-O ja pierdolę.Patrzyłam w chwilowym szoku na Włocha przede mną, który kurczowo zaciskał oczy. Byłam załamana tym facetem. Na szczęście nic mu się nie stało. Nie mam pojęcia jakim cudem uniknął strzału. Wystarczyły milimetry żeby kula wylądowała w jego głowie. Dzięki temu, że w zdążyłam pociągnąć go za ramię, strzelił w ścianę obok. Puściłam ramię Włocha i westchnęłam. Przysięgam, że niedługo rzucę wszystko w cholerę. Byłam cholernie wkurwiona. Złapałam się palcami nasady nosa i wzięłam głęboki wdech, żeby się uspokoić. Nic to nie dało. Myślałam, że zaraz coś rozniosę. Tym czymś był Antonio.
Drzwi za moimi plecami gwałtownie się otworzyły. Sekundę obok mnie pojawiła się cała trójca święta, czyli Sergio, Matteo i Ethan.
-Co się dzieje, szefowo? - odezwał się Matteo, na którego przeniosłam wzrok.
-Nic takiego, po prostu ktoś ma myśli samobójcze - warknęłam kiwając głową w stronę Antonia. Pierdolony skurwysyn jest nieobliczalny. Ignorując go odwróciłam się w stronę trzech mężczyzn. Antonia nie można było nazwać mężczyzną skoro zachowywał się jak pizda - Najpóźniej do jutra we Włoszech ma być przygotowany dom dla Coraline i jej syna. Mają znaleźć się tam jak najszybciej. Do tego całodobowa ochrona i te wasze wszystkie cholerne systemy alarmo...
-Nie mogą zostać w Ameryce? - wtrąciła się ta pizda. Nie myśląc wyrwałam pistolet z dłoni Sergio. Odwróciłam się w stronę niespełnionego samobójcy i strzeliłam mu w udo uprzednio odbezpieczając broń. Nawet nie mrugnęłam, kiedy Antonio padł na podłogę trzymając się za udo. Nie dość, że on był powodem mojego wkurwienia to jeszcze mi przerywa, a to jest coś czego nienawidzę najbardziej na świecie.
-Matka cię nie nauczyła, że się nie przerywa kiedy ktoś mówi? - spojrzałam na niego z góry bez cienia emocji - i nie, nie mogą - przewróciłam oczami i powróciłam wzrokiem do Sergio.
-Antonio zostaje tutaj, ale jemu też przyda się ochrona - spojrzałam kątem oka na krwawiącego Włocha - no i może lekarz - westchnęłam. Cała trójka skinęła w zrozumieniu. Matteo razem z Ethanem zajął się Antoniem, który stękał pod nosem.
-Amory jest w Stanach - to była jedyna wiadomość, która poprawiła mój obecny humor. Skinęłam głową, a Sergio wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Teraz trzeba było tylko zaplanować akcje tak żeby załatwić Amorego. Nie wiem czy Liam będzie chciał z nim rozmawiać czy od razu wysłać go do piachu. Kiedy już wybierałam numer Liama na ekranie pojawiło się imię jego matki. Nie myśląc o tym, odebrałam połączenie.
-Hej, kochanie - miły głos Lilly rozbrzmiał po drugiej stronie.
-Dzień dobry, Lilly - przywitałam się. Oparłam się tyłem o biurko i spojrzałam na ślady krwi Antonio - coś się stało?
-Och, nic takiego - uspokoiła mnie - po prostu nie mogę dodzwonić się do Liama. Jest może z tobą albo wiesz gdzie jest? - zmarszczyłam brwi, bo Liam w końcu był dużym chłopcem i chyba był na tyle odpowiedzialny żeby radzić sobie samemu.
-Nie, niestety nie wiem - odpowiedziałam szczerze - pewnie po prostu ma wyciszony telefon - starałam się ją jakoś uspokoić, bo wcale nie wiadomo co odwalił ten kretyn. Nie znałam go za dobrze, ale wiadome było, że był zdolny do wszystkiego.
-Tak, pewnie tak - westchnęła, a mi w tym momencie przypomniała się obiecana kolacja, o której mówiłam państwo Di Carlo.
Porozmawiałam jeszcze chwilę z kobietą i zaprosiłam ją na kolację. Zdecydowałam się również, że zaproszę naszych nowych przyjaciół. Nie wiem skąd nagle we mnie taka decyzja, ale dopóki nie widziałam w nich nic złego, chętnie widziałam ich w moim domu. Zakończyłam połączenie z kobietą i od razu wysłałam wiadomości do wszystkich z zaproszeniem na jutrzejszą kolację.
CZYTASZ
My Fallen Angel
RomanceDwudziestoczteroletnia Charlotte pod wpływem szantażu musi wziąć udział w wyścigu, z którymi nie miała styczności przez trzy lata. Co więcej, cały czas na jej drodze pojawia się tajemniczy brunet. Nie wiedzą jednak, że łączy ich więcej niż się spod...