zdrowie jest ważniejsze.- powiedział Wilbur, obejmując syna, żeby dać mu choć trochę ciepła. To samo zrobił Alex.

- dobrze, wracamy do domu, potem kara.- objął Tubbo i pokierował się do wyjścia z parku.

Wszyscy poszli do samochodów. Tubbo z rodzeństwem i tatą do siebie, a Ranboo z ojcami do siebie.(Quack jest dla niego jak drugi tata, bo jest taki super😁)
Po dotarciu na podjazd, Ranboo odrazu wyszedł z auta, tak samo jedno ojcowie, którzy podbiegli do niego i natychmiast wprowadzili do domu. Ranboo zdjął mokre buty i poszedł do pokoju, za nim Alex, a Wilbur poszedł mu zrobić ciepłą herbatę.

- mogę cię o coś spytać, kaczuszko?- Alex spojrzał na przemoczonego chłopca.

- mhm- wymruczał w odpowiedzi, dopiero teraz czując zimno, którego podczas tańca z Tubbo nie czuł.

- czy to ten chłopiec, z którym cię znaleźliśmy, był tym o którym opowiadałeś nam na naszych "pogaduszkach"?- spojrzała na niego, podając mu ciepłe dresy, bluzę i skarpety. Dał mu także nową bieliznę, wiedząc że ta, którą ma na sobie obecnie też jest mokra i odwrócił się zamykając oczy, żeby mógł się przebrać.

- może...-

- będę czekać na ciebie w salonie z Wilbur'em. Przyjdź kiedy się przebierzesz- wyszedł z pokoju.


✈︎POV. Ranboo✈︎

Po tym, jak Alex wyszedł szybko się przebrałem.
Sam wyszedłem ze swojego pokoju i poszedłem na dół, a dokładniej to salonu. Usiadłem na kanapie, pomiędzy Wilbur'em a Quackity'm i dostałem herbatę do rąk.

- Ranboo, wiesz, że kara cię nie omienie, ale... Jak było?- delikatnie uśmiechnął się mój tata, a Quackity zgromił go wzrokiem. Oni się zachowują jak typowe małżeństwo. Wilbur jak tata, a Quackity jak mama.

- uh, faj...*kichnięcie*...nie?- nie wiedziałem co dopowiedzieć.

- to że fanie, to się domyślam, ale jako poprawny ojciec muszę spytać... Nie doszło do niczego więcej, prawda?-

- oczywiście że nie! My tyl...*kichnięcie*...ko tańczyliśmy...- spuściłem głowę, a Alex mnie przytulił, za to Wilbur nie wiedział, dlaczego.

- idź do łóżka, kaczuszko, napewno jesteś zmęczony...- wstałem i wróciłem do pokoju.

~ So this is love...- Ranboo x Tubbo~ ZAKOŃCZONE✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz