♟│sixteenth move

1.2K 85 20
                                    

   Atmosfera była w dalszym ciągu napięta, nawet będąc w moim mieszkaniu. Widziałam każdy ruch i słyszałam każdy szmer dwa razy bardziej jakbym czekała na odpowiedni moment do wytoczenia każdej myśli kotłującej się w mojej głowie jak broni. Wiktor jakby na zawołanie to zauważył i spróbował choć trochę rozluźnić atmosferę. 

⎯ Pójdę zaparzyć nam herbaty ⎯ odchrząknął niezręcznie po czym ostatni raz obrzucił mnie spojrzeniem, które natychmiast skrzyżowałam, puścił mi oczko i poszedł w kierunku wyspy kuchennej.

⎯ Ja bym prosił wody ⎯powiedział nieśmiało Jan na co farbowany blondyn skinął głową.

Udałam się w głąb mojego mieszkania. Stanęłam naprzeciw okna wlepiając wzrok w spadające płaty śniegu. Kubek z brązową cieczą parował mi w dłoniach ogrzewając lekko moją niewyspaną twarz.

Za tydzień święta a ja nie mam ani jednego upominku. To dobiło mnie jeszcze bardziej a złość rozlewająca się w środku mnie była gotowa wybuchnąć w każdym momencie. 

A dłoń Jana opadająca bezwładnie na moim ramieniu wyciągnęła zawleczkę.

⎯ Co ty sobie wyobrażasz? ⎯ warknęłam momentalnie się odwracając. Zadarłam głowę ku górze bo jednak był sporo wyższy ode mnie. Szok malujący się na jego pobladłej, zmęczonej twarzy był czymś czego nie widziałam tak dawno. 

⎯ Przepraszam.. ⎯ wydukał z siebie stawiając jeden krok w tył. Herbata już dawno stała na parapecie, bałam się, że mogłabym go oparzyć wylewając napój na niego.

⎯ Myślisz, że zwykłe przepraszam wystarczy? ⎯ zakpiłam.

⎯ A co mam powiedzieć? ⎯ powiedział już nieco głośniej marszcząc brwi. 

⎯ Ile ty masz lat? Chciałeś pobić policjanta? ⎯ rzuciłam mierząc go wzrokiem.

⎯ To nie moja wina, że gość mnie sprowokował! ⎯ krzyknął wyrzucając dłoń w powietrze.

⎯ Gdyby nie ja i mój portfel miałbyś sprawę w sądzie. ⎯ syknęłam na co on odwrócił się na pięcie i podszedł do wyspy unikając mojego wzroku. Od razu podążyłam za nim. ⎯ O nie mój drogi, nie będziesz się tak zachowywał.

⎯ Ja pierdole! No mów ile zapłaciłaś? Trzy? Cztery tysiące? Już Ci przelewam, jak to wszystko to błagam skończ już ze swoimi radami od siedmiu boleści bo jeszcze żadna mi nie pomogła ⎯ rzucił upijając łyk wody ze szklanki.

Prychnęłam wpatrując się z niedowierzaniem w jego plecy. Nie byłam w stanie sobie wyobrazić jego obojętności co do wagi sytuacji. Gdyby powiedział to do innej pełnomocniczki już dawno by ją stracił. Uświadomiłam sobie, że świadkiem tej scenki był też Wiktor, który ze zmarszczonymi brwiami przyglądał się Jankowi, który najwyraźniej nie chciał już rozmawiać.

⎯ Posłuchaj mnie uważnie ⎯ syknęłam po czym złapałam blondyna za ramie i lekko za nie szarpnęłam co zmusiło go do odwrócenia się. Spojrzał na mnie aby po chwili lekceważąco stanąć bokiem opierając się o blat. ⎯ Rada z wypuszczeniem terminala Ci nie pomogła? A może rada z dwoma koncertami, na które bilety sprzedają się jak ciepłe bułeczki? Albo wiem! Moja rada z wstrzymaniem się od alkoholu? Żadna Ci nie pomogła? ⎯ Powiedziałam dobitnie co podziałało na niego jak płachta na byka. 

Spojrzał na mnie wzrokiem tak ostrym, którego jeszcze nigdy nie widziałam. Jego stalowe tęczówki były pozbawione emocji. To był moment, w którym pożałowałam swoich słów. Widziałam, że go to zabolało, a tak bardzo nie chciałam go krzywdzić.

⎯ Mogłaś mi nie pomagać ⎯ powiedział na pozór spokojnie przymykając oczy ale jego zaciśnięta szczęka wszystko zdradzała.

⎯ Nie wkurzaj mnie! Jestem twoją managerką ale i przyjaciółką! Nie mogłabym sobie pozwolić abyś.. ⎯ nie pozwolił mi dokończyć.

choice | kinny zimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz