♟│fourth move

1.5K 63 19
                                    

   Impreza trwała w najlepsze, siedzieliśmy przy wyspie w firmowej kuchni. Dobrze czułam się w towarzystwie tych ludzi. Rozmowy nie opuszczały nas nawet na chwilę. Wymieniałyśmy opinie o nowo otwartej sieciówce odzieżowej z Sandrą i Roksaną. Koniec końców doszłyśmy do tego samego wniosku to jest; jakość nieadekwatna do ceny. Jak się okazało nie tylko my się tak dobrze bawiłyśmy, Walczuk pilnował aby żadna osoba nie miała pustego kieliszka. Ja po siódmym przystopowałam, dzięki mojemu ojcu mogłam się pochwalić mocną głową przez co zazwyczaj wytrzymywałam świadoma najdłużej z moich przyjaciół. 

Nie odstępował mnie świetny humor, może to przez to, że w końcu oderwałam się od studiów i pracy? Wieczorowe studia dawały w kość ponieważ zazwyczaj zaraz po pracy musiałam zameldować się na auli bądź zalogować na aplikacji konferencyjnej. Chociaż tyle, że wszelkie wykłady odbywały się zdalnie przez co podczas ich trwania mogłam na spokojnie skonsumować posiłek czy bawić się z kotem.

Gdy popijałam sok pomarańczowy dosiadł się na wolne miejsce Roksany ⎯ Wiktor, który niekoniecznie wiedział co mówił, przynajmniej tak mi się wydawało. Objął mnie ramieniem uśmiechając się szeroko.

⎯ Ładne masz oczy. ⎯ powiedziałam wpatrując się w jego szklane tęczówki

Uważałam, że komplementowanie ludzi jest na porządku dziennym, po prostu społeczeństwo było tak odizolowane od tego, że większość komplementów była przyjmowana przez ludzi z szokiem. Tak też było w tym przypadku. Chłopak spojrzał na mnie i wyglądał jakby momentalnie wytrzeźwiał. Wzrok zrzucił na swoje dłonie. Czy on się zawstydził?

⎯ Nikt Ci nigdy tego nie powiedział? ⎯ Zapytałam i ponownie zatopiłam usta w soku

⎯ Nie przypominam sobie, bardzo mi miło. ⎯ powiedział zaszczycając mnie wzrokiem jak i pięknym uśmiechem ⎯ Ty za to pachniesz bardzo ładnie, lawendą.. ⎯ rozmarzył się 

Dość głośno się roześmiałam odchylając się do tyłu co sprawiło, że jego ręka zsunęła się na moje plecy, przeszedł mnie dreszcz, miał przyjemnie zimne dłonie. Gdybym była trzeźwa jestem pewna, że nie pozwoliłabym mu nawet mnie objąć. Patrzył na mnie z niezrozumieniem wymalowanym na twarzy.

⎯ Nienawidzę kwiatów, nie wiem jakim cudem pachnę lawendą, może moje perfumy mają nutę zapachową lawendy? No cóż, to jedyne kwiaty z jakimi mam kontakt w takim razie, ale dziękuję. ⎯ powiedziałam wstając po czym poprawiłam spódnicę ⎯ Idę na zewnątrz zapalić, palisz? ⎯ zapytałam biorąc z oparcia mój cienki płaszcz i torebkę

⎯ Okazjonalnie. ⎯ odpowiedział

Udaliśmy się do wyjścia z firmy, widząc bajzel jaki będę musiała rano posprzątać z dziewczynami ⎯ złapał mnie ból głowy. Wyminęłam śpiewającego Janka który naprawdę świetnie się bawił skrzywiłam się tylko gdy pił czystą bez popity, przecież na jutro umówiony jest w studiu a wątpię, że będzie w stanie wstać z łóżka a co dopiero do niego dotrzeć. Westchnęłam i poszłam dalej. Przekręciłam klucz od drzwi. Wiktor je otworzył i przepuścił mnie w progu. Teatralnie się ukłoniłam śmiejąc się przy tym. Staliśmy przy pobliskim śmietniku. Wyciągnęłam paczkę Marlboro czerwonych i kulturalnie poczęstowałam chłopaka pierwszego, dopiero po nim sama wyjęłam jedno zawiniątko i sprawnym ruchem odpaliłam oba papierosy. Zaciągnęłam się i wypuściłam dym odchylając głowę do tyłu. Przyłapałam bruneta na przyglądaniu mi się.

