ROSEMARY NIGDY W ŻYCIU NIE MYŚLAŁA, że życie poniesie ją do takiej sytuacji. Zawsze myślała, że jej najbliższa przyszłość będzie normalna - studia, jakieś praktyki i dorabianie jako niańka rudej nastolatki. Ale to co w tej chwili się działo, przebiło wszystkie szalone sny i przypuszczenia, jakie kiedykolwiek miała o swojej przyszłości.
– No dalej, ty... ty szklana kupo złomu!
Ta ksywka chyba niezbyt zachwyciła Glassmana, gdyż ten ryknął wściekle jeszcze raz: ARGHHHH!, i był już na wyciągnięcie jednego metra, czyli kija bejsbolowego na pewno.
Tinkley jednym, wielkim zamachem przyłożyła stworowi kijem, tak jakby robiła to od zawsze. Posypały się rzędy szklanych zębów, a szklany nos został stłuczony (przynajmniej na to wyglądało). Kobieta walnęła go idealnie w sam środek twarzy, przez co na chwilę widziała wielką dziurę w głowie bóstwa. Co jak co, ale jeśli jakiś mózg tam był, to ona go nie zauważyła.
KHS warknął i zawył rozpaczliwie. Posypane na podłogę kawałki szkła szybko zostały pochłonięte przez jego nogi i przetransportowane do twarzy, gdzie ułożyły się na swoje poprawne miejsca.
– Spider-Manie, nie wiem jak długo utrzymam tego szklańca! – zawołała waląc go w prawe ramię z całą swoją ludzka siłą i uciekając w bok.
Rzeczony bohater w tym czasie wysłuchiwał kończącej się opowieści o tym jak poprawnie uruchomić zardzewiałą maszynę do topienia szkła. Gdyby nie Ned i Rosemary powstrzymująca KHS, z pewnością byłby już jedną ze szklanych figur i czułby wściekłe spojrzenia Happy'ego na sobie.
– Dobra! – urwał instrukcje przyjaciela i rzucił się do pracy – Czyli najpierw ta dźwignia, potem ta.... Teraz ten przycisk i następnie ta zasuwka...
Manewrował nad panelem jak urodzony szklarz, co jednak wcale nie oznaczało, że robił to super szybko. Wciąż czuł nacisk na czas, który przecież uciekał. Rosemary wiecznie powstrzymywać Glassmana nie mogła.
W końcu skończył.
– Rosemary! – odwrócił się w stronę studentki i zamarł.
W chwili gdy jego głowa się odwróciła, Glassman złapał nieuważną kobietę za ramię i zaczął zamrażać ją warstwą przeźroczystego szkła. Drewniany kij bejsbolowy wypadł jej z ręki i z trzaskiem potoczył się pod stopy Spider-Mana. Rosemary zamarła z twarzą wykrzywioną w strachu i zdziwieniu.
– Teraz mam już odpowiednią ilość osób! – zarechotał KHS – Ale nie zaszkodzi mi jeszcze zgnieść jednego, maciupkiego, wrednego pajączka.
Stwór z furią ruszył na nastolatka, który szybko podniósł kij i wycofał się do tyłu. Zatrzymał się dopiero gdy miał pewność, że stoi tuż nad krawędzią nagrzanego kotła. Czuł na piętach ciepłe powietrze, promieniujące od michy.
– Ach tak? O ile wiem, w maciupkich stworzonkach zło rozkłada się inaczej. Więc teraz jestem super zły! Złap mnie, krucha żarówo!
Szklaniec zaryczał i rzucił się w stronę bohatera. Gdy już był nad nim, Peter wykonał sprytny unik i wylądował saltem na drugim boku szczeliny w podłodze.
Glassman zamachnął się, ale Peter wziął kij i z całej siły przywalił mu w kark. Wściekły ryk rozniósł się po hali i stwór wpadł do nagrzanego kotła, który wypełnił się sykiem i parą.
– Mam nadzieję, że to podziała.. – szepnął szybko oddychając Peter i patrzył jak powoli KHS zamienia się w gorący płyn.
Stwór zabulgotał coś niewyraźnie i ostatkiem sił wykrzyknął:
CZYTASZ
ARAHNOPHOBIA
Fanfiction𝙋𝙀𝙏𝙀𝙍 zmęczony psującą się reputacją i rolą bohatera przez przypadek myli bloki i dochodzi do zdarzeń, które albo pomogą albo popsują mu bardziej wizerunek. ❝Chciałem trochę odpocząć, okej? Czy nie istnieje możliwość jednego dnia, JEDNEGO DNIA...