2. Szare chmury

5.6K 120 38
                                    




-Czy Ciebie, kurwa, pojebało?!

Tego typu pytanie słyszałam od tych idiotów odkąd wsiedliśmy do mojego samochodu, jedynie Anthony siedział cicho. Nie miałam siły nawet z nimi dyskutować dlaczego się zgodziłam. Miałam chęć najebać się do nieprzytomności, trudno, że byłam już wystarczająco zmęczona po bankiecie. Nie odzywałam się do nich co chyba tylko bardziej ich wkurwiało, ale cóż, nie obchodziło mnie to.

-Charlotte, powiedz coś do kurwy!- Oliver, który siedział na miejscu pasażera walnął pięścią w boczną szybę na co nawet się nie wzdrygnęłam. Każdy w samochodzie ucichł i wtedy zdecydowałam się coś powiedzieć, wzięłam głęboki wdech i zaczęłam spokojnie.

-Olivier. Wiem, że to jest pojebane i ja tak samo jak ty nie mam pojęcia o co tu chodzi, ale się nie dowiem, jeżeli nie spróbuje. Może chodzi tylko tu o wyścig i na tym się skończy. Wiem, że po tym co się wydarzyło byłam nastawiona sceptycznie do wyścigów i się o to właśnie martwisz, ale nie wiesz tego, że od jakiegoś czasu myślę o tym, aby powrócić do wyścigów, bo nie mogę cały czas przed tym uciekać. Nie mogę dalej pozwalać, żeby przeszłość wpływała na teraźniejszość - spojrzałam na brata, który wpatrywał się we mnie ze zmartwieniem jak i zaskoczeniem w oczach. Wiedziałam, że nie tylko jego tym zaskoczyłam, bo nikt nie miał pojęcia, że chcę do tego wrócić. W samochodzie dalej panowała cisza a ja parkowałam przy wysokim bloku, w którym wszyscy mieszkaliśmy, lecz każdy w innym mieszkaniu.

-Lottie, dlaczego nic nie mówiłaś? - tym razem odezwał się Matt wychylając głowę do przodu. Spojrzał na mnie smutnym spojrzeniem i westchnął.

-Ponieważ, Matt, wiem, że byście mi to wybili z głowy martwiąc się, że kiedy wsiądę za kółko tego pieprzonego samochodu znowu będę w takim stanie jak trzy lata temu - powiedziałam nie patrząc na nikogo.

- A co jeśli właśnie tak się stanie, że znowu się załamiesz? - tym razem głos zabrała Aria, na którą zdecydowałam się spojrzeć spoglądając we wsteczne lusterko. Blondynka patrzyła na coś za oknem i co chwila marszczyła brwi jakby nad czymś mocno myślała. - Co jeśli to wszystko do ciebie wróci i wszystko się spieprzy. Nigdy nie masz pewności, że tak się nie stanie - westchnęła a nasze spojrzenia się spotkały w małym lusterku.

Dalej byłam przerażona, tym co ma się niedługo stać, bo wiedziałam, że to nie jest raczej nic dobrego. Szczerze podjęłam tę decyzje tylko dlatego, że chciałam wiedzieć co się za tym kryje. Coś musiało. Wiedziałam też, że oni mają inne zdanie co do tej sytuacji. Tak jak zawsze, a przynajmniej się starałam, liczyć się z ich zdaniem tak, teraz nic mnie nie obchodziło. Ten wyścig dotyczył mnie a oni nie musieli się w to wcale mieszać.

-Tak, masz racje, nie mam pewności, ale wiem, że jeśli znowu coś się spieprzy, ja pozostanę silna, bo już nie jestem tą samą osobą co trzy lata temu. I nie mogę się złamać, ponieważ to dzięki wam jestem silna, i pojadę w tym pieprzonym wyścigu, nie zmienicie mojego zdania - dalej staliśmy przed tym pieprzonym budynkiem a ja naprawdę chciałam się najebać. Za dużo jak na jeden dzień - a teraz proszę wypierdalać do swoich mieszkań i iść grzecznie spać, już dawno po dobranocce.

-Nie idziesz? - odezwał się w końcu Anthony. Przez całą kłótnie, a raczej opieprzanie mnie, siedział cicho. Wydaję mi się, że jako jedyny z tych idiotów myślał racjonalnie i nie chciał teraz dyskutować na ten temat, z resztą sam wyglądał na zmęczonego. Pokręciłam głową i westchnęłam.

-Idę jeszcze coś załatwić - powiedzieli coś jeszcze o tym, abym na siebie uważała, ale puściłam to mimo uszu -Olivier - zastygł trzymając rękę na klamce i odwrócił się w moją stronę posyłając pytające spojrzenie, w którym również widziałam zmartwienie - czemu cię uderzyli? - zapytałam kiedy byliśmy już sami, westchnął lekko i posłał mi smutny uśmiech.

My Fallen AngelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz