JASNE ŚWIATŁO ekranu telewizora odznaczało się znacznie w przestrzeni ciemnego salonu. Okna były zasłonięte roletami, przez co tylko małe poblaski światła dziennego dostawały się do środka pokoju. Taki stan panował już od kilku dni w salonie mieszkania rodziny Miller i Moore.
Na ekranie telewizora co chwilę pojawiały się kolejne zdjęcia lub krótkie filmiki z udziałem nowojorskiego superbohatera. Prawie wszystkie zostały nagrane przez przypadkowych przechodniów podczas walki Spider-Mana z kolejnym złoczyńcą jakiś czas temu.
– Spider-Man widziany był przedwczoraj podczas napadu na bank w dzielnicy Queens. Pajęczy bohater chyba nie zdaje sobie sprawy, że już dawno prześwietliliśmy jego działalność i możemy o nim powiedzieć tylko jedno: nie mamy dowodów na to, że nie jest on sprzymierzeńcem gang... – Cheryl szybko wyłączyła telewizor.
W tamtej chwili jedynym światłem w pomieszczeniu zostało to lekkie z za rolet. Rudowłosa westchnęła cicho i wyciągnęła z pudełka kolejną chusteczkę, którą wytarła zaczerwienione i piekące oczy.
Ostatnio nic się nie układało. Nastolatka od przyszłego tygodnia przymusowo miała zmienić szkołę i zażegnać odwiedzanie Brooklynu codziennie. A jeszcze przedwczorajsze spotkanie superbohatera wezbrało w niej mieszane uczucia. Może za szybko dała się przekonać o jego dobrych zamiarach? Chociaż na jakich podstawach miałaby uważać, że był zły?
Te wszystkie myśli w połączeniu ze zmianą szkoły przygniotły Cheryl i od wczoraj praktycznie nie ruszyła się z kanapy. Czerwona sofa została jej jaskinią odosobnienia i podbudowania emocjonalnego.
Nie żeby komukolwiek to przeszkadzało, ojciec i matka dziewczyny zniknęli jak to mieli w zwyczaju na chwilę i tylko kazali córce ich koleżanki z pracy, Rosemary zaglądać co jakiś czas do Cheryl. Jednak Panna Tinkley przygotowywała się na praktyki i jeżdżenie z Brooklynu aż pod drzwi mieszkania państwa Miller i Moore nie wchodziło w rachubę w jej pełnym zamieszania życiu studenta.
Dlatego rudowłosa nastolatka dostawała od niej każdego dnia dwa telefony aby upewnić się, czy wszystko jest w jak najlepszym porządku i czy nic się nie dzieje.
– Nic nie jest dobrze.... – szepnęła chrapliwie Cheryl do słuchawki telefonu.
Od kilku minut rozmawiała z studentką i wciąż nie ruszyła się z kanapy. Po krótkim przywitaniu i relacji Rosemary z jej studenckiego życie, nadeszła TA rozmowa.
– Ale będzie, zobaczysz. To tylko nowa szkoła, poznasz kogoś – odezwał się lekko zmodyfikowany przez głośnik, głos Rosemary.
Ale Cheryl nie chciała w to wierzyć. Mimo, że nie była ułożoną osobą, to właśnie teraz miała wszystko uformowane. Ale musiało wedrzeć się takie zamieszanie..
– To nie tylko szkoła! – zaprzeczyła szybko – Przestanę tak często odwiedzać i Brooklyn i Ciebie. O to jest cała sprawa.
Cheryl od dziecka mieszkała i wychowała się w Queens, ale to właśnie Brooklyn był jej prawdziwym domem. Miała tam szkołę, znajomych i nawet kilkorga przyjaciół. Od kiedy pamiętała uwielbiała chodzić po parkach w tej dzielnicy i nawet planowała zamieszkać tam po osiągnięciu pełnoletności. I teraz miała to wszystko porzucić dla zwykłej szkoły w Queens? W dodatku przez głupie założenia rodziców i ich marzenia o przyszłości jedynej córki? Jakby nie mogli się nie wtrącać w jej życie..
– Cheryl – westchnęła kobieta po drugiej stronie telefonu – Jestem pewna, że będzie lepiej. Uwierz mi, okej? Nie pożałujesz, wiem co mówię. Zmiany są potrzebne, a poza tym, kiedy tylko skończę praktyki, znów będziesz mogła u mnie zawitać. Przynajmniej do końca września.
CZYTASZ
ARAHNOPHOBIA
Fanfiction𝙋𝙀𝙏𝙀𝙍 zmęczony psującą się reputacją i rolą bohatera przez przypadek myli bloki i dochodzi do zdarzeń, które albo pomogą albo popsują mu bardziej wizerunek. ❝Chciałem trochę odpocząć, okej? Czy nie istnieje możliwość jednego dnia, JEDNEGO DNIA...