PETER SIEDZIAŁ NA DACHU JEDNEGO Z WYŻSZYCH BUDYNKÓW W NOWYM JORKU I JADŁ KANAPKĘ. Ciocia May spakowała mu lunch do szkoły, ale nastolatek nie miał czasu nawet pomyśleć o jedzeniu. Na dłuższej przerwie złapał go Ned i chciał dowiedzieć się co dalej z jaszczurem, który nagle zjawił się rano w szkole, akurat kiedy sprzątali jeden ze składzików.
– Stary, gdzie ty niby chcesz mu.. temu czemuś znaleźć miejsce do życia!? – powiedział trochę za głośno, przez co kilka głów odwróciło się w ich stronę.
Peter westchnął i spojrzał spod byka na przyjaciela, który jedynie rozejrzał się wokół z niewinnym uśmiechem. Po chwili każdy stracił zainteresowanie dwoma nerdami, stojącymi na środku korytarza, którzy pewnie gadali jedynie o swoich nudnych, mega nerdowych rzeczach.
– Mam znajomą, z mojej siatki osiedlowej w Queens. – zaczął cicho, przezornie rozglądając się wokół - To starsza pani, ma problemy ze wzrokiem i terrarium z jaszczurkami. Jest idealną i jedyną szansą.
Ned skrzywił się na wspomnienie o gadach. Ewidentnie jeszcze przeżywał spotkanie z Vitolqrem.
– No nie wiem.. – mruknął z obrzydzeniem – Nawet gdybym lubił jaszczurki, to z pewnością nie chciał bym mieszkać z kosmicznym, zmutowanym gadem. – Wzdrygnął się, kręcąc pospiesznie głową.
Peter wzruszył ramionami, jakby mówił "Zobaczymy jak wyjdzie" i zaczął kierować się do swojej szafki. Ned podążył za nim, zmieniając już temat na teorie spiskowe o Gwiezdnych Wojnach. Peter słuchał tylko jednym uchem, błądząc myślami między patrolem, a tym jak ma przeprowadzić Vitolqura do starszej pani. To na pewno nie będzie proste zadanie, ale i tak musiał to zrobić. Coś za coś. Jaszczur miał zająć się tym co zostało z Glassmana, a Peter miał znaleźć mu dom na Ziemi. Stojąc tak przed otwartą szafką, przebierając między rzeczami i co jakiś czas wtrącając się do monologu Neda, jednocześnie czegoś wyglądał. Kątem oka patrzył na drzwi sali od chemii, przez które mimo dzwonka nie wyszedł jeszcze ani jeden uczeń. Było to zapewne przez to, że nauczycielka nie dawała dzwonkowi przerwać jej lekcję i zawsze przetrzymywała uczniów przynajmniej kilka minut dłużej, aby dokończyć wypowiedź. Akurat w tym momencie, chemię miała MJ i Cheryl, bo nastolatek nie miał z nimi tej lekcji. Peter słuchał Neda i zapatrzony w drzwi, upuścił kilka książek, które akurat wyjmował.
– Cholera! – powiedział pod nosem, gdy uderzyły one z hukiem o posadzkę. Tylko kilka osób odwróciło na niego głowę, ale widząc, że to nic ciekawego, szybko powrócili do swoich spraw. Peter klęknął i zebrał podręczniki z podłogi, wzdychając cicho – Mógłbyś powtórzyć, Ned?
Przyjaciel przerwał swoje słowa, kiedy podręczniki uderzyły o posadzkę i tylko patrzył na niego ze zmarszczonymi brwiami.
– Co? – Peter uniósł brew, zamykając już szafkę.
– Rozkojarzony jesteś – zauważył Ned, patrząc z dziwną miną na nastolatka – Gdzie twój pajęczy refleks? Coś się stało, stary?
Brunet wzruszył w odpowiedzi ramionami, drapiąc się po karku i kątem oka zobaczył jak drzwi sali od chemii się otwierają. Odwrócił szybko wzrok, karcąc się w myślach. Nie chciał się nawet przyznać przed samym sobą, że wypatrywał Cheryl, która coraz częściej pojawiała się w jego głowie.
– Nie wiem, pewnie chodzi o to że zmęczyło mnie spotkanie z Vitolqrem. Tak, raczej to jest to – powiedział patrząc na przyjaciela z przekonywującą miną.
Ned pokiwał głową w zrozumieniu.
– Stary, ja prawie zemdlałem! – Pokręcił głową i poklepał się w czoło – Przed oczami stanęło mi całe życie, czułem jak krew odchodzi mi z twarzy. W głowie miałem te wszystkie terraria jakie widziałem, gdy byłem w zoo z rodziną i scenę z Harry'ego Pottera, kiedy znika szyba między Harrym a wężem...

CZYTASZ
ARAHNOPHOBIA
Fanfiction𝙋𝙀𝙏𝙀𝙍 zmęczony psującą się reputacją i rolą bohatera przez przypadek myli bloki i dochodzi do zdarzeń, które albo pomogą albo popsują mu bardziej wizerunek. ❝Chciałem trochę odpocząć, okej? Czy nie istnieje możliwość jednego dnia, JEDNEGO...