⎯ Wypala Ci się. ⎯ brodą pokazałam na używkę a ten od razu się zaciągnął

Paliliśmy co jakiś czas wymieniając się spojrzeniami lub krótkimi zdaniami. Nie lubiłam rozmawiać gdy paliłam, on widocznie też. W spokoju dopaliłam używkę gasząc ją o daszek śmietnika po czym wrzuciłam niedopałek do kosza. Skierowaliśmy się  z powrotem do firmy gdzie już na wejściu słychać było dudniącą muzykę. Drzwi wejściowe otwarte były na oścież. Spojrzeliśmy po sobie z brunetem. 

⎯ Zamknąłeś drzwi gdy wychodziliśmy? ⎯ zapytałam a ten od razu pokiwał twierdząco głową

Coś mi tu nie pasowało, jestem inteligentną osobą i wiedziałam, że nie możliwe jest aby Magda pozwoliła zostawić otwarte drzwi podczas gdy ani jedna osoba nie była tam trzeźwa. Wbiegłam do firmy i przeleciałam pokój wzrokiem. Tylko jednej osoby nie mogłam dostrzec.

⎯ Pasula.. ⎯ wyszeptałam po czym poczułam dotyk na swoim ramieniu

⎯ Co jest? ⎯ zapytał brunet

⎯ Nie ma Pasuli a jest piany w trzy dupy, idę go poszukać, błagam idź zobacz w toalecie. ⎯ powiedziałam zdenerwowana 

Tak więc rozdzieliliśmy się, ja zwiedziłam cały parter i piętro a chłopak toalety i wszelkie zakamarki, byłam przerażona. Wybiegłam na zewnątrz, po chwili zjawił się tam też Wiktor. 

⎯ Pytałem tych, którzy jeszcze kontaktowali, nic nie wiedzą. On się rozpłynął czy co? ⎯ schował dłonie w kieszeniach bluzy

⎯ Cholera, co jeśli on wyszedł gdzieś i ktoś go pobił albo potrącił? Boże a co jeśli.. 

⎯ Hej, hej spokojnie, oddychaj..⎯ Brunet położył swoje dłonie na moich barkach lekko się schylając. ⎯ Nie panikuj, Jan jest rozsądny nawet po alkoholu, znajdziemy go, tylko nie panikuj dobrze? ⎯ mówił cicho i uspokajająco

Jego głos naprawdę koił moje nerwy, był taki delikatny a ja wyczulona na barwę głosu. Był taki opiekuńczy wobec mnie, to było urocze. Uniosłam wzrok i jego tęczówki spotkały się z moimi. Nie myślałam, że są aż takie śliczne, z wrażenia lekko uchyliłam usta. Powoli pokiwałam głową. Wiktor uśmiechnął się lekko i chwycił mój nadgarstek. Wyminęliśmy jeden z nowszych bloków. Szliśmy w ciszy co chwilę rozglądając się za blond czupryną. Jakowski po jakimś czasie wyjął telefon, wykręcił numer Pasuli. Odpowiedziała mu głucha cisza, na co głośno przeklął. Doszliśmy do pobliskiego parku. 

Byłam przerażona, znałam się z chłopakiem długo, to, że zaczęliśmy rozmawiać dopiero gdy zostałam jego managerką nie zmienia faktu, że bardzo się zżyliśmy i martwiliśmy się o siebie nawzajem. 

Nigdy nie ogarnął mnie taki strach, to ja zazwyczaj zachowywałam zimną krew w takich sytuacjach. Chwila słabości złamała mnie doszczętnie. 

Nie spodziewałam się jednak, że słabość stanie się czymś co przez długi czas nie będzie chciało mnie opuścić. Tym bardziej nie spodziewałam się, że tą słabością może być druga osoba, która doszczętnie zakłóci moją drogę do łatwego zwycięstwa na tej szachownicy. 

𝐕𝐄𝐍𝐈 𝐕𝐈𝐃𝐈 𝐕𝐈𝐂𝐈

k


choice | kinny zimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz