PAN CLARK ZROZUMIAŁ, ŻE NIE MA ŻADNEJ BABCI. Zrozumiał też, że Cheryl, Ned i Peter poszli na wagary. Przynajmniej nie zrozumiał, że życzył poprawy zdrowia szklanemu bożkowi. Tyle dobrego z tego wszystkiego.
– Ja wcale nie jestem zmęczona – ziewnęła Cheryl. Rudowłosa, w prawdzie, była bardzo zmęczona.
– Trzeba było spać w nocy – odparł Ned wzruszając ramionami i zamiatając kurz pod wielką, starą, metalową szafę: I tak nikt by się nie zorientował.
– Sprawdzałam te Żółwie Ninja do trzeciej rano – wyjaśniła w odpowiedzi i przejechała ścierką po blacie starej ławki.
– I jak? Spodobały ci się chociaż? – zapytał Peter i podskoczył, przylepiają się palcami lewej dłoni do sufitu, a prawą wycierając pajęczynę w rogu.
– Michelangelo jest chyba najlepszy – ziewnęła – Czy to nie dziwne, że kojarzy mi się z rzeźbami?
– Tak samo Leonardo.. Chyba jest od Leonarda da Vinci, a ten Michelangelo od Michała Anioła – zamyślił się Ned. – Kiedyś było o nich na plastyce..
– Tak, przespałem połowę, a drugą przespidermanowałem – stwierdził Peter.
Jak to się stało, że nastolatkowie sprzątali teraz magazyn w piwnicy Midtown? Może dlatego, że Pan Clark dowiedział się, że nie ma żadnej babci, a gdy wczorajszego dnia weszli do szkoły, wymierzył im karę, która opierała się na sprzątaniu magazynu szkolnego, pełnego starych ławek, globusów i z tego co było widać, na jednej ścianie było zamurowane przejście do innego pokoju. Gdyby tego nie było mało, wszystko zaczynało się o szóstej i miało trwać aż do ósmej rano. A to wszystko za jeden dzień wagarów i okłamanie pracownika szkoły. Pan Clark naprawdę nie potrafił poluzować gaci.
– Rosemary pożyczyła mi książkę o mitologii viteńskiej. Jak się okazuje, Glassman to tak naprawdę Khastor, bóstwo szkła mające możliwość wskrzeszania innych bożków i ludzi. I tyle zdążyłam na razie przeczytać – zaczęła Cheryl i pstryknięciem palców podniosła kurz z góry szafy, który następnie poleciał do worka, stojącego w rogu pomieszczenia.
– Powinniśmy ją przeczytać. Niby ten Khastor jest teraz pokonany, ale może przecież w każdej chwili się jakoś uwolnić czy coś. Może w środku będzie coś o tym jak go całkowicie pokonać? – zamyślił się Peter i wyminął kolejną lewitującą kupę kurzu, która poszybowała (haha, szyby) prosto do worka. – Nie mogłabyś użyć swojej mocy i sprawić aby to wszystko szybko się posprzątało? – zapytał zwracając się do rudowłosej.
– Może i mogłabym, ale po przedwczorajszemu nadużyciu mocy, przy używaniu jej dużo, wciąż boli mnie głowa i kręci mi się przed oczami. Więc sorry, że mogę tylko sterować kurzem, a ty wciąż możesz wspinać się po ścianach i twoja moc jest w stanie idealnym – syknęła i buchnęła brudem prosto w twarz chłopaka.
– Ta, dzięki, rozumiem, jednak wcale nie musiałaś – mruknął wycierając oczy i po kolei inne części twarzy – Kupujesz mi szampon do włosów.
– Tak? Jak chcesz to nawet mogę ci teraz zafundować zimny prysznic z brudnej wody – Cheryl wskazała na wiadro, w którym co jakiś czas maczała ścierkę do mycia ławek i półek.
– Nie dzięki – odparł szybko i skoczył za Neda, który przyglądał się wszystkiemu w ciszy – Co ty taka dziś nie w sosie, hymm?
Cheryl westchnęła i usiadła na szafeczce, którą umyła kilka chwil temu.
– Moi rodzice chcieli zwolnić Rosemary, bo "Nie wywiązała się z obowiązków opiekunki, gdyż nie było jej przez jakiś czas przy naszej córce". To wcale nie tak, że została uprowadzona przez jakiegoś dziwnego stwora! Trudem udało mi się ich namówić aby dali jej jeszcze szansę. Nie chciałabym trafić pod opiekę jakiejś psychicznej babki po pięćdziesiątce, która nie pozwoli mi nigdy wyjść z domu i każe wcinać kaszę mannę – wyjaśniła miętosząc ścierkę w dłoniach.
CZYTASZ
ARAHNOPHOBIA
Fiksi Penggemar𝙋𝙀𝙏𝙀𝙍 zmęczony psującą się reputacją i rolą bohatera przez przypadek myli bloki i dochodzi do zdarzeń, które albo pomogą albo popsują mu bardziej wizerunek. ❝Chciałem trochę odpocząć, okej? Czy nie istnieje możliwość jednego dnia, JEDNEGO DNIA